23 listopada 2012

Przeczytane, przemyślane, skomentowane


O czytaniu (nieczytaniu)



         Homo legens, człowiek czytający, zwany także czytelnikiem –           gatunek zagrożony.
(Edwin Bendyk)


Jeszcze nigdy nie było tak dobrze – pisze Edwin Bendyk. Powstają wielkie objętościowo książki (trylogia „Millennium”, „Harry Potter”). W Internecie pisanie to podstawowa forma istnienia: należy pisać w serwisach społecznościowych, na blogach i mikroblogach. Wzrasta liczba ludzi z dyplomami wyższych uczelni, wzrastać powinny więc kulturowe kompetencje i potrzeby, a w konsekwencji i popyt na książki.

I tu kończy się zachwyt! W Stanach Zjednoczonych bowiem 42 procent absolwentów college`ów nigdy nie sięgnie po książkę, w Polsce około 25 procent absolwentów uczelni nie czuje potrzeby kontaktu z poważniejszą lekturą. Ci formalnie wykształceni ludzie nie posiadają kompetencji, jakie składały się na tradycyjny obraz człowieka wykształconego.

Angielski filozof i przedsiębiorca internetowy Andrew Keen w 2007 roku wydał książkę Kult amatora. Jak Internet niszczy kulturę. Dowodzi w niej, że formy aktywności internetowej doprowadziły do eksplozji twórczości, ale zniszczyły instrumentalny ład w kulturze. Kultura bowiem to nie tylko ilość treści, napisanej i przeczytanej, lecz pewien ład odzwierciedlający hierarchie wartości. Uzasadnia to na dwóch przykładach.
  • Encyklopedia Britannica – w niej wszystko ma znaczenie: treść hasła i jego wielkość.
  • Wikipedia– w niej ilość treści poświęcona zjawiskom nie odzwierciedla „obiektywnego”ładu, lecz strukturę zainteresowań internautów.
I pyta, czy można jeszcze mówić o kulturze, kiedy Britney Spears jest tak samo ważna jak Szekspir?

Nicholas Carr w 2008 roku napisał esej „Czy Google nas ogłupia?” Wyszukiwarka Google nie jest zwykłym narzędziem. To technologia intelektualna, aktywnie wkraczająca w proces pracy umysłu, która wpływa na to, co i jak czytamy. Google pozwala nie pamiętać. Dlatego wielu (tak zwanych!) reformatorów szkoły pyta, po co uczniowie mają się uczyć faktów, skoro znajdą je w Internecie. Inny charakter ma jednak praca z pomocą Google. Wtedy lektura jest jedynie poszukiwaniem konkretnych informacji, a tekst nie jest – niestety - już wyzwaniem.

Inny filozof – Peter Sloterdijk–zdefiniował pojęcie książki. Pisał: „to list, jaki autor wysyła do nieznanych przyjaciół. To właśnie świadomość, że istnieje gdzieś odbiorca otwarty i gotowy na lekturę, czyli przygodę zanurzenia w tekst, powoduje, że zarówno pisanie, jak i czytanie mogą być źródłem niezwykłych ekscytacji. Taka lektura nie ma nic wspólnego z instrumentalnym poszukiwaniem konkretnych faktów, jest rodzajem dialogu z autorem, zachęca do medytacji”. Peter Sloterdijk podkreśla też, że - w myśl klasycznego humanizmu - lektura spełniała zawsze dwie funkcje. Po pierwsze, służyła indywidualizacji, czyli wyrwaniu człowieka ze stanu barbarzyństwa i uczynienia zeń wolną, myślącą istotę. Po drugie, służyła „tresurze” jednostki, by mogła żyć w społeczeństwie.

Od początku ludzie tekstu byli w mniejszości i musieli konkurować z „rzymskim cyrkiem i igrzyskami”. A dzisiaj? Ma się wrażenie, że znowu wraca się do korzeni, bo ludzie lektury przegrywają z „technicznymi protezami” wspomagającymi dotarcie do informacji. Przegrywają też z proletaryzacją kultury, sankcjonowaną przez współczesny system edukacji i wszechmocny rynek. 

Kika
 
Grafika:
http://www.biblioteka-buczkowice.pl/wp-content/uploads/2013/12/1.jpg

1 komentarz:

  1. Trochę szkoda, że literatura piękna jest czytana przez niewieki odsetet ludzi. Najnowsze badania wykazały (Chris Moore, Jennifer Tackett), że czytanie beletrystyki sprzyja rozwojowi umiejętności społecznych, ponieważ dzięki takiej lekturze człowiek myśli o innych.
    Osoby czytające ten typ literatury nie czują się samotne. Są mniej odizolowane społecznie. No i wzbogacają wyobraźnię i wiedzę, co jest nieocenione!

    OdpowiedzUsuń