Człowiek, który malował sny
Pragnę malować tak, jakbym fotografował sny.
(Zdzisław Beksiński)
Miałem okazję zobaczyć na własne oczy dzieła Zdzisława Beksińskiego w muzeum poświęconym jego twórczości. Było to niezwykłe doświadczenie. Stałem przed obrazami, które wydają się niemożliwe do stworzenia przez człowieka, a jednak Beksiński tego dokonał. Patrząc na nie, czułem nie tylko podziw, ale także pragnienie – chciałem zaistnieć w tych surrealistycznych światach, które wykreował na płótnie. Malował on sny, jednak nie były to zwykłe sny, jakie znamy. Jego wizje przypominały raczej zanurzenie się w najgłębsze zakamarki ludzkiej podświadomości – miejsca pełne tajemnic, mroku i niepokoju. Jeśli kiedykolwiek widzieliście jego obrazy, wiecie dokładnie, co mam na myśli.
Zdzisław Beksiński, choć unikał nadawania tytułów swoim dziełom, stworzył własny, charakterystyczny język artystyczny, który był niczym podróż po surrealistycznych, postapokaliptycznych krainach. Jego obrazy są pełne zdeformowanych postaci, ruin miast, dziwacznych konstrukcji i organicznych form, które wydają się zawieszone między życiem a śmiercią, rzeczywistością a snem. Trudno oderwać wzrok, choć czasami budzą one prawdziwe uczucie grozy.
O Beksińskim mówiono: „portrecista koszmarów”. Zawsze fascynowało mnie to, jak Beksiński potrafił wykreować atmosferę, która balansuje między fascynacją a przerażeniem. Jego obrazy przypominają senne koszmary, które trudno opisać słowami, ale które zostają w pamięci na długo po przebudzeniu. Sam artysta powiedział: „Nie interesuje mnie, co maluję. Ważne jest, aby wywołać emocje.” I to właśnie emocje są kluczem do jego sztuki.
Kiedy patrzymy na jego prace, często widzimy zniekształcone, humanoidalne postacie – istoty, które jakby pochodziły z innego wymiaru. Ciała w stanie rozpadu, sylwetki skryte za maskami, ruiny miast, pustkowia. Wszystko to sprawia wrażenie opuszczenia, końca świata, który już nastąpił, a my stajemy się świadkami jego powolnej, bolesnej agonii. Mimo tego, co mogłoby się wydawać, Beksiński unikał przypisywania swoim pracom dosłownych znaczeń. „Obrazy są po to, aby je oglądać, nie interpretować” – mówił. Z tego powodu nie nadawał im tytułów, nie tłumaczył swoich wizji. Jego sztuka miała być przeżyciem na poziomie emocji, a nie logicznych interpretacji.
Zdzisław Beksiński przeszedł przez dwa główne etapy twórczości. W pierwszym, nazwanym „fazą fantastyczną”, stworzył swoje najbardziej rozpoznawalne obrazy. To tutaj pojawiają się postacie, które wydają się być w stanie nieustannej transformacji – z jednej strony przerażające, z drugiej jednak fascynujące. Jego kompozycje są pełne ruin, zdeformowanych sylwetek, dziwnych konstrukcji, które wydają się być pozostałością po jakimś dawno zapomnianym świecie. To ta faza twórczości przyniosła mu największe uznanie.
Później jego styl zaczął ewoluować. W „fazie barokowej”, która rozpoczęła się w latach 90., malarz zrezygnował z niektórych wcześniejszych motywów. Jego obrazy stały się bardziej abstrakcyjne, a kolory zaczęły dominować nad formą. Wciąż jednak zachowały swój charakterystyczny, niepokojący klimat.
Beksiński nie ograniczał się jedynie do malarstwa. Na początku swojej kariery zajmował się także fotografią, a jego podejście do tego medium było równie niekonwencjonalne. Eksperymentował z kompozycją, światłem i perspektywą, tworząc surrealistyczne obrazy, które budziły podobne emocje jak jego malarstwo. Jego fotografie były pełne tajemnicy, a niektóre z nich miały niemal teatralny charakter – przypominały kadry z sennego koszmaru, które mogłyby być fragmentami jakiejś nieznanej historii.
Rzeźba była dla niego kolejnym polem do eksperymentów. Jego trójwymiarowe prace były równie brutalne i organiczne jak obrazy – przypominały fragmenty ciał, czaszki, dziwaczne formy, które zdawały się nie należeć do tego świata. Były to twory mogące zamieszkiwać w koszmarnych wizjach, w które Zdzisław Beksiński tak często wprowadzał nas swoimi obrazami.
Zawsze zastanawiało mnie, co kryło się za fascynacją Beksińskiego tak mrocznymi tematami. Czy jego obrazy były odzwierciedleniem lęków? Może to była próba zmierzenia się z własnymi demonami? Artysta twierdził, że nie interesuje go filozoficzne przesłanie ani głębsze znaczenia, że malował to, co „czuł”. I może właśnie w tym tkwi tajemnica jego prac. Jego obrazy, choć mroczne i pełne cierpienia, są także formą ucieczki. Nie tylko dla niego, ale również dla nas, widzów. To, co wydaje się koszmarem, może być dla niektórych formą katharsis – sposobem na poradzenie sobie z własnymi lękami.
Dziś Zdzisław Beksiński jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystów na świecie. Jego prace inspirują filmowców, twórców gier, muzyków i pisarzy. Współczesna popkultura, szczególnie ta związana z tematyką grozy, często czerpie z jego wizji. Jego obrazy zdają się mówić coś uniwersalnego o ludzkiej naturze – o strachu, cierpieniu, ale i o fascynacji tym, co nieznane. Zdzisław Beksiński malował sny – sny, których większość z nas wolałaby nie śnić, ale które, gdy już raz zobaczymy, zostają z nami na długo. Jego obrazy to okna do innego wymiaru, gdzie piękno miesza się z grozą, a rzeczywistość ustępuje miejsca wyobraźni. Czy można malować tak, jakby fotografować sny? Beksiński z pewnością udowodnił, że tak.
Adam
Grafika:
https://bi.im-g.pl/im/a8/e9/12/z19830696AMP,Zdzislaw-Beksinski-w-1996-roku.jpg
https://beks.pl/wp-content/uploads/2017/02/175.jpg
https://offers.gallery/p-fc-ee-fcee4ca6a56f19c61598b5d0f380ed50500x500/obrazy-obraz-zdzisaw-beksiski-style-rne-wzory-ceny-opinie.jpg
https://ipla.pluscdn.pl/dituel/cp/ee/eerir1jc5p8147d955fw4e917nk89vgw.jpg
https://boszart.pl/wp-content/uploads/2017/08/2439-Zdzislaw-Beksinski-obraz.jpg
https://beks.pl/wp-content/uploads/2018/12/73x87-cm-1981_lowres.jpg
https://plndesign.pl/wp-content/uploads/2022/05/Obraz-Zdzislawa-Beksinskiego-8-1024x738.jpeg
https://muzeum.sanok.pl/images/stories/Beksinski/bexa_foto_art/fot_art_4.jpg
https://lifeinkrakow.pl/cache/images/watermark/uploads/gallery/2142/84c963fd6c4e796751a35e525077d5bf.jpeg
https://beks.pl/wp-content/uploads/2018/12/xg1_08_lowres_zlota_rama.jpg