25 marca 2023

Co w trawie piszczy?

 

       Czym jest poezja?

 

 

Czym jest poezja?

Niekiedy wydaje mi się, […]

że jest stawianiem elementarnych pytań o istotę istnienia,

podobnie jak czynią to filozofia i teologia.

Tyle tylko że stawia je we własnym języku.

I że są to często pytania, na które nie ma odpowiedzi.

(Ryszard Krynicki)

 

Przed czterema dniami, 21 marca obchodziliśmy  Światowy Dzień Poezji, który  został ustanowiony przez UNESCO  w 1999  roku. Jakie były pobudki tej decyzji? Nawet jeśli nie czyta się za często poezji, wypada mieć przynajmniej podstawowe wyobrażenie o tym, co się dzieje w tej dziedzinie literatury. To obowiązek  kulturalnego człowieka, czyli wykształconego, posiadającego ogólną wiedzę oraz zainteresowania,  a także otwartego na poznawanie.

W jakim celu powołano Światowy Dzień Poezji? Instytut Książki  informuje: aby promować jedną z najcenniejszych form wyrazu i tożsamości kulturowej  oraz językowej ludzkości. A promować warto, gdyż poezja odwołuje się do istoty człowieczeństwa, do uniwersalnych wartości  i jest (lub może być) płaszczyzną porozumienia  między ludźmi. Święto poezji zwraca uwagę na jej rangę, tym samym  zachęcając  do  wspierania  wszelkich  działań poetyckich na całym świecie. Ta inicjatywa wydaje się bardzo cenna, zwłaszcza w czasach, gdy czytelnicy niechętnie zdobywają się na intelektualny wysiłek zrozumienia poezji. Lenistwo, pośpiech życia, a może jego spłycenie? Z drugiej strony są też głosy (na przykład poeta Jarosław Klejnocki), że: Nowoczesna poezja stała się zbyt wyrafinowana dla przeciętnego odbiorcy. Zbyt hermetyczna. A powinna przecież wywoływać  refleksje i skłaniać do myślenia. Uważam, że jednak nie jest aż tak źle z  obecnie  tworzoną poezją, a odbiór literatury po prostu wymaga  gimnastyki umysłu.  Kreatywne myślenie jest potrzebne zarówno poecie, jak i czytelnikowi. Światowy Dzień Poezji stał się impulsem do promocji poezji, do jej czytania, pisania, a także wydawania. I robią to różne instytucje kulturalne. Dobrze jednak byłoby, aby również prywatnie sięgano po poezję  i  czerpano z jej intelektualnego oraz emocjonalnego bogactwa.

Czym jest poezja? Najpiękniej zdefiniował ją (nie definiując jednocześnie) Władysław Broniewski:  Nie wiem, co to poezja,//nie wiem, po co i na co,//wiem, że czasami ludzie//czytają wiersze i płaczą,//a potem sami piszą,//mozolnie i nieudolnie,//by od dławiącej ciszy//łkające serce uwolnić. O  tym,  że niełatwo  określić  istotę poezji, pisała również Wisława Szymborska: Niejedna chwiejna odpowiedź// na to pytanie już padła.//A  ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego//jak zbawiennej poręczy. Julia Hartwig – poetka – wyznawała: Odpowiedź na pytanie o istotę poezji jest mi nieznana. Wskazywała natomiast źródła poezji: szczególną wrażliwość oraz potrzebę osobistego i nowego wyrażenia  postrzegania świata. Poetka Anna Piwkowska pisała, że poezja jest tajemnicą, rodzajem żywiołowej mowy, transu i modlitwy jednocześnie. Takie rozumienie jest bliskie tym, którzy uznają poezję za efekt natchnienia. Anna Achmatowa widziała to tak: Ktoś – z dużej litery – dyktuje wiersz. Ryszard Kapuściński odczuwał, że poezja wydaje się być bliższa muzyce niż literaturze, ponieważ jest całkowicie subiektywna, zmetaforyzowana, oparta na wewnętrznych przeżyciach. Z drugiej strony,  istnieje też pogląd, że poezja to  wyłącznie  gra językowa. Można bez końca przytaczać próby  określenia istoty poezji,  podejmowane przez różnych twórców, a i tak  dojdzie się do wniosku, że jest ona bardzo trudna do zdefiniowania. A może zupełnie niedefiniowalna?

Nasi  (znani)  poeci. Nasi, czyli ci, którzy przechadzali się korytarzami gmachu Akademii Zamojskiej. Mam na myśli trzech twórców– Szymona Szymonowica, Stanisława Młodożeńca oraz Zdzisława Stroińskiego.  Znanych  w swoim czasie, a dziś niemal całkowicie  zapomnianych. Może więc święto poezji jest dobrą okazją, aby przynajmniej o nich wspomnieć.

Szymon Szymonowic był humanistą i wybitnym  poetą okresu odrodzenia, znanym między innymi  z cyklu Sielanek, nawiązujących do Teokryta i Wergiliusza, zgodnie z duchem tamtej  epoki. Był związany z Zamościem niemal od początku jego istnienia, a w latach 1593 -  1605  współpracował  z Janem Zamoyskim przy organizacji Akademii Zamojskiej. Wiadomo, że pomagał  zgromadzić  bibliotekę akademicką, wyposażyć drukarnię, a także opracować  nowoczesny program studiów. Szymonowic był także profesorem tej uczelni. Adam Witusik (pracownik UMCS) tak ocenia jego twórczość literacką: Szymonowic był w poezji mistrzem słowa. Pisał językiem zwartym, płynnym, pełnym prostoty i lekkości, a zarazem artystycznie wygładzonym. Nie było do jego czasów w poezji polskiej tyle uroku i wdzięku […]

Kilka wieków później (w latach 1923 – 1925) w tym samym gmachu, jako nauczyciel języka polskiego w  Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego, pracował poeta Stanisław Młodożeniec. Tutaj zorganizował  kółko dramatyczne, prowadził zajęcia z wiedzy o teatrze, czuwał nad redakcją czasopism młodzieżowych. Współpracował  również  z zamojskimi bibliofilami,  wygłaszał odczyty o poezji Leśmiana, a także pisał. Kim był jako poeta? Był twórcą związanym  z krakowską grupą futurystów i podobnie jak oni, uważał, że poezja powinna się wyrażać w formie dźwiękowej. A tematyka? Fascynacja cywilizacją i postępem. Oto próbka jego twórczości - „Wiek XX” (1921 rok): zawiośniało – latopędzi przez jesienność białośnieże./ - KINEMATOGRAF KINEMATOGRAF /KINEMATOGRAF… […] odwarszawiam komentuję osłoneczniam/ AEROPLAN AEROPLAN…

W tej samej szkole, lecz  jako uczeń Gimnazjum  im. Jana Zamoyskiego, przebywał  Zdzisław Stroiński. Później – już jako poeta i żołnierz – napisał:   Chwile z czasów, gdy byłem uczniem na zielono-złotawej prowincji, a może tylko kurzem na rynku, przylatują i przysiadają na dniach wąskich jak strzelnice starych murów. (…) Ale świat tamten zginął. I rzeczywiście tamten czas  przeminął,  gdyż urodzony w 1921 roku, poeta należał do tragicznego pokolenia Kolumbów, którego  wielu przedstawicieli  oddało życie za ojczyznę. Podobnie  stało się ze Zdzisławem Stroińskim  - zginął  w powstaniu warszawskim,  mając  zaledwie 23 lata. Jego dorobek poetycki nie jest tak obszerny jak rówieśników – Baczyńskiego czy Gajcego – lecz świadczy o wielkim talencie, wrażliwości  oraz  patriotyzmie. Szkoda, że jest niedoceniana i zapomniana.

W wierszu „Niektórzy lubią poezję” Wisława Szymborska, z właściwym  sobie sceptycznym podejściem do rzeczywistości, napisała:  Niektórzy –/czyli nie wszyscy./Nawet nie większość wszystkich, ale mniejszość./Nie licząc szkół, gdzie się musi,/i samych poetów,/będzie tych osób chyba dwie na tysiąc. Jeżeli tak jest (a chyba jednak jest!), to może trzeba było ustanowić Światowy Dzień Poezji, aby wielu z nas (przynajmniej  niejako  odgórnie) „zachęcić” do polubienia poezji.

Jolin

 

Grafika:

https://thumbnails.genial.ly/5ea6d53c901b6e44cc2d23da/pdf/e7e20720-0496-43a1-ad15-813917d03af1.png

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvwon2yTlCS5tpXRRHA6H13ahxS4-zXj6FCH1zJ7HNnTJ3h02yUXsCcmZM6t7hn6wf2-SZbBncroxyk5QzLvROJOEyY4J9d8B12_kK4k2Tx8mI5NcotfqRUu8a4d2hA-7hwXJxHUK3_xWK/s2048/Yellow+and+Blue+Face+Mask+Photography+Safety+Culture+Poster.png

https://thumbnails.genial.ly/5e6a7f6028d5500fa3315c09/screenshots/49785595-34b3-4ed9-971b-4747c5cd3e5a.jpg

18 marca 2023

Co w trawie piszczy?

 

   Kawiarnie ze zwierzętami

 

 

Serce człowieka można poznać po tym,

jak traktuje zwierzęta.

(Immanuel Kant)


Kto z nas nie lubi wypić smacznej  kawy czy herbaty w dobrym towarzystwie? Nikt nie powiedział jednak, że dobrego towarzystwa nie może stanowić pies czy kot. Otóż, może! I tak zrodził się pomysł na pierwszą kocią kawiarnię. Powstała ona w 1998 roku w Tajwanie i nazywała się Cat Flower Garden. To miejsce  szybko stało się popularne, przyciągając nawet  turystów, a sama idea wypicia kawy i spędzania czasu w kocim towarzystwie  rozprzestrzeniła się po całej Azji, później po Stanach, aż w końcu w 2015 roku dotarła do Krakowa. Obecnie jednak z tego typu kawiarni najbardziej znana jest Japonia, w której poza kotami  można spotkać psy, sowy, króliki czy nawet kapibary! (zdjęcie wyżej).

Nie trzeba wyjeżdżać na koniec świata, aby  się napić  doskonałej kawy  w przyjemnym otoczeniu. Półtorej godziny drogi od Zamościa, w centrum Lublina znajduje się Mrau Cafe (zdjęcie wyżej), będąca pierwszą i jedyną w Lublinie kawiarnią, w której klientom towarzyszą mruczki. Kawiarnia swoje otwarcie miała już w 2017 roku i od tego czasu zadowala swoich klientów. Mruczki są chętne do zabawy oraz pieszczot. W ofercie kawiarni, oprócz możliwości spędzenia czasu z kociakami, jest także bogate  menu. Klienci mogą skosztować wypieków, wielu rodzajów kaw i herbat oraz innych napojów, jak również zjeść wytrawne lunche. Jednak jak przystało na takie miejsce, obowiązuje w nim regulamin, na przykład: kotów nie bierzemy na ręce, nie budzimy, nie karmimy, nie hałasujemy. No i kawiarnia nie odpowiada za szkody wyrządzone przez kocich rozbójników. Koty w  Mrau Cafe  pochodzą ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie. Kawiarnia  jest tylko ich doraźnym domem, dlatego czekają na adopcję. Tymczasowi  ich opiekunowie bardzo starannie wybierają przyszłych właścicieli i następnie podpisują z nimi umowę. Na miejsce zaadoptowanego kota pojawia się nowy zwierzak ze schroniska, który także liczy na dobry dom.

Kocie kawiarnie zapewniają  mruczkom dobre traktowanie, ale również  edukują i uświadamiają gości. Dzięki stosowaniu się klientów do regulaminu mruczki są spokojne i radosne oraz mają  ochotę  na  zabawy  z  ludźmi. Na przykład w Warszawie przy ulicy Narutowicza  powstała  Miau Cafe (ostatnie zdjęcie). Na jej stronie czytamy: to przytulne miejsce zamieszkane przez koty, serwujące pyszną kawę i ciasta. Można u nas zrelaksować się z przyjaciółmi przy kawie, popracować w spokoju przy komputerze czy przyjść i spędzić chwilę z kocimi lokatorami. W Polsce powstają kawiarnie  nie tylko z kotami, lecz  także  z pieskami czy z królikami. W Krakowie przy ulicy Długiej bez problemu trafimy na urocze miejsce pod nazwą Bunny Cafe (zdjęcie wyżej). Ta kawiarnia jest jednocześnie schroniskiem dla królików i przeprowadza liczne zbiórki na rzecz różnych akcji charytatywnych.

Kocie kawiarnie, ze względu na swoją rosnącą popularność,  także stają się tematem utworów literackich. Anna Solyom, autorka książki „Kocia kawiarnia”, sięgnęła właśnie po ten  temat, by pokazać, jak pozytywnie wpływa na człowieka kontakt z kotem. Na stronie wydawnictwa można przeczytać:  Ta książka jest ciepła i przytulna jak miłe kocie futerko. […]jest pięknie wydana i pełno w niej kocich mądrości, które warto wykorzystać w swoim ludzkim życiu. Rzecz dzieje się w barcelońskiej kawiarni, w której mieszka siedem kotów. Głowna bohaterka –Nagore – nie lubi kotów. Do czasu! To one dają jej najważniejsze lekcje życiowe. Okazuje się, że od kotów można nauczyć się spokoju i radości z życia. Warto przeczytać tę książkę, zwłaszcza że pochłania się ją jednym tchem.

Zachęcamy  do odwiedzania kawiarni ze zwierzętami. To dla większości nowe doświadczenie, ale może się okazać bardzo przyjemne i pożyteczne. Nie tylko o wypicie kawy przecież chodzi, ale  o coś ważniejszego – o wspieranie inicjatywy pomocy schroniskom. Jedna z kawiarni zachęca: Wypij kawę, pogłaszcz kota, zaadoptuj! Inna z kolei zaprasza:  Usiądź wygodnie, zrelaksuj się! Zamów aromatyczną kawę. A może skusisz się na jakieś ła- kocie? Mamy te słodkie i te mruczące… Rozejrzyj się wkoło i poznaj naszych puchatych mieszkańców […] Naszych podopiecznych można adoptować. Może właśnie Ty przytulisz któregoś mruczka do serca?

 Ola i Zosia

Grafika:

http://wybywam.com/wp-content/uploads/2018/03/kociakawiarnia01.jpg

https://spottedlublin.pl/wp-content/uploads/2016/06/13344764_1738973243051771_1894587161683048988_n-e1465535103760.jpg

https://bunnycafe.pl/lib/ly5oa0/JPEG-3-l5h6soaj.jpg

https://bi.im-g.pl/im/d7/ab/12/z19577815IER,Kawiarnia-Miau-Cafe--pierwsza-kocia-kawiarnia-w-Wa.jpg