Moja podróż do Chin
千里知行, 始於足下
Podróż na tysiąc mil
zaczyna się od pierwszego kroku.
(przysłowie chińskie)
Zespół Pieśni i Tańca Zamojszczyzna, do którego należę,
uczestniczył w Changzhou International Folk Art Week w Chinach. Odwiedziliśmy między
innymi takie miasta jak: Changzhou, Hangzhou oraz Szanghaj. To niesamowita
podróż, podczas której miałam możliwość zobaczenia wielu zabytków, ale też
poznania innej kultury, kuchni, ludzi, krajobrazów. Ten wyjazd był okazją do zobaczenia, jak potężnym krajem
są Chiny.
Miejsca. Po trwającej ponad 10 godzin podróży dotarliśmy do Changzhou. Jest to miasto położone we
wschodnich Chinach nad Wielkim Kanałem Jangcy. Organizatorzy festiwalu przygotowali
nam nocleg w 4- gwiazdkowym hotelu - Olympic Mingdu Hotel. Restauracja hotelowa
oferowała typowe dla chińskiej kultury dania: pierożki na parze, różne rodzaje
mięs, ryby, owoce morza oraz wiele innych, więc próbowaliśmy chińskich
specjałów, chociaż mniej odważni mogli zjeść frytki i pieczonego kurczaka. Gdy
mieliśmy okazję jeść poza hotelem, zobaczyliśmy, w jaki sposób jedzą Chińczycy.
Siedzą przy okrągłych stołach, na których znajduje się obrotowa płyta. Na
płycie leżą liczne dania, których każdy może spróbować za pomocą pałeczek.
Mieliśmy okazję zobaczyć też ogromne pola herbaty oraz skosztować jej licznych
gatunków. Zaskakujące jest to, jak różni się ona smakiem oraz kolorem od znanej
nam herbaty, którą przygotowujemy w domu. Nie dodaje się do niej ani cukru, ani cytryny
czy mleka. Podczas pobytu w Changzhou (czteromilionowym!!! mieście)
odwiedziliśmy Changzhou Chinese Museum – zapoznaliśmy się z historią miasta
oraz zobaczyliśmy liczne eksponaty. Zwiedzaliśmy też Wodne Miasto z pięknymi
budowlami otoczonymi wodą oraz różnoraką
roślinnością. Kolejnym miastem w naszej podróży było Hangzhou. Zwiedziliśmy tam wybrzeże jeziora West Lake oraz piękny
park na jego obrzeżach.
W programie naszego
wyjazdu były targi Word Leisure EXPO, a także mogliśmy zobaczyć miejsce, gdzie odbył się
szczyt G20. Następnego dnia był wyjazd do
FuYang District, gdzie mogliśmy zrobić zakupy w pobliskim centrum
handlowym. Pewnego dnia wybraliśmy się na Hefang - miejsce z pięknym punktem widokowym na górze Yunju Mountain. Pozostałymi atrakcjami
były: pokaz tai chi oraz rejs po kanale łączącym Hangzhou z Pekinem oraz oglądanie pola herbaty.
Podczas pobytu w Szanghaju wybraliśmy się na punkt
widokowy - Bund nad rzeką Huang Pu, skąd można było podziwiać panoramę miasta.
Szanghaj, największe miasto w Chinach, pokazuje, jak rozwinięty i nowoczesny
jest ten kraj.
Ludzie i kultura. Mieliśmy okazję zobaczyć chińską paradę. Stroje,
taniec, muzyka, a nawet instrumenty Chińczyków różnią się od naszych. Zresztą,
różnice kulturowe widać było na każdym kroku. Chociażby w edukacji. Już w
szkole podstawowej dzieci mieszkają w akademikach/bursach szkolnych pod opieką
nauczycieli, a nie w domu rodziców. Są zdane na samych siebie i uczone
samodzielności od małego. Odwiedziliśmy też szkołę artystyczną, gdzie młodzież
doskonali swoje talenty podczas wyczerpujących i rygorystycznych treningów. Zaskoczyło
nas, że Chińczycy nie znają języka angielskiego - podczas naszego
dwutygodniowego pobytu spotkaliśmy może kilka osób znających ten język. Poznałam
nauczycielkę języka angielskiego, ale nawet
ona miała pewne trudności w wypowiedzeniu niektórych słów. W Chinach są
ważne perfekcyjna organizacja oraz
punktualność. Gdy ktoś nie zjawił się na czas, organizatorzy nie czekali na
niego i odjeżdżali. Punktualności musieli
dopilnować nasi opiekunowie, gdyż za
najmniejsze spóźnienie byli karceni. Podczas pobytu w hotelu zorganizowaliśmy
dyskotekę, na którą zaprosiliśmy naszych
opiekunów, osoby w wieku od 18 do 20 lat. Gdy włączyliśmy muzykę, okazało się, że Chińczycy nie tańczą
do muzyki disco polo. Dopiero później się do niej przekonali. Podczas
podróży wstępowaliśmy zarówno do ogromnych
centrów handlowych, jak i do przydrożnych sklepików. Sprzedawcy, często
natarczywi, potrafili zejść z cenny nawet o 100 juanów, aby tylko sprzedać produkt. W niektórych
domach handlowych można znaleźć liczne podróbki butów, torebek czy ubrań, co jest zresztą powszechne w
Chinach. Zaskakująca, a czasami uciążliwa była reakcja ludzi na naszą inność. Kiedy
przechodziliśmy przez ulicę, obserwowali nas, oglądali się za nami, a nawet wskazywali palcami.
Chińczycy często podchodzili do nas i prosili o wspólne zdjęcie. Tak było w
szkole artystycznej, w której grupa uczniów poprosiła nas o wspólne zdjęcie. Pozowaliśmy więc do zdjęć,
niekiedy nawet przytuleni do siebie. Duże zainteresowanie wzbudził kolega z
jasnymi włosami. Każda dziewczyna chciała mieć z nim zdjęcie, jedna nawet
rozpłakała się ze szczęścia. Oprócz sympatycznych reakcji Chińczyków, zdarzały
się też niemiłe sytuacje. Niektórzy ludzie stawali nagle przed nami, wyciągali telefon i zrobili zdjęcie, a następnie odchodzili
bez słowa. Najczęstszym środkiem
transportu spotykanym w Chinach są skutery. Ulice są nimi przepełnione,
powstają nawet specjalne pasy dla tych pojazdów. Chodniki pełnią rolę parkingu,
a Chińczycy często zostawiają swoje pojazdy bez żadnych zapięć.
Podróżowanie to świetny
sposób poznawania świata. Wyjazd do Chin był moją pierwszą azjatycką podróżą.
Przeżyłam wiele. Zetknęłam się z nową kulturą, zobaczyłam niezwykłe miejsca,
poznałam nowych ludzi oraz ich środowisko. Przekonałam się, jak różni są ludzie
i ich zachowania. Pozostały mi wspaniałe wspomnienia, którymi postarałam się z
Wami podzielić. Uważam, że każdy, o ile
ma taką możliwość, powinien odwiedzić Chiny. Ja na pewno nabrałam ochoty, by wybrać
się tam jeszcze raz.
Olga
Grafika:
zdjęcia własne
Zazdroszczę takiej podróży! Nie sądziłam, że chińska herbata smakuje inaczej niż ta,którą pijemy codziennie w domu. Mam ochotę zasmakować tej z azjatyckiego kontynentu. Czytając Twój wpis zwróciłam uwagę na różnicę kultur, tradycji i upodobań Polaków i Chińczyków. Mam nadzieję, że kiedyś też będę miała okazję odwiedzić ten kraj.
OdpowiedzUsuńDziwiliście się, że Chińczycy nie znają angielskiego. A ja pytam, ilu Polaków zna ten język?
OdpowiedzUsuńNo to popisaliście się tym disco polo! Musieli rzeczywiście być w szoku – nie zetknęli się przecież z muzyką chodnikową/podwórzową, wywodzącą się z tradycji polskich wesel i zabaw.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie kazaliście im tańczyć krakowiaka albo oberka.
Będąc stosunkowo niedawno w Niemczech miałem okazję przekonać się o tym, jak wiele różnic jest pomiędzy państwami. Oczywiście nie oznacza to, że nic nas nie łączy, co z nie zmienia jednak faktu, iż każdy kraj ma swoją indywidualną kulturę. Bardzo dobrze, że coraz częściej słyszy się o takich wyjazdach, bo tak jak jeszcze całkiem niedawno nie miałyby one dla mnie większego znaczenia, tak teraz jestem przekonany, że odgrywają bardzo dużą rolę w kształtowaniu człowieka.
OdpowiedzUsuńZ Twojej relacji wynika, że podróż była fascynująca. Super, że miałaś okazję przeżyć taką przygodę, poznać nowych ludzi i kulturę innego kraju. Sama na razie nie mogę pozwolić sobie na taki wyjazd, ale cieszę się, że Tobie się udało!
OdpowiedzUsuń