3 kwietnia 2016

Językowe potyczki

      
          Profesjolekt  lekarzy


    

                          
                        Są słowa, które trudno przeczytać 
i  jeszcze trudniej wypowiedzieć. 
Studenci medycyny uczą się ich niemal  jak obcego języka, 
powtarzając sylabami: (…)
fakoemulsyfikacja zaćmy
ze wszczepem z trabekulektomią
i irydektomią przeciwjaskrową.
                                                                     (Agata Pustułka)


                                                              II  NAGRODA
          W  VII SZKOLNYM KONKURSIE WIEDZY O JĘZYKU POLSKIM
 
Szanowna Komisjo, Drodzy Słuchacze!    
Chociaż może powinnam  raczej zacząć: Potencjalni Pacjenci. Każdy z nas miewa bowiem  problemy zdrowotne. W momencie, kiedy domowe sposoby przestają działać, udajemy się do lekarza. Czasami to zwykłe przeziębienie, czasem jednak sprawa jest poważna i trafiamy do szpitala. I wtedy najczęściej jesteśmy bombardowani niesłychaną ilością niezrozumiałych słów i mrożącymi krew w żyłach nazwami chorób. Język używany przez lekarzy jest dla nas niczym czeski film.

W swojej pracy,  razem z głównym bohaterem serialu medycznego Dr House i personelem szpitalnym    z  Chirurgów, chciałabym zgłębić ten temat. Wcielmy się na chwilę w postać słynnego diagnosty Gregorego House’a. Wczesny ranek. Dzień rozpoczynamy od przeraźliwego pisku szpitalnego pagera, który, niczym całodobowa sekretarka, na bieżąco dostarcza nam gorących informacji. Oho, to Ordynator, potocznie zwany Papą Smerfem. Zapowiada się ciekawy dzień. Szklane drzwi szpitala klinicznego Princeton - Placeboro, który stał się dla House’a domem, rozsuwają się. Od początku panuje tam gwar i zamieszanie.  W poczekalni widzimy oczekujące rodziny pacjentów, pomiędzy którymi krzątają się Panie Pigułki. Tę nazwę nadali im lekarze i choć brzmi ona sympatycznie, to jednak delikatnie umniejsza jakże znaczącą rolę pielęgniarek.  House jest najlepszy. Dostaje tylko nietuzinkowe przypadki. Jednak w żargonie medycznym lekarze tacy jak on są określani jako Krokodyle – okrutni, bezpośredni, zdystansowani, bez serca. W pewnym sensie taki jest. Każdy pacjent jest dla niego tylko sprawą. Określany w serialu jako przypadek stanowi jedynie zagadkę, którą trzeba rozwiązać. Diagnoza to układanka, a objawy, ich przyczyny i skutki są puzzlami.

Kolejny pacjent z  problemami na autostradzie. Cała dzielnica stoi w korku. Ciężarówki, karetki  i inne pojazdy nie  mogą dojechać. A to wszystko przez zatkane rury. Ale co to ma wspólnego z medycyną? Można by powiedzieć, że to arterioskleroza w błonie wewnętrznej i środkowej tętnic, paraliżująca pracę całego układu krwionośnego, która spowodowała niedotlenienie części obszaru mięśnia sercowego i jego martwicę. Ale po co jeszcze bardziej straszyć pacjenta. Język lekarski ma cechy stylu naukowego i jest przesiąknięty obcojęzycznymi zapożyczeniami, zwłaszcza z języka łacińskiego. W takiej wersji nawet najdrobniejszy uraz brzmi bardzo poważnie i może budzić przerażenie. Weźmy najprostszy przykład: dystorsja stawu skokowego. Myślę, że każdy z nas poczułby się spokojnie słysząc od razu, że chodzi tylko o skręconą kostkę.  Ogólnie dowiedzionym faktem jest to, że mniej boimy się rzeczy, które znamy. Wrócę jednak do poprzedniego przykładu drogowego… Z korkiem samochodowym chyba każdy miał do czynienia. Autostrada to naczynia krwionośne, w których poruszają się ciężarówki transportujące tlen, czyli erytrocyty, leukocyty, a więc straż pożarna przyjeżdżająca na miejsce wypadku i wiele innych pojazdów. Zatkane rury to tętnice zalepione przez blaszki miażdżycowe, natomiast dzielnica to układ narządów, w tym wypadku układ krwionośny.

Życie w szpitalu budzi się tak naprawdę dopiero, gdy pacjent przestanie być stabilny, czyli gdy jego życiu zacznie zagrażać niebezpieczeństwo. Zwiastują to alarmujące dźwięki maszyn monitorujących stan zdrowia chorego. Serce przestaje bić. Zaczyna się gimnastyka. Tak lekarze określają reanimację. Kiedy jednak nic nie pomoże, będą strzelać. Ładują łyżki i strzelają prosto w serce chorego, czyli rozpoczyna się defibrylacja. Pacjent stabilizuje się, jednak bardzo często okazuje się, że niezbędna będzie operacja. Graliście kiedyś główną rolę  w sztuce? Mieliście własny recital? Tak właśnie przebiega operacja, nazywana często przedstawieniem teatralnym. Wszystkie oczy asystentów, pielęgniarek skierowane są na was. Musicie zrobić to, co chcą zobaczyć. Sala operacyjna przez chirurgów jest często określana jako scena teatralna, a on sam jest niczym aktor czy dyrygent. Znajdują się tam odpowiednie dekoracje i nakrycia stołu operacyjnego, kostiumy i maski w postaci lekarskich kitlów, skalpele  i inne narzędzia jako rekwizyty dopełniające całości. Trzeba jeszcze stworzyć choreografię, czyli z ogromną precyzją zaplanować każde cięcie. Jedyna różnica polega na tym, że w chirurgii nie ma próby generalnej.
Jednak praca lekarza, a zwłaszcza chirurga, najbardziej komplikuje się  w momencie konfrontacji z pacjentem lub jego rodziną, szczególnie jeśli trzeba przekazać złe wieści. Wymaga to wiele cierpliwości, siły psychicznej, ale przede wszystkim empatii. W związku z tym lekarze dopuszczają się drobnych oszustw i niedopowiedzeń, nierzadko wykorzystując  w tym celu eufemizmy. Często nie wspominają o bólu pooperacyjnym, mówiąc jedynie o  pewnym dyskomforcie. Najczęściej jednak używają eufemizmów, kiedy trzeba poinformować o śmierci pacjenta. Mówią wtedy, że zasnął, odszedł, już się więcej nie obudzi lub chyba najczęściej:  zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy…

Podsumowując swoje wystąpienie, dochodzę do wniosku, że  nie da się jednoznacznie określić cech profesjolektu lekarskiego. Jest on bardzo zróżnicowany w zależności od specjalizacji lekarskiej  i osoby, z którą rozmawia doktor. Jedno jest pewne. Musi być on bardzo wyważony, gdyż źle dobrane słowa mogą wzbudzić panikę u pacjenta i pociągnąć za sobą poważne skutki. Wiele nieporozumień na linii lekarz -  pacjent wynika z różnic w wykształceniu, ale, jak pokazują badania, przede wszystkim ze strachu pacjenta i hipochondrii. I właśnie dlatego lekarze stosują eufemizmy czy obrazowe porównania, żeby zmniejszać odczucie strachu i dotrzeć do pacjenta. Pamiętajmy, że do komunikacji potrzebne są jednak dwie strony i w dużej mierze porozumienie zależy także od nas, potencjalnych pacjentów.

Jagoda

Grafika:
http://tapeta.filmweb.pl/130177/dr_house_wallpaper6_1024.jpeg
https://i1.wp.com/seriale.news/wp-content/uploads/2016/04/Greys-Anatomy-Chirurdzy.jpg?resize=777%2C437