Prawdziwe oblicze Wermachtu
Czy można przekonać żołnierza,
by po dwóch
nieprzespanych nocach
z werwą i bez strachu
ruszył na wroga?
Nie, ale można
spowodować, że to zrobi.
Biały proszek
zawsze skutecznie
podnosił żołnierskie morale.
(Kazimierz Pytko)
O Adolfie Hitlerze wiemy dużo, jednak wciąż zaskakują nas kolejne informacje na jego temat. Kto z Was - drodzy czytelnicy - wiedział, że niemal cała armia III Rzeszy z Führerem i jego formalnym zastępcą - Hermanem Göringiem na czele - kroczyła od zwycięstwa, będąc "na prochach". Narkotyki były codziennością niemieckiej armii - panaceum na ból, "eliksirem odwagi", "cudownymi pigułkami" - jak to określali sami żołnierze. Należały do ścisłej elity wunderwaffe, czyli cudownych broni, dzięki którym faszyści mieli odnieść sukces.
Niemiecki historyk oraz dziennikarz
Andreas Ulrich dotarł do raportów, które sugerują, że między kwietniem a
czerwcem 1940 roku służby medyczne Wehrmachtu złożyły zamówienie na 35
milionów tabletek pervitinu. Dlaczego? Ponieważ strategia
Blitzkriegu (wojny błyskawicznej) wymagała pokonywania dużych
odległości w jak najkrótszym czasie i wchodzenia do najcięższych walk z
marszu. Głównym składnikiem tego wspomagacza była metamfetamina która
miała pobudzać żołnierzy do działania. Ministerstwo Zdrowia Rzeszy
ostrzegało przed działaniem ubocznym zażywania tego typu leków, jednak środki
zapobiegawcze zostały zaniechane z powodu inwazji Niemiec na ZSRR. W
pierwszej połowie 1942 roku na Wschód wysłano około 10 milionów "cudownych
pigułek". Pewien lekarz donosił, że w styczniu 1942 roku oddział pięciuset
próbujących się wydostać z okrążenia żołnierzy - po kilkunastu godzinach marszu
przez śnieg sięgający do pasa -opadł z sił. Podano im wspomniane środki i po
pół godzinie zerwali się, spontanicznie ustawili w szyk bojowy i ruszyli dalej.
Niemcy prowadzili dokładne badania nad właściwościami podobnych pigułek ( z
między innymi metamfetaminą w składzie) głównie na więźniach
obozów koncentracyjnych.
Adolf Hitler był przeciwnikiem wszelkich
wspomagaczy, ale to się zmieniło w 1943 roku. Tryb życia prowadzony przez
wodza III Rzeszy to: brak ruchu, światła, świeżego powietrza i wielomiesięczne
pobyty w bunkrach oraz nieustanna praca osłabiająca
organizm. Dlatego Hitler znalazł na to
sposób: środki nasenne, przeciwbólowe oraz pobudzające. Pigułki te bazowały na substancjach takich jak:
atropina, strychnina, morfina oraz metamfetamina.
Marszałek Rzeszy Hermann Göring również zażywał podobne środki. Jego przygoda
z morfiną zaczęła się od Puczu Monachijskiego w 1923 roku. Wtedy został
postrzelony, a w trakcie kuracji
uzależnił się od narkotyków. Zdołał jedynie zastąpić morfinę łagodniejszą
dihydrokodeiną. Połykał codziennie 10 pastylek, ale w okresie silnych
napięć - nawet 100. To powodowało
wybuchy złości w trakcie spokojnych
zebrań, zgłaszanie absurdalnych rozwiązań różnych problemów (np.: proponował budować lokomotywy z betonu, a zaoszczędzoną stal wykorzystywać do
produkcji czołgów). Po zażyciu pigułek często popadał w błogostan. Wówczas
wręcz z anielskim spokojem i obojętnością przyjmował
doniesienia o największych klęskach Luftwaffe. Gdy przedawkował narkotyki, zmieniał się w
gwiazdę filmową. Miał polakierowane
na czerwono paznokcie i wyraźnie uszminkowaną twarz, wielką broszkę na aksamitnym szlafroku - tak go opisywał minister
uzbrojenia Albert Speer.
Jeśli myślicie, że jedynie źli żołnierze Hitlera używali narkotyków do wzmocnienia woli walki i tłumienia strachu przed śmiercią, a alianci "świadomi wyższych idei" tego nie robili, to się mylicie. Metody sztucznego stymulowania żołnierzy są jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic wojskowych. Ta zagadkowość budzi wielką ciekawość, jednak wiele z sekretów pozostanie na zawsze nieodkrytych.
Jeśli myślicie, że jedynie źli żołnierze Hitlera używali narkotyków do wzmocnienia woli walki i tłumienia strachu przed śmiercią, a alianci "świadomi wyższych idei" tego nie robili, to się mylicie. Metody sztucznego stymulowania żołnierzy są jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic wojskowych. Ta zagadkowość budzi wielką ciekawość, jednak wiele z sekretów pozostanie na zawsze nieodkrytych.
Mati
Grafika:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/52/Bundesarchiv_Bild_183-B15023%2C_Ausbildung_bei_der_Wehrmacht.jpg/180px-Bundesarchiv_Bild_183-B15023%2C_Ausbildung_bei_der_Wehrmacht.jpg
https://i.wpimg.pl/O/644x393/i.wp.pl/a/f/jpeg/30827/article-1371512-0b6757ff00000578-341_468x286.jpeg
http://www.germaniainternational.com/images/goringgermanyreborn.jpg
Bardzo ciekawy post. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że właśnie taki sposób na wytrzymałość mieli Niemieccy żołnierze. Metamfetamina, wspomniana w poście, jest pochodną amfetaminy. W USA jest dostępna jako lek w celu leczenia ADHD i otyłości pod nazwą handlową Desoxyn. Metamfetamina została po raz pierwszy zsyntetyzowana w 1893 r. z efedryny przez japońskiego chemika Nagayoshi Nagai. Jest bardziej toksyczna od amfetaminy – jej duże dawki powodują skrócenie drzewa neuronowego w ośrodkowym układzie nerwowym.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, jeden z ciekawszych jakie czytałem. Interesują mnie tematy związane z wojną i cieszę się, że mogłem dowiedzieć się czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńAby niemieccy piloci nie mogli zasnąć i przez cały lot pozostać w skupieniu, dostawali czekoladę z amfetaminą.
OdpowiedzUsuńPodczas wojny możliwe było, że narkotyki przyjmowały wojska alianckie. Załogi brytyjski eskortowców, które walczyły z niemieckimi okrętami podwodnymi musiały pozostać w skupieniu nawet przez kilka dni. Lekarz pokładowy wstrzykiwał środki kapitanowi, który przez kilkanaście dni tropił okręt nieprzyjaciela. Five o`clock', czyli herbata wypijana w okolicach godziny 17.00 miały utrzymywać żołnierzy przy normalności.
Przyjmowanie narkotyków nie tylko dotyczyło państw w czasie II wojny światowej. Polska armia już za czasów panowania Mieszka I zjadała jakieś grzybki. Największy problem był w czasach służby zasadniczej. Pojawiały się specjalne raporty w tej kwestii. Gdy podjęto decyzję o uzawodowieniu, problem ten zdecydowanie ograniczono.
Zażywanie narkotyków przez niemieckich żołnierzy, tłumaczy również ich agresywne zachowanie. Często zastanawiam się jak człowiek może być zdolny do tak nie ludzkich czynów i okrucieństwa wobec drugiego człowieka. Teraz już wiem, że duże znaczenia odegrała tutaj metamfetamina i inne środki pobudzające. Cieszę się, że pojawił się taki post. W podręczniku od historii na pewno bym tego nie wyczytał, a warto wiedzieć do jakich działań posuwali się oficerowie niemieccy, Wehrmacht i odziały SS, aby osiągnąć swój cel.
OdpowiedzUsuńNarkotyki mają zły wpływ na człowieka, dlatego Niemcy przegrali wojnę. W obecnych czasach wiele ludzi ucieka w używki, myśląc, że to pomoże im uniknąć problemu.
OdpowiedzUsuńUważam, że Niemcy nie przegrali głównie przez narkotyki, ale na pewno im nie pomagały. Zgodzę się z drugą częścią twojej wypowiedzi. Niezależnie od wieku, wielu ludzi popada w ten śmiertelny nałóg wiedząc, że nie przyniesie im to ulgi.
UsuńW 1944 roku naziści na polecenie Hitlera pracowali nad pigułką, która „mogłaby utrzymać walczących żołnierzy w gotowości bojowej przez nienormalnie długi czas”. Powstała mieszanka zawierająca kokainę, metamfetaminę oraz morfinę dostała kryptonim D-IX. Testowana byłą na grupie 18 więźniów) obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, którzy obciążeni 20 kilogramowym bagażem na plecach, chodzili w kółko bez odpoczynku przez 24 godziny, robili w tym czasie około 90 kilometrów zanim padali martwi z wycieńczenia. Biorąc pod uwagę wyniszczenie organizmu więźniów, ich słabość strach pomyśleć co by było gdyby ta pigułka weszła do produkcji masowej i była dystrybuowana wśród zdrowych, silnych i wyszkolonych żołnierzy Wehrmachtu.
OdpowiedzUsuńW ostatnich dniach wojny Hitler stosował krople do oczu z kokainą. Miały mu pomóc w utrzymaniu "trzeźwego umysłu". Nie mógł już jednak prawie chodzić, garbił się, a od pewnego czasu trzęsły mu się ręce, co niektórzy uważają za skutek choroby Parkinsona.
OdpowiedzUsuńNiemieccy piloci dostawali np. czekoladę z amfetaminą, by nie zasnąć i praktycznie przez cały lot pozostawali w najwyższym skupieniu, nawet przez kilkanaście godzin.
OdpowiedzUsuńNa łamach strony "Polska The Times" ukazał się interesujący artykuł, opisujący narkotykowe praktyki stosowane w Wehrmachcie:
"Do armii niemieckiej w trakcie wojny wcielano coraz młodsze roczniki poborowych. Nastoletni chłopcy, którzy z przerażeniem myśleli o potyczkach na polu bitwy, po przyjęciu narkotyku nagle stawali się żądnymi walki szaleńcami."
Jak widać, narkotyki w tamtym okresie nie tylko wspomagały żołnierzy fizycznie, ale i psychicznie.
Hitler spożywał olbrzymie ilości różnych leków oraz narkotyków. Był on hipochondrykiem. Szacuje się, że przyjmował około 80 różnych specyfików ! Narkotyki i inne leki odurzające podawał mu jego osobisty lekarz Theodor Morell znany jako "Doktorek". Adolf Hitler był do tego stopnia uzależniony, że zażywał narkotyki nawet przed ważnymi spotkaniami, np. przed spotkaniem z Mussolinim w 1943 roku.
OdpowiedzUsuńOfiarami narkotyków stali się także sami wojskowi lekarze pracujący nad nowymi wspomagaczami dla żołnierzy. Nowe substancje, ale też ich znane już składniki, medycy testowali na sobie. „Zaczynaliśmy dzień, wypijając szklankę koniaku i biorąc po dwa zastrzyki z morfiny. W południe dobrze działa kokaina, a wieczorem Hyoskin, alkaloid uzyskiwany z roślin i stosowany w produkcji leków" – wspominał w maju 1940 roku doktor Franz Wertheim. Niemcy mieli z kogo brać przykład – zapiski osobistego lekarza Hitlera dowodzą, że sam Führer przyjmował dożylnie metamfetaminę przynajmniej od 1942 roku, a oprócz niej 72 innych substancji i leków.
OdpowiedzUsuńNiemcy używali narkotyków jako środek napędowy, pobudzający i utrzymujący przy sile. Zachowały się fragmenty dziennika Odd Nansena (późniejszego współtwórcy UNICEFu), który – jako więzień Sachsenchausen – obserwował ze swojego baraku eksperyment działania kokainy i amfetaminy na żołnierzy. Zapisał: „ Maszerujący mogli pokonać do 90 kilometrów bez odpoczynku. Są królikami doświadczalnymi, na których wypróbowuje się nowo wynalezioną pigułkę energetyczną. Na początku jeszcze pogwizdywali lub śpiewali, ale po pierwszej dobie marszu większość z nich padła”. Eksperymentatorzy byli bardzo zadowoleni i odnotowali, że „niektórym uczestnikom wystarczyły przy całodobowym marszu zaledwie 2-3 pauzy do regeneracji sil. A ponadto „szczególne wrażenie robi brak potrzeby snu, wyłączenie wrodzonych skłonności i woli”.
OdpowiedzUsuńŚrodki psychoaktywne stosowane były w wojsku już przez wikingów. Berserkerzy, elita skandynawskich wojsk, która potrafiła wywołać u siebie szał bitewny, dający nieludzką siłę, żądzę krwi i pogardę dla śmierci zażywała przed walką grzyby halucynogenne. W konsekwencji takiego zachowania po walce zapadali w ciężki, wielodniowy sen.
OdpowiedzUsuńInteresujący post !! Czytając go zmieniłam wyobrażenie o żołnierzach III Rzeszy. Nigdy nie sądziłam że Adolf Hitler brał narkotyki.
OdpowiedzUsuńNie sądziłem, że podczas wojny korzystano z takich "wspomagaczy", nie sądziłem również, że narkotyki miały zastosowanie w tak odległym czasie
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że Niemcy posuwali się do zażywania takich środków podczas wojny. To tłumaczy ich zachowanie. Zawsze zastanawiałam się co było źródłem tego okrucieństwa i bezwzględności, teraz już wiem. Bardzo ciekawy post.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że wtedy też zażywano narkotyki. Przecież pobudzały one do działania, ale też miały na celu otumanić żołnierzy, by nie mieli skrupułów w mordowaniu innych.
OdpowiedzUsuńKto by się spodziewał? Naprawdę ciekawy post.. ile jeszcze tajemnic kryje za sobą II wojna? Z pewnością to, co wiemy dzisiaj to tylko mała część..
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post.Po klęskach na froncie wschodnim specyfik, który uczyniłby żołnierzy zdolnymi do walki w każdym momencie i wzmacniał ich ducha bojowego, dołączył do desperacko poszukiwanych przez nazistów wunderwaffen - cudownych broni. Z efektami prac chemików jako pierwszy zapoznał się w połowie 1944 r. dowódca specjalnych jednostek marynarki wojennej wiceadmirał Helmut Heye. Za jego zgodą pigułkę oznaczoną kodem D-IX przetestowano na załogach dwóch okrętów podwodnych. Wyniki uznano za znakomite, gdyż preparat działał jak silny środek dopingujący o przedłużonym wpływie - zwiększał odporność na zimno, stres, wysiłek i ból. Na szerszą skalę nie zdążono go już jednak wprowadzić. Z przejętej przez aliantów dokumentacji wynika, że "medyczna wunderwaffe" zawierała dobrane w odpowiednich proporcjach kokainę, metamfetaminę i pochodne morfiny.
OdpowiedzUsuńW opracowaniu na temat użycia stymulantów w warunkach bojowych, przygotowanym dla armii USA, można przeczytać: „Sukces w walce to nie kwestia bycia fair w stosunku do przeciwnika, lecz kwestia siły, a żeby wygrać, trzeba korzystać z każdej przewagi. Stosowanie narkotyków i wspomagaczy przez sportowców może być niemoralne, ale wojna to nie zawody sportowe”.
OdpowiedzUsuńCiekawy post. Słyszałem już kiedyś o tym. Żołnierzom podawało się narkotyki aby zwiększyć ich walory bojowe, pobudzić ich do walki, ale nie tylko. Podczas wojny żołnierze są narażeni na ciężki urazy psychiczne. Najczęstszymi ofiarami byli i są snajperzy, wiąże się to z tym, że normalny szeregowy walczący na froncie zabija "w obronie własnej". Podczas gdy jest pod ostrzałem musi się bronić strzelając do wroga. Inaczej jest ze snajperem, on strzela do przeciwnika często niezagrażającego jogo życiu. Często profesjonalni snajperzy szkoleni są przez wiele lat aby później oddać jeden strzał i zakończyć swoją karierę. Dlaczego? Ponieważ łatwo wtedy wpaść w trałmę, dostać urazu na psychicę. Inaczej było podczas drugiej wojny światowej. Żołnierzom SS, którzy wykonywali wyroki śmierci aby nie popadli oni w depresję i stali się bez urzytecni podawano środki odurzające. Dzięki nim mogli oni zabijać bez skrupułów, nie raz śmiejąc się w oczy swym ofiarom. To brutalne ale takie były realia wojny, żołnierz który nie umie wykonać rozkazu staje się bezużyteczny, a na to nie można sobie pozwolić.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Dotąd nie wiedziałem tego i naprawdę rozjaśniło mi to sytuacje jaka działa się w III Rzeszy. Wtedy nikt nie liczył się ze zdrowiem żołnierzy lecz jedynie z tym aby wygrać wojnę .
OdpowiedzUsuńJest to bardzo przykre ale takie były realia wojny
W artykule poruszony jest naprawdę ciekawy temat - można spojrzeć z innej strony na wojnę. W innych pracach na temat można dowiedzieć się, że branie narkotyków nie dotyczyło jedynie wojsk nazistowskich, ale również alianci. Było to sposobem na pobudzenie, kiedy żołnierze musieli wytrwać długi okres bez snu, a także, jak już wcześniej wspominano, metodą na pogodzenie się z okrutnościami wojny.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc... nie słyszałem nigdy o takiej dość istotnej ciekawostce, chociaż miałem już wiele styczności z tematyką II WŚ. Po przeczytaniu tego, przypomina mi się historia amerykańskiej armii z II połowy XIX wieku, kiedy to żołnierze używali nowo poznanej morfiny, która doprowadziła do zbiorowych uzależnień. Była ona nadużywana, a wyprowadzenie z nałogu było bardzo wymagające zarówno dla państwa, jak i dla samych poszkodowanych.
OdpowiedzUsuńWojska od zawsze przeprowadzały eksperymenty, aby usprawnić wojsko. Nie przejmowali się ich zdrowiem, bo żołnierza zawsze można zastąpić. Takie dążenia widać w wielu filmach.
Usuń+drummer ma rację. Snajperzy mimo tego ,że są najbardziej narażeni na powojenne traumy to i tak pozostają jedną z najskuteczniejszych formacji. Jeden snajper może zabić 10-120 osób zanim zostanie wykryty lub zabity. A co do tego ,że używano narkotyków. Dzisiaj też się ich używa , i powodują jeszcze gorsze szkody niż kiedyś. Podczas wojny ginęli ludzie. Dzisiaj oprócz tego ,że ludzie są uśmiercani przez narkotyki to jeszcze cierpią inni ludzie ,którzy nie mieli nic wspólnego z narkotykami(zakładając ,że osoba pod wpływem wsiądzie za kierownicę i spowoduje wypadek) ,niszczy rodziny,człowieczeństwo,kulturę i jeszcze do tego napędza gospodarkę.To smutne ,że ludzie nic się nie nauczyli przez tyle lat.
OdpowiedzUsuńCzytając ten wpis, przypomniał mi się wykład o używkach. Pani, prezentująca ten wykład, powiedziała, że człowiek pod wpływem narkotyków dopuszcza się zbrodni, morderstw, gwałtów. Przytoczyła historię małżeństwa, które upiekło swoje dziecko w piecu. Skojarzyła mi się ona z Holocaustem i wypowiedzią jednej z więźniarki, która, będąc dzieckiem, zastanawiała się, czy będzie małym czy dużym dymem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o takich wzmiankach i to jeszcze na temat II WŚ. To bardzo ciekawe, że w taki sposób powoływano do działania zmęczonych wojną ludzi, a mimo to stawali do walki, lecz to nie jest zadziwiający fakt, gdyż dziś sytuacja z narkotykami wygląda podobnie.
OdpowiedzUsuńPrekursorami "dopingu" zdecydowanie byli wikingowie. Ówcześni pasjonaci grzybiarstwa zbierali w lasach muchomory czerwone, czarne po czym je siekali i zmieszane z alkoholem spożywali przed bitwą. Właśnie stąd są podania o nadudzkiej sile ludzi z północy którzy odurzenie nie czuli bólu i jak "czołgi" przebijali się przez oddziały wroga, ato wszystko we wczesnym średniowieczu.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń