Współczesna historia
Hioba
Jeśli chcesz być
szczęśliwy,
wyznacz sobie cel,
który pokieruje Twoimi myślami,
uwolni Twoją energię i wzbudzi nadzieję.
wyznacz sobie cel,
który pokieruje Twoimi myślami,
uwolni Twoją energię i wzbudzi nadzieję.
(Andrew Carnegie)
Niepokonany
i pełen nadziei. W
książce znanego prezentera Krzysztofa Ziemca Niepokonani są opisane ważne wydarzenia, które miały wpływ na
późniejsze życie ludzi. Jedną z historii
jest tragedia, jaka spotkała pana Kazimierza Szałatę - osobę pochodzącą z
Zamojszczyzny. Kazimierz Szałata jest doktorem filozofii i etyki. Prowadzi
wykłady na uniwersytetach w Polsce, Francji, Szwajcarii, Hiszpanii, na Ukrainie
i Litwie. Jest autorem licznych tekstów naukowych i popularnonaukowych,
organizuje seminaria, sympozja i akcje charytatywne oraz uczestniczy w nich.
Założył Fundację Polską Raoula Follerau, która zajmuje się osobami chorymi na
trąd. Za swoją działalność został wyróżniony we Francji nagrodą Akademii
Francuskiej, a w Polsce nagrodą „Sapere Aude’’. W 2013 roku odznaczono go Krzyżem
Oficerskim Republiki Wybrzeża Kości Słoniowej.
Aniołek
wśród ludzi. Ania
urodziła się w 1991 roku. Rok później stwierdzono u niej nieuleczalną chorobę,
rdzeniowy zanik mięśni. Okazało się, że dziewczynka do końca życia będzie
musiała jeździć na wózku inwalidzkim. Pomimo choroby, Ania była dzieckiem
pogodnym, uśmiechniętym, zadowolonym z życia. Czerpała z niego, ile tylko
mogła. Była dzieckiem głębokiej wiary -
mówiono o niej „dziecko głębokiej modlitwy’’. Tato Ani mówi, że stała się dla niego filarem wiary. To ona
nauczyła go przyjmować cierpienie z godnością. Pewnego dnia lekarz zaproponował
wyjazd do Lourdes. Pojechali tam, aby zaczerpnąć siły do walki i nadziei.
Zarówno Ania, jak i jej bliscy, mieli świadomość, że nigdy nie stanie na nogach.
Jednak nigdy nie buntowali się przeciwko Bogu. Byli wychowani w katolickiej
rodzinie, dlatego wiedzieli, że
wszystko co się dzieje, ma sens, a Bóg ma dla nich scenariusz życia. Państwo Szałatowie byli bezsilni wobec
zaistniałej sytuacji. Można sobie wyobrazić, co czują rodzice wiedząc, że ich
dziecko umiera. Dziewczynka leżąc w szpitalu ciągle powtarzała, że jest w
niebie. Mówiła, że ludzie ciągle zastanawiają się, jak tam jest. Ona wiedziała,
że w niebie wszyscy sobie ufają, nikt nikogo się nie boi. To raj. Pomimo cierpienia Ania nadal uśmiechała
się. Pan Kazimierz nie potrafił zrozumieć, skąd w niej tyle optymizmu.
Dzień,
który zmienił wszystko. Pewnego dnia na jednej z ulic warszawskich wydarzyła się tragedia.
Dziewczynka i jej matka zostały potrącone przez jadący z zawrotną prędkością
samochód. Kiedy Ania ciężko ranna leżała na ulicy, w rozmowie ze świadkami wypadku i z księdzem powiedziała: Boże, ja mogę nie żyć, ale chciałabym, żeby mama żyła. Wiedziała,
że mama jest potrzebna, bo oprócz
niej jest jeszcze dwoje rodzeństwa. Gdy
Ania umarła na naszych oczach, wiedziałem, że jej prośba została wysłuchana. Byłem pewny, że żona
przeżyje - mówi Pan Kazimierz. Dwie godziny po wypadku Ania zmarła. Trzeba
było przyjąć te nowe wyzwania - być może
wszystko, co działo się wcześniej, było drogą przygotowania do ich przyjęcia?
Nie wiem, jaka byłaby moja reakcja na
nieuleczalną j chorobę dziecka, a potem moja reakcja na wiadomość o wypadku i jego śmierci, gdyby nie
lata pracy w akademii medycznej oraz codzienny kontakt z problemami moralnymi
oraz wciąż nurtującymi pytaniami o cierpienie i śmierć.
Test wiary
i przyjaźni. Na
pytanie: czy traktuje te wydarzenia jako test wiary i czy utożsamia się z
Hiobem, mówi: Szczerze mówiąc nigdy nie
stawiałem sobie tego pytania. Nigdy nawet tak nie pomyślałem. (..) kolejna
okazja do zrewidowania w życiu tego, co ważne i co mało ważne. To była też
okazja na otwarcie się na spojrzenie
Boga na nasze życie, jakby spojrzenie Stwórcy na swoje dzieło. (…) Pamiętam,
kiedy byłem w najgorszym stanie psychicznym, przyszła do mnie Urszulka i mnie
po prostu zbeształa. Powiedziała mi: „Albo Ty wierzysz Panu Bogu, albo nie
wierzysz’’. Do dzisiaj nie zapomnę jej słów: „Ania teraz jest tam w niebie.
Właśnie teraz! A Ty chodzisz i rozpaczasz’’. Bardzo mi to pomogło. Może nawet
postawiło na nogi.
Czym jest cierpienie? Jaki jest jego
sens? Od
cierpienia nie ma ucieczki. Sposób, w jaki przyjmiemy cierpienie jest próbą
naszej dojrzałości. (…) Jeśli mamy siłę i mądrość, próbujemy żyć dalej, pomimo
że oczywiście raz po raz stajemy nad przepaścią. Nie wiemy, dokąd pójść, bo
ogranicza się przed nami przestrzeń naszego życia, przestrzeń, którą nazywamy
nadzieją. Wtedy musimy zaufać. Inaczej czeka nas ciemna otchłań rozpaczy. To
słowa pana Kazimierza Szałaty. Każda śmierć
rujnuje nasze harmonijne, poukładane życie. Słowa te uświadamiają nam, że
pomimo iż czujemy niesprawiedliwość i bezradność, sprzeciwianie się woli Boga
jest bez sensu. Pokazują, że trzeba chodzić po wodzie za Jezusem, zaufać Mu.
Czy droga na skróty lepsza i bezbolesna? Lekarze namawiali
rodzinę na przerwanie terapii. Pan Szałata komentuje to w
następujący sposób: Owszem, życie człowieka chorego, niepełnosprawnego
jest trudniejsze, ale wcale nie jest mniej wartościowe.
Wiara, nadzieja, miłość… Na postawie tej historii
widać, że głęboka wiara jest podstawą życia. Idealnie pasuje tutaj moje motto
życiowe: Wiara, nadzieja, miłość. Wiara w Boga i w sens życia. Nadzieja,
że wszystko będzie dobrze. Przecież po burzy zawsze wychodzi słońce. Miłość do
Boga i ludzi jest fundamentem i dopełnieniem wiary i nadziei. Pomimo
tragedii i cierpień, Bóg nie opuścił Pana Kazimierza, tak
samo jak nie opuścił Hioba.
Sylwia
Grafika:
http://ecsmedia.pl/c/niepokonani-b-iext43249356.jpg
http://portal.tezeusz.pl/wp-content/uploads/2016/08/101001-cs00-hiob_und_luzifer-1.jpg
Bardzo wzruszająca i pouczająca historia.. Mała cierpiąca dziewczynka radziła sobie ze swoją chorobą lepiej niż nie jeden dojrzały człowiek. Akceptowała swoje cierpienie, rozumiała je. Mimo tego, że była chora, była iskierką nadziei dla swoich rodziców. Ludzie bardzo często poddają się i załamują przez drobne niepowodzenia i uważają je za poważne problemy. Popatrzmy na tę małą Anię. Ona miała prawdziwy, poważny problem - śmiertelną chorobę i doskonale sobie radziła ze swoim bólem, cierpieniem jak również z cierpieniem swoich bliskich. Bierzmy z niej przykład, nie poddajmy się, miejmy w sobie zawsze nadzieję na lepsze jutro :)
OdpowiedzUsuńJest to jeden z ciekawszych postów, który przeczytałem.Opowiada niezwykłą historię miłości, wiary i nadziei. Polecam również obejrzenie reportażu, do którego podałem poniżej link.Jest to szczegółowa rozmowa z panem Michałem Szałatą. Można dowiedzieć się jeszcze kilku rzeczy, zobaczyć ulicę na której doszło do wypadku, usłyszeć kim była Ania wcześniej, jakie miała zainteresowania. http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/prawde-mowiac/wideo/kazimierz-szalata-01112012/8782822
OdpowiedzUsuńW moim życiu na pierwszym miejscu stawiam miłość oraz nadzieję. Bez miłości do drugiej osoby, człowiek by ciągle cierpiał nie doceniłby szczęścia.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam książkę pt. 'Niepokonani' :)
Ostatnio zauważyłam, że w dzisiejszych czasach coraz częściej spotykamy się z takimi przypadkami jak ten. Wiele ludzi cierpi, ale ich cierpienie na pewno ma jakiś głębszy sens, uczy nas cierpliwości, daje nam prawdziwe oblicze życia. Przeżywając takie tragedie możemy zauważyć, że życie wcale nie jest usłane różami, ale mimo wszystko musimy żyć dalej i stawiać czoło nawet najtrudniejszym problemom.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego tekstu bardzo zainteresowałam się książką i planuję ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńBardzo poruszająca historia. Dzięki lekturze właśnie takich książek każdy może uświadomić sobie jak wiele szczęścia spotkało go w życiu, o ile mniej mamy problemów i zmartwień niż nam się wydaje, że tak naprawdę nasze wielkie problemy przy wielkich problemach innych ludzi, stają się bardzo błahe. Poprzez poznanie takich historii na nowo uczymy się doceniać to co otrzymujemy od Boga,dziękować za największy dar jaki otrzymaliśmy-życie i czerpać radość ze wszystkiego co nas spotyka, gdyż nikt nie wie ile dane mu jest cieszyć się tym darem. Dzisiejsze społeczeństwo staje się bardzo nieczułe na cierpienie drugiego człowieka, a każdy skupia się jedynie na własnych problemach, często tak bardzo wyolbrzymianych. Słyszy się, że Polacy jako naród mają tendencję do narzekania. Jest w tym wiele prawdy. Z góry zakładamy że nic się nie ułoży, wymyślamy najczarniejsze scenariusze, przewidujemy najgorsze. A tacy ludzie, którzy z pokorą przyjmują swoje cierpienie i z całych sił przeciwstawiają się przeszkodom na drodze swego życia, uczą nas codziennej pogody ducha, by dostrzegać dobro we wszystkim, aby nie zadręczać się i doceniać wszystko co mamy bo wielu ludzi ma od nas o wiele mniej. "Carpe diem!"
OdpowiedzUsuńWedlug mnie bardzo pouczająca historia dająca wiele do myslenia. W dzisiejszych czasach rzadko można spotkać osobę o takim harcie ducha.
OdpowiedzUsuńPost jak najbardziej mi się podoba. Spójność tekstu oraz treść jak najbardziej znakomita. Pozdrawiam :)
Czasami dziecko potrafi zrozumieć więcej niż dorosły, potrafi dawać siłę do walki z przeciwnościami losu. Wszytko w naszym życiu ma jakiś sens i nic nie dzieje się przypadkiem. Należy doceniać każdą chwilę bo nigdy nie wiadomo co nas czeka.
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz, że głęboka wiara i nadzieja są podstawą życia. I ja to rozumiem. Ale też wiem, jak trudno jest w nich wytrwać: człowiek się załamuje, czasem się buntuje. Pyta, jakby nie rozumiał. Czuje się skrzywdzony przez życie, osamotniony. Oddala się od Boga, a potem znowu wraca. Jest po prostu słaby. Dlatego podziwiam opisanego przez Ciebie Pana Kazimierza.
OdpowiedzUsuńHiob mówi: (Biblia Tysiąclecia)
Usuń20 Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu,
21 co śmierci czekają na próżno, szukają jej bardziej niż skarbu w roli;
22 cieszą się, skaczą z radości, weselą się, że doszli do grobu.
23 Człowiek swej drogi jest nieświadomy, Bóg sam ją przed nim zamyka.
24 Płacz stał mi się pożywieniem, jęki moje płyną jak woda,
25 bo spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak to przyszło.
26 Nie znam spokoju ni ciszy, nim spocznę, już wrzawa przychodzi»
Proponuję lekturę piosenki Jacka Kaczmarskiego "Dzieci Hioba".
OdpowiedzUsuńŻyły przecież dzieci Hioba bogobojnie i dostatnio
Siedmiu synów jak te sosny siedem córek jak te brzozy
Szanowały swego ojca i kochały swoją matkę
Żyły w zgodzie z każdym przykazaniem bożym
A tej nocy błysk i grom
Runął ich bezpieczny dom
I na głowy spadł lawiną głazów grad
Dnia nie ujrzy więcej już
Siedem sosen, siedem brzóz
Jednej nocy cały las utracił świat
Za tę ojców nadgorliwość
W wierze w wyższą sprawiedliwość
Która każe ufać w dobra tryumf nad złem
Za lojalność i pokorę
I za łask minioną porę
Za niewiarę w świat za progiem który jest
Za ten zakład diabła z Bogiem
Czyj silniejszy będzie ogień
Dzieci Hioba Dzieci Hioba
Idzie kres
Żyły przecież dzieci Hioba na nadzieję w przyszłość rodu
Siedmiu synów jak te miecze siedem córek jak te róże
Nie zaznały w swoim życiu smaku krwi ni smaku głodu
I kto tylko żył szczęśliwy los im wróżył
A tej nocy grom i błysk
Śpiących pozamieniał w nic
Boży świt oglądał już dymiący gruz
Patrzył nieomylny kat
Jak litością zdjęty wiatr
Bogobojny lament Hioba w niebo niósł
Za ten zakład Boga z biesem
W zgodzie z waszym interesem
Choć ostrzega was jak może zmysłów pięć
Za ten zakład Boga z czartem
O kolejną dziejów kartę
I za kije końce oba za zwykłego życia chęć
Za to czego nie ujrzycie
Bo się wam odbierze życie
Dzieci Hioba Dzieci Hioba
Idzie śmierć
Marek Aureliusz napisał kiedyś bardzo pouczające zdanie-"Budząc się rano,pomyśl ,jaki to wspaniały skarb żyć,oddychać i móc się radować".W codziennym pędzie ,ciągłej bieganie, zapominamy o rzeczach naprawdę dla nas ważnych-zapominamy czm tak naprawdę jest życie.Często przekładamy pieniądze,karierę,sukces sportowy nad wartości,o które powinniśmy zabiegać w pierwszej kolejności.Rodzina,przyjaciele stają się mniej ważni.Jednak kiedy przychodzą trudne chwilę zauważamy,że kariera zawodowa to nie wszystko.Nawet podczas trudnych chwil możemy wśród bliskich znaleźć pomoc i zrozumienie,współczucie w cierpieniu.
OdpowiedzUsuńŁatwo jest powiedzieć, że trzeba walczyć i się nie poddawać, jednak gdy przychodzi taka sytuacja często ludzie tracą wiarę w siebie, w jakiś wyższy sens, w cokolwiek. Poddają się i nie widzą sensu życia, ale myślę, że warto mieć obok siebie osoby, które podtrzymają wtedy na duchu i wesprą. Czasem przecież wystarczy być obok, bo jest to wielkie oparcie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wypowiedź Urszulki: „Ania teraz jest tam w niebie. Właśnie teraz! A Ty chodzisz i rozpaczasz’’. Daje niekończące się nadzieję i pocieszenie. Jakby była pewną odpowiedzią na pytanie "Ubi sunt? Ubi est?". Nic dziwnego, że "to" "może nawet postawiło na nogi" pana Kazimierza.
OdpowiedzUsuńRzadko spotyka się tak duży optymizm u osób śmiertelnie chorych. Gdy ludzie dowiadują się o swojej chorobie załamują się, popadają w depresje,przestają doceniać to co mają. W tym przypadku jednak jest inaczej. Mała dziewczynka udowodniła, że jest silniejsza niż nie jeden dorosły człowiek. Pełna optymizmu potrafiła cieszyć się nawet z ostatnich chwil życia.
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszyła mnie postawa Ani. Dziewczynka nie miała łatwego dzieciństwa. Ograniczała ją choroba. Najpiękniejsze jest to, że potrafiła cieszyć się z życia , pomimo choroby, a przy okazji była także wzorem dla innych.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst,czytało się z przyjemnością :))
OdpowiedzUsuń"Owszem, życie człowieka chorego, niepełnosprawnego jest trudniejsze, ale wcale nie jest mniej wartościowe. " piękne słowa
Niewiarygodna postawa tak młodego człowieka. Większość by się po prostu załamała, a ona w swym trudnym położeniu jeszcze dodawała otuchy swym bliskim. Mały bohater.
OdpowiedzUsuń& bardzo pouczająca historia, po przeczytaniu powinna zachęcić wielu czytelników do przeczytania tej ksiązki.trzeba walczyć i poradzić sobie z każdą sytuacją
OdpowiedzUsuń"Strzeż się, by cię nie zwiodła obfitość i nie zmylił hojny okup."! :)
OdpowiedzUsuń"Hiob nie zgrzeszył ani nie przypisał Bogu nic niestosownego."
OdpowiedzUsuńHistorie takich niezwykłych, młodych ludzi mogą nam dać sporo do myślenia- że tak naprawdę do szczęścia nie trzeba jakiś wielkich rzeczy. Powinno być dla nas szczęściem, że możemy rano wstać z łóżka, wypełniać codzienne obowiązki, porozmawiać z kimś bliskim. Nie możemy załamywać się i narzekać z byle powodu, jak to nam nie jest ciężko. Tak naprawdę często nawet nie mamy pojęcia, co to znaczy naprawdę cierpieć.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa, wzruszająca a zarazem pouczająca historia.
OdpowiedzUsuńDzięki takim historiom uświadamiamy sobie jak dużo szczęścia posiadamy. Mamy zdrowie, rodzinę oraz wielu kochający nas ludzi. Zdajemy sobie sprawę, że jednak nie jest tak źle jak to zazwyczaj sobie wyobrażamy. Gdy pojawią się jakieś problemy, z czasem stają się jak błahostki. Historia, taka jak ta opisana w poście, uczy nas doceniać wszystko co mamy i cieszyć się tym co istnieje teraz.
Po przeczytaniu tego postu bardzo zainteresowałam się książką mam nadzieję ze niedługo znajdę czas na przeczytanie. Bardzo ciekawy post.
OdpowiedzUsuńNie ma chyba na świecie człowieka, który nigdy nie doznał bólu lub nie cierpiał w jakiś sposób.Jedni w cierpieniu odwracali się od Boga, inni - przychodzili do Niego i znajdowali w Nim oparcie.
OdpowiedzUsuńWiększość ludzi w nieszczęściu prosi Go o pomoc i szuka w Nim ukojenia-tak jak Pan Kazimierz.
Niektórzy ludzie odwracają się od Niego - nie godzą się ze swoim, często okrutnym, losem. Inni jednak potrafią przyjąć cierpienie z pokorą- tak jak biblijny Hiob.
Cierpienie jest jednym z pierwszych uczuć,jakich doświadczył człowiek. Cierpiał już Adam - był samotny i nieszczęśliwy,więc Bóg podarował mu Ewę. Oboje jednak zgrzeszyli, w wyniku czego opuścili Raj.
Historie takie jak ta, której doświadczył Pan Kazimierz, pokazują ,że ból i cierpienie odgrywają ogromną rolę w kształtowaniu naszej postawy wobec świata i ludzi. Uczą również szacunku wobec wspaniałego daru,jakim jest życie. Dzięki troskom,które nas spotykają, doceniamy szczęście, stajemy się wrażliwsi na losy innych ludzi. Cierpienie nierzadko potrafi również umocnić nas w wierze.
To cudowne, że są na świecie jeszcze tacy ludzie, którzy mimo wielu przeciwności losu i niepowodzeń nie załamują się, są dalej z Bogiem i wierzą, że nastaną dla nich lepsze czasy. Pan Kazimierz Szałata jest porównywany do Hioba, ponieważ tak jak biblijna postać (Hiob) doznał wielu upadków w swoim życiu, ale wiedział, że wszystko co się dzieje jest za sprawą Boga.
OdpowiedzUsuńHistoria Hioba przedstawia nam sposób w który możemy przezwyciężyć ciężkie sytuacje w naszym życiu, wystarczy modlitwa i wiara a Bóg pomoże nam przebrnąć przez trudny dla nas czas. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mec. Hejter §/&
Bardzo niezwykła historia. Ania pomimo swojej ciężkiej choroby, nie poddawała się, cieszyła się z życia jakie ma. Swoją postawą dodawała ludziom chęci i sił do życia. Nie należy zamartwiać się i załamywać przez problemy jakie nas dotykają. Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji, jakieś natchnienia, które dodają nam optymizmu w dążeniu do celu. Dziewczynka pokazała nam, że nawet nie daleka śmierć, która w każdej chwili mogła nadejść, nie była powodem żadnych smutków czy rozpaczy. Cieszmy się z życia jakie mamy, mimo cierpień i przeciwności losu, starajmy się dobrze je wykorzystać.
OdpowiedzUsuńW książce "Niepokonani" znajduje się więcej historii, zwłaszcza osób, które byśmy nie podejrzewali o takie dramatyczne przeżycia. Jedną z takich osób jest Kuba Błaszczykowski, który w wieku 10 lat widział jak jego ojciec zabił matkę.
OdpowiedzUsuńŻycie doświadcza każdego z nas. Jednych bardziej, drugich mniej. Lecz mimo wszystko nie powinniśmy się poddawać. Uśmiech bywa aktem męstwa, smutek to słabość i postawa zbyt wygodna. Być radosnym i dobrym, kiedy świat jest zły, to mi dopiero odwaga.
OdpowiedzUsuńMyślę że cierpienie ma sens. To ono motywuje nas do lepszego życia. Pokazuje, że warto cieszyć się każdym dniem, mimo że jest taki sam jak pozostałe. Nie można się poddawać i trzeba wierzyć, że Bóg właśnie taki plan dla nas układa i że ma oj jakiś głębszy sens. A książkę chętnie przeczytam i mam nadzieję, że zmotywuje mnie do działania.
OdpowiedzUsuńWiara, nadzieja i miłość to trzy podstawowe wartości, najważniejsze uczucia. Przez życie idziemy zawsze z małym światełkiem w sercu, które z czasem coraz bardziej się powiększa i świeci coraz jaśniej – jest to nadzieja, pomaga ona przetrwać trudne, ciężkie sytuacje. Wiara nam pomaga zrozumieć coś, czego nie potrafimy pojąć. Miłość to część życia, która nas uczy zrozumienia i cierpliwości, pojednania i poświęcenia dla drugiego człowieka. Życie bez wiary, nadziei i miłości jest płytkie, nieważne i bez sensu. Ze wszystkich darów Boga te uczucia są najbardziej ukryte, niedostrzegalne, ale jednocześnie najważniejsze i najsilniejsze.
OdpowiedzUsuńZawsze wzruszają mnie takie historie. Podziwiam osoby chore oraz ich rodziny. Kiedy słyszymy o takich sytuacjach zazwyczaj uświadamiamy sobie ,że powinniśmy się cieszyć przede wszystkim z życia. Czasem trzeba odczuć większe cierpienie by docenić to co się ma.W obliczu choroby ,a nawet śmierci trudno jest znaleźć choćby iskierkę szczęścia. Ukazana historia jest przykładdm ,że jest to możliwe wystarczy zaufać Bogu i przyjmować wszystkie jego dary (nawet te bolesne) z pokorą.
OdpowiedzUsuńW książce ukazane są różne historie osób, które czegoś doświadczyły w swoim życiu.
OdpowiedzUsuńna przykład:
Eleni - "anioł", który stracił córkę w wyniku morderstwa,
Roman Kluska - biznesmen i filantrop, który został niesłusznie aresztowany,
ojciec Kamili Skolimowskiej, a zarazem jej trener i opiekun - Kamila zmarła w czasie zawodów, Jacek Olszewski -mąż Agaty Mróz
Jasiek Mela - najmłodszy zdobywca dwóch biegunów
Jerzy Stuhr - wygrał z chorobą nowotworową
Henryk Gołębiewski - pokonał raka i walczy z alkoholizmem
Ewa Błaszczyk - jej córka pozostaje w śpiączce
Ten post dał mi wiele do myślenia i z chęcią przeczytam książkę "Niepokonani", o której mówi Sylwia. Przytoczona historia Ani i Pana Kazimierza pokazuje nam jak radzić sobie z własnym cierpieniem i prowadzi do refleksji, bo mimo, że teraz w naszym życiu może być dobrze to przecież w jednej chwili wszystko może się zmienić i znajdziemy się w podobnej sytuacji. Dzięki takim postaciom będziemy wiedzieli jak im sprostać.
OdpowiedzUsuńPasuję tu według mnie słowa ukochanego przez nas papieża Jana Pawła II:
"Uzdrówcie rany przeszłości miłością. Niech wspólne cierpienie nie prowadzi do rozłamu, ale niech spowoduje cud pojednania. "
Bardzo podziwiam ludzi, którzy mimo wielu przeciwności losu dalej cieszą się z życia i starają się dotrzeć do swojego wyznaczonego wcześniej celu. Podziwiam także pana Jerzego Stuhra, który również jest bohaterem książki "Niepokonani" i walczy z rakiem. W pewnym wywiadzie wypowiada się następująco: "Lekarze mówią, że jestem czysty. (...) Dopiero teraz, gdy choroba wydaje się ujarzmiona, dowiaduję się, jak było ze mną źle. Najważniejsze jednak jest to, że wróciłem. Że postawiłem nogę w Rzymie. To moje małe zwycięstwo. A może wielkie? Ludzie myślą, że zwycięstwo to dostać ważną rolę, nagrodę. To jest oczywiście ważne, ale prawdziwe zwycięstwo to zwyciężanie samego siebie. Zrobienie czegoś, czego - jak myślałeś - już nie zrobisz"
OdpowiedzUsuńPan Bóg bardzo nas kocha. Chce dla nas jak najlepiej. Jednak ciężko jest tak myśleć, kiedy cierpimy. Buntujemy się, jesteśmy wściekli na Boga. Nikt nie chce źle dla osoby, którą lubi. Pan Bóg wszystko zaplanował. Cały czas nas doświadcza, abyśmy zasłużyli na zbawienie. Podziwiam postawę Ani, która nie załamała się w obliczu swojego cierpienia, a była przecież tylko dzieckiem...
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszający post. Myślę, że często zdarza się tak, że to chore dzieci pocieszają rodziców i dają im nadzieję. Jako osoba wierząca, uważam, że Bóg daje nam siłę by walczyć, czy to z chorobą czy z każdą inną przeciwnością losu. Cierpienia nie da się pojąć ani wytłumaczyć. Można je przyjąć, albo odrzucić. Mamy liczne przykłady, że, ludzie rożnie reagują na cierpienie, które jest próbą człowieka i prowadzi do rozważań prawd wiary. Cierpnie i rozpacz są miarą człowieczeństwa. Musimy się nauczyć cieszyć z małych rzeczy, by móc zostać szczęśliwymi ludźmi. „Jeśli nie potrafisz doceniać własnego życia,popatrz przez chwilę na tych, którym się życie kończy...”
OdpowiedzUsuńŻycie Pana Kazimierza Szałaty i jego rodziny jest idealnym świadectwem wiary i miłości do Boga. Ich historia jest zywym przykładem, że Bóg jest w naszym życiu, wystarczy się tylko mu powierzyć. Myślę, że śmierć Ani była dla niej samej uwolnieniem od bólu, choroby. Ona nigdy się nie poddała, ufała Bogu, a on w minucie jej śmierci wysłuchał jej prośby. Tak samo my nie możemy się poddawać w chwilach słabości, trzeba walczyć z przeciwnościami.
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszająca historia. Myślę, że Bóg nie zrzuca na człowieka cierpienia którego on nie mógł by wytrzymać, a najlepszym sposobem by przejść przez cierpienie jest właśnie zaufanie Bogu i wiara. Ania była niesamowitą osobą. Jej oddanie dla innych, mimo własnego cierpienia jest czymś zdecydowanie godnym podziwu. Takie historie pokazują nam właśnie jak bardzo nie doceniamy tego co mamy, przez to że widzimy w nich straszne rzeczy które spotykają innych. Zajmujemy się przyziemnymi sprawami, które nie mówię że nie są ważne, ale jednak mogą sprawić że nie widzimy jak niewiarygodnie wiele szczęścia nas spotyka. Ważne jest by czasem zatrzymać się, zastanowić nad swoim życiem i docenić wszystko co się dostało od Boga.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tą książkę w całości ponad rok temu, a pamiętam wszystko do dzisiaj. Mocna ale bardzo intrygująca książka. Czytając historie w niej zawartą nie raz człowieka ściska za gardło i pojawiają się łzy w oczach. Książka zawiera bardzo wiele myśli, które każdy z nas powinien wprowadzić w swoje życie, aby potrafić wierzyć, kochać i czynić dobro. Bardzo wiele nauczyłam się czytając tę książkę i wykorzystałam to w rozwiązywaniu sytuacji beznadziejnych w moim mniemaniu. Dzięki niej okazały się one tak błahe że sam człowiek nie wiedział jak mógł wcześniej tak na nie patrzeć :)
OdpowiedzUsuńKsiążka warta przeczytania !
Gorąco polecam każdemu kto szuka czegoś wartościowego w swoim życiu.
Post bardzo dobry, obrazuje zarys całej książki i zachęca do dalszej lektury.
Gratuluję autorowi świetnego pomysłu :)
Czytając powyższy tekst, przypomniał mi się film o Karolu Wojtyle. W chwili gdy papież został postrzelony, kardynał Wyszyński prosił Boga aby to jego zabrał do swojego Królestwa, a młodemu duchownemu pozwolił dalej prowadzić swoją misję wśród ludzi. Miłosierny Bóg go wysłuchał, tak jak w tym przypadku Anię.
OdpowiedzUsuńFragment innego artykułu o Ani: Kiedy pewna pani zaczepiła ją na ulicy i zapytała „z troską”, czy kiedyś będzie mogła chodzić, Ania odpowiedziała dobitnie: „Ależ oczywiście, że tak. Będę biegać w niebie! Aniołowie też nie chodzą po ziemi, a są szczęśliwi”. Komuś innemu, kto użalał się, jaka z niej biedna, chora dziewczynka, odparła: „Nie jestem wcale chora, w zeszłym tygodniu miałam chrypkę, ale już mi przeszło."
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, że taka młoda osoba może mieć w sobie tyle wiary. Wspaniałe jest również to, że Ania mimo swojego cierpienia ciągle zostawała pogodna.
Trzeba cieszyć się z tego, co mamy. Nie można narzekać. Przecież zawsze mogło być gorzej, a cierpienie nie trwa wiecznie. Najpierw musi być źle, żeby mogło być lepiej.
UsuńKrótki artykuł daje wiele do myślenia. Nie zastanawiam się zbyt często nad cierpieniem luz chorobą , ponieważ tego nie doświadczam. Czytając takie teksty dopiero uświadamiam sobie jak wiele posiadam i jak niemądrze tego nie doceniam. Młoda osoba , która wciąż narzeka w konfrontacji chociażby z opisanym przykładem wygląda coż...żałośnie.
OdpowiedzUsuńWzruszyła mnie historia małej dziewczynki i jej rodziców. Wszyscy wykazali się ogromną dojrzałością psychiczną jak i religijną. Mogą być wzorem do naśladowania przez katolików, ponieważ w pełni zaufali woli Boga. Uwierzyli, że to właśnie Bóg wie co jest dla nich najlepsze.
OdpowiedzUsuńJest to historia bardzo pouczająca i dobrze, że ludzie dzielą się swoimi przeżyciami ze światem. Pomagają tym sposobem zrozumieć innym czym jest cierpienie i że najważniejsze jest to, aby wierzyć iż tak zaplanował Bóg.
Każdemu z nas zdarzają się trudne sytuacje przed którymi musimy zdawać pewnego rodzaju 'test'.
OdpowiedzUsuńJeżeli jesteśmy czegoś głęboko przekonani to trzymamy się tego do końca. Niestety czasami możemy mieć świadomość, że to nie ma sensu.
Pan Kazimierz Szałata wierzył w Boga, lecz choroba jego córki spowodowała, że zwątpił w Jego dobroć. Był współczesnym Hiobem. Ania dawała znaki, które mógł potraktować jako wiadomości od Stwórcy. Mimo niepowodzeń znalazł w sobie siły z pomocą bliskich by sprzeciwić się niepowodzeniom i zrozumiał, że to jest wola Boga, że On tak chce.
To niesamowite, jak głęboką wiarę można mieć, nawet w tak trudnych chwilach. Cierpienie rodziców mających śmiertelnie chore dziecko jest niepojęte, a jednak potrafili oni być szczęśliwi, zaufali Bogu. Historie, takie jak te, opisane w książce Krzysztofa Ziemca "Niepokonani" powinny uczyć nas szacunku do własnego życia, oraz radości z niego.
OdpowiedzUsuńByłam 3 lata temu na forum młodzieży,gdzie występował pan Ziemiec,mówił o tragedii która go spotkała,o tym jak stracił zdrowie i jak walczył o życie.Kilka tysiecy młodzieży siedziało w ciszy i skupieniu słuchajac każde słowo. Wiem,że jest świetnym człowiek,że mówiąc wciąga wszystkich. Dlaetego ta ksiazka jest moim "musthave" w tym miesiącu! :)
OdpowiedzUsuńJednym z najtrudniejszych chwil w życiu człowieka jest śmierć bliskiej mu osoby, szczególnie niewinnego małego dziecka. Towarzyszy nam wtedy cierpienie, które jest olbrzymim bólem psychicznym, a zarówno fizycznym. Mała Ania mimo swojego wieku była strasznie dojrzałą osobą. Cierpiała, lecz nie stawiała przy tym siebie na pierwszym miejscu tylko otaczających ją ludzi. Uważam, że taki człowiek powinien być wzorem do naśladowania.
OdpowiedzUsuńCzytając takie historie dociera do nas, jak szczęśliwymi ludźmi jesteśmy, oraz jak wiele człowiek zawdzięcza Panu Bogu.Otrzymaliśmy od Niego, rodzinę, Jego miłość oraz zdrowie .Powinniśmy się więc cieszyć i dziękować każdego dnia. Jednak, człowiek nigdy nie doceni pewnych wartości, dopóki ich nie straci, lub dopóki nie przeczyta tak wzruszającej historii jak ta, która jednocześnie skłoni go do refleksji na życiem... Piękny post....
OdpowiedzUsuńCóż, nie jestem w temacie jeżeli chodzi o książki o tej tematyce, ale artykuł pełno dobrą rolę promocyjną. Gratuluję autorowi pomysłu i spójności ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i pouczający post. Chętnie sięgnę po tę książkę, gdyż nawiązuje w swojej tematyce do tych wartości, które są w życiu człowieka najważniejsze - o miłości, bezgranicznej wierze i ciągłej nadziei na lepsze jutro. Wszyscy przechodzimy jakieś złe chwile i uczymy radzić sobie z narastającym cierpieniem. Historia Ani pokazuje, że warto się czemuś powierzać, by ten ból miał sens. Wzrusza mnie sam fakt, jak wiwlw siły miała w sobie cała rodzina. Jedną z najtrudniejszych spraw jest właśnie pogodzenie się ze śmiercią, bo powoduje bezsilność i całkowite zwątpienie. Dla nich jednak była przejściem do lepszego świata, co jest niezwykle wzruszające. Ta historia daje nadzieję i zmusza do głębszych refleksji.
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszająca historia, która bardzo dobrze ukazuje jak wielką siłą jest wiara. Tak jak już wcześniej napisała #lawenda, Bóg nie zsyła na nas cierpień, których nie bylibyśmy w stanie znieść, a każde ma w sobie ukryty sens i cel, znany tylko Jemu. Bóg chętnie pomaga człowiekowi, ale na tyle szanuje jego wolną wolę, że nie zacznie działać, bez prośby i zgody. Ania może być świetnym przykładem chrześcijańskiego życia wiarą.
OdpowiedzUsuń"Ból to radość, co jeszcze twarzy nie odkryła" - napisał Leopold Staff w wierszu "O słodyczy cierpienia", określając jedną z podstawowych zasad naszego istnienia. Nie jest łatwo zaakceptować doświadczenie cierpienia. Ludzie boją się bólu i własnej słabości - szukają drogi do szczęścia. Pytają o to, jak żyć, by nie cierpieć. Oszukują samych siebie, gdyż cierpienia nie można się wyrzec i nie można go uniknąć. Bardzo wzruszające są historie zawarte w poście. Każdy człowiek w swoim życiu przeżywa ból. Tak jak Ania i jej bliscy.
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszająca historia. Dzięki niej możemy docenić ile mamy szczęścia,że jesteśmy zdrowi. Ludzie chorzy często są pełni optymizmu i się nie poddają. Możemy się od nich tego uczyć.
OdpowiedzUsuńUważam, że powinniśmy brać przykład z Ani jej historia pokazuje jak niewiele wystarcza do szczęścia. Niektórzy są zdrowi mają rodzinę, dom do którego zawsze mogą wrócić a mimo to czegoś im brakuje i nie mogą zaznać szczęścia. Powinniśmy się uczyć od tej dziewczynki doceniać nawet najmniejsze powody do szczęścia.
OdpowiedzUsuńMógłbym się tu wymądrzać na temat cierpienia, jednak jest to bezcelowe, gdyż sam nie przeżyłem podobnej próby. Lepiej byłoby dla mnie uczyć się od ludzi po takich przejściach.
OdpowiedzUsuńWzruszająca i piękna historia. Przedstawia jak ważna jest motywacja i wiara w życie gdy nie idzie ono po naszej myśli. Poucza i daje do myślenia, pokazując jak wiele może zdziałać wiara, nadzieja i miłość!
OdpowiedzUsuńKażdy człowiek w swoim życiu napotyka różne trudności, lecz ważne jest to, aby wierzyć. Nikt nie powinien się poddawać. Myślę, że Ania swoją postawą pokazała, że należy się cieszyć z każdego następnego dnia i walczyć do końca!
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł ;) Cierpienie to coś z czym trudno nam sobie poradzić ..
OdpowiedzUsuńBrawo, Sylwia, super post, aż miło czyta się takie artykuły!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że moi przedmówcy przekazali już wszystko to, co najważniejsze. Ja mogę jedynie polecić tę książkę, bo miałam okazję ją przeczytać. Bardzo mądry autor (który sam dowiedział się, czym jest cierpienie), wspaniali bohaterowie, ciekawe refleksje na temat życia (ale bez zbędnego patosu , lukru i postawy typu "wiem to wszystko").
Bardzo ciekawy post, daje dużo do myślenia. Najbardziej trafiły do mnie jednak przykłady z życia oraz historia Ani.
OdpowiedzUsuń&misiaczek
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego artykułu stwierdza, że muszę znaleźć trochę czasu i jak najszybciej przeczytać tę książkę. Bardzo natchnęła mnie do refleksji na temat życia i cierpienia, z którym musimy się zmierzyć i które w jednej chwili może zburzyć nasz mały, poukładany świat.
Oprócz tego bardzo podoba mi się w sposób jaki napisałaś ten artykuł - jest bardzo spójny i zrozumiały.
Naprawdę bardzo ciekawy artykuł, który daje wiele do myślenia i utwierdza w przekonaniu, że nigdy nie można się poddawać.
OdpowiedzUsuńŚwietny post. Daje naprawdę dużo do myślenia. Ciężko się czasami nie poddawać. Czasami też odchodzi się od wiary, dlatego tym bardziej jestem pełna podziwu dla małej Ani. Nie wyobrażam sobie jakby coś takiego mnie spotkało, ani tym bardziej nie mam pojęcia czy w tym całym nieszczęściu byłabym taka spokojna jak Hiob, czy pogodna jak Ania.
OdpowiedzUsuń