Krakowska bohema
Indywidualizm oto hasło! […]
Być sobą – wyżyć, wyśpiewać swoją ludzką dolę,
cierpieć prywatnie, niekoniecznie „za miliony”! […]
(Tadeusz Boy -Żeleński )
Gdy zastanawiam się nad różnymi epokami literackimi, zawsze odsuwam na dalszy plan te „uładzone”, ujęte w ramy racjonalizmu czy realizmu. Pociągają mnie natomiast takie, które są nieoczywiste, naznaczone tajemnicą lub niepokojem. Dlatego pewnie fascynuje mnie bunt modernistyczny, który wyrósł na gruncie ideowym (idealizm, kryzys wartości, pesymizm, a nawet katastrofizm), obyczajowym (pogarda dla mieszczańskiego modelu życia) oraz artystycznym (odwołanie do symbolizmu, impresjonizmu i ekspresjonizmu, a także hasła „sztuka dla sztuki”). Modernizm (w Polsce trwający w latach 1890 – 1918) stworzył między innymi nowy typ człowieka – wrażliwego, nierzadko artystę skłóconego ze światem, niemogącego odnaleźć się w szarzyźnie egzystencji. Wyżej: obraz Alfonsa Karpińskiego, Portret malarzy w Jamie Michalikowej. Niżej: fragment obrazu Wojciecha Weissa, Melancholik.
Krakowska bohema. Najpowszechniejszym i synonimicznym określeniem modernizmu w naszym kraju była Młoda Polska. Miała ona swoje ośrodki kultury: we Lwowie, w Zakopanem i najważniejszy – w Krakowie. I tu właśnie - w stolicy Młodej Polski - wychodziło Życie, tu skupiało się środowisko artystyczne wyznaczające nowe kierunki w literaturze i sztuce – bohema. Artyści spotykali się w knajpach i kawiarniach, pili alkohol, tworzyli, dyskutowali o sztuce. Jawnie lekceważyli przyjęte normy, co budziło ogromną niechęć społeczną. Bohema. Co oznacza to słowo? Wywodzi się ono z języka francuskiego, od la bohème, czyli cyganeria. Z kolei francuskie la bohème pochodzi z łacińskiego bohemus (mieszkaniec Czech), ponieważ tak nazywano Romów, sądząc że wywodzą się z Czech. Artystom podobał się cygański tryb życia – barwny, nieokiełznany, wolny od konwenansów, dlatego pasowały do nich określenia bohema i cyganeria.
Tadeusz Boy-Żeleński o bohemie. Należący do kręgu krakowskiej bohemy - w Pieśń o ziemi naszej pisał: A czy znasz ty, bracie młody/[…] te kawiarnie/ (W całym świecie takich nie ma)/ Gdzie dzień cały marnie, gwarnie/Wałkoni się cud-bohema? //Tam wre życie! Kipi, tryska! /W dymu chmurze tytoniowej/ Myśli płoną tam ogniska, /Chlebuś piecze się duchowy. On również opisywał (w książce „Reflektorem w mrok”) młodopolskiego cygana: W niechlujnej pelerynie, w rozłożystym czarnym kapeluszu, w powiewnym krawacie, z długimi włosami i źle ogoloną brodą, istotnie może kogoś przestraszyć. Czasem ten strach na wróble przekrzywia trochę główkę na bakier, jakby zawiany... Boy-Żeleński przedstawiał także atmosferę panującą w kawiarniach: Zaludniali je prawie wyłącznie mężczyźni obok nielicznych jeszcze „emancypantek” albo studentek […] Widziało się […] stoliki, gęsto obsadzone głowami, gdzie zagadywano się do upadłego, rozprawiając, dyskutując, kłócąc się, gdzie bzykały bezładnie takie nazwiska, jak Ibsen, […] Wilde, Maeterlinck, Rimbaud, Strindberg, […] Nietzsche, […] Hamsun, […] Dostojewski, […] Flaubert […] i bezlik innych. I dalej czytamy: Młodzi cyganie nie umieli się rozstać z sobą o żadnej godzinie, koczowali po kawiarniach, snuli się, mówiąc wiersze, nocami po starych zaułkach i ulicach, tłukli się do bram Wawelu […] Z nastaniem nocy Kraków zmieniał się w miasto z nieprawdziwego zdarzenia. Kraków odrabiał cyganerię za cały wiek i za całą Polskę. Wyżej: plakat z karykaturą Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
Kawiarnia Paon (Pod Pawiem) przy ulicy Szpitalnej 38 była wyjątkowym lokalem artystycznym. Nieoceniony Boy pisał: Tam było pianino, były przybory malarskie, tam Przybyszewski genialnie fuszerował Szopena, a Wyspiański, zawsze poważny, zamyślony, zwykł był przypinać papier do blejtramu i kreślić swoje uduchowione portrety. Oprócz nich bywali tam Jacek Malczewski, Włodzimierz Tetmajer, Jan Stanisławski. Płótno, artystycznie ozdobione przez bywalców kawiarni, znajduje się w Muzeum Narodowym. Wyżej: sala Paonu na starej pocztówce.
Największą jednak popularność zdobyła Jama Michalika (kawiarnia Jana Michalika, przy ulicy Floriańskiej 45). Spotykali się w niej malarze, literaci, redaktorzy „Czasu” i „Życia” oraz intelektualiści. Na ścianach lokalu szybko pojawiły się rysunki, karykatury i wiersze, a w gablotach – lalki i szopka. Tu były meble z epoki, witraże, obrazy Karola Frycza oraz Kazimierza Sichulskiego. Tutaj przesiadywał Stanisław Przybyszewski, a także poeci: Lucjan Rydel i Kazimierz Przerwa-Tetmajer oraz malarze: Stanisław Wyspiański, Włodzimierz Tetmajer, Józef Mehoffer, Leon Wyczółkowski i Jacek Malczewski. To właśnie w Jamie Michalika podczas niezliczonych dyskusji krystalizowały się główne idee Młodej Polski. Wyżej: mała sala kawiarni na starej pocztówce.
W lokalu Michalika powstał także literacki kabaret Zielony Balonik, który w satyryczny sposób opisywał polityczną, społeczną, obyczajową i kulturalną sytuację Krakowa. Tworzyli go tacy artyści jak: August Kisielewski, Tadeusz Boy-Żeleński, Stanisław Sierosławski, Karol Frycz, Kazimierz Sichulski i wielu innych. W kabarecie nie było sceny, dlatego przedstawienia odbywały się wśród publiczności. Artyści nigdy nie powtarzali swoich programów, więc każdorazowo odbywała się premiera. Zielony Balonik wystawił również pięć szopek noworocznych. Na wszystkie spektakle obowiązywały zaproszenia, zdobione przez malarzy związanych z kabaretem. Mimo że Kraków trząsł się od plotek na temat gorszących i nieobyczajnych scen rozgrywających się w kawiarni, elity niezmiennie ubiegały się o wstęp na przedstawienia.
Krakowska bohema skupiała się wokół Stanisława Przybyszewskiego, który przybył do miasta w 1898 roku. W kręgu tego ekscentrycznego twórcy o demonicznej osobowości znaleźli się ludzie będący niemal jego wyznawcami – „dzieci szatana”. Przybyszewski szokował, ale i inspirował, był bowiem niemal mistrzem manipulacji. Hipnotyzował swoją autokreacją „kapłana sztuki”, który żyje i cierpi dla niej. Czas krakowskiej bohemy powoli dobiegał jednak kresu, zwłaszcza że jej przywódca wyjechał z miasta. Tadeusz Boy-Żeleński tak pisał: Ten okres nie trwał długo. Premiera „Wesela” (1901 rok) była jakby jego zakończeniem, otrzeźwieniem. Kraków wchodził pod znak Wyspiańskiego, a z nim sztuka wracała - ale jakże odnowiona - w służbę zagadnień narodowych. […] Nos (uosobienie przybyszewszczyzny) swoim bełkotem ośmieszył alkoholiczne ekstazy. Pianie kura i melodia Chochoła spłoszyły cyganerię krakowską. Przycupnęła gdzieś.
Mell
Grafika:
https://i.pinimg.com/originals/e1/3a/b6/e13ab67bce27cb62a9babdd3438419a6.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/96/Weiss-melancholik.jpg
https://a.allegroimg.com/s1024/0ca5e1/bf55af1a436c9c85ef8a8bd9db4f
https://tmb.bibliotekawszkole.pl/c96f9a2c-4480-421f-bbc7-161908a91a0d.jpg
https://a.allegroimg.com/s1024/0c685f/0fa4b3604a6281182556092f2f24
https://static.polityka.pl/_resource/res/path/73/4b/734b4652-6476-4a48-b21b-9307f22e0587_f1400x900