Kuszenie klientów
Celem marketingu
jest poznać i zrozumieć konsumenta tak dobrze,
że produkt czy usługa doskonale mu pasują
i sprzedają się same.
(Peter F. Drucker)
Wielkimi krokami zbliża się Gwiazdka. Na pewno jej nie przegapimy, ponieważ
już od listopada przypomina nam o niej wystrój
sklepów. A także świąteczne oferty. To znak, że do akcji ruszył marketing!
Dla formalności przypomnę znaczenie tego z angielska brzmiącego pojęcia. Oznacza ono dobrze przemyślaną strategię działania, której zadaniem jest
wyszukiwanie, badanie, pobudzanie i zaspakajanie potrzeb klientów. Oczywiście po to, żeby osiągnąć jak największy zysk. W
ostatnim czasie używa się określenia neuromarketing albo marketing sensoryczny. Dlaczego?
Ponieważ działania specjalistów są skierowanie na wszystkie zmysły konsumentów. Podobno działanie holistyczne (czyli
całościowe) daje najlepsze efekty. Odświeżmy sobie zatem wiedzę na temat
chwytów marketingowych. A jest ich całkiem sporo!
Coraz więcej galerii handlowych już kilka tygodni wcześniej daje sygnał, że
idą święta i czas na zakupy. W jaki sposób? Otóż, specjalne urządzenia podpięte
do klimatyzacji rozpylają w powietrzu zapachy:
pieczonego ciasta (na przykład jabłecznika z cynamonem czy ciasteczek imbirowych), świeżo upieczonego
chleba albo igliwia. Po co? Po to, aby wpływać na zachowanie klientów. Dyrektor warszawskiej firmy Internet Media Services (IMS), jest
zdania, że: Marketingowi zapachowemu
właściwie nie sposób się oprzeć. Można zamknąć oczy na wielkie napisy
„Promocja", można zatkać uszy, ale nie można przestać oddychać.
(Wprost 51/2010). Najskuteczniej –
podobno – działa aromat wanilii, o czym przekonał się pewien bank , który chciał sprawić, żeby
klientom było miło. Tymczasem wanilia podziałała również na pracowników, którzy
wyjedli wszystko z automatów ze
słodyczami. Dyrektor, martwiąc się o zdrowie pracowników, wyłączył
wanilię, natomiast zainstalował w swoim gabinecie mieszankę zapachów:
banknotów, cygar i whisky. P0mogła, ponieważ interesantom przypominała wytworne
kluby biznesu.
Robiąc zakupy,
większość z nas kieruje się emocjami oraz dopuszcza do głosu podświadomość, co
skrupulatnie wykorzystują specjaliści od
marketingu. Odpowiednio dobierają bodźce działające na zmysły klientów, gdyż
wiedzą, że to może zwiększyć
sprzedaż aż o jedną piątą. W studiu
muzycznym IMS tworzy się składanki świątecznych przebojów (z obowiązkowym Last Christmas), telewizja wciąż pokazuje reklamy
z motywami świątecznymi, a w sklepach
pojawiają się pięknie przystrojone choinki oraz różnorodne dekoracje i światła. Oczywiście, koszt świątecznej
oprawy w dużej galerii (na przykład w
Złotych Tarasach) sięga kilkuset tysięcy złotych, ale to i tak się opłaca,
ponieważ liczba klientów, którzy wydadzą więcej niż zwykle, grubo przekracza 2 miliony.
Są i inne
sposoby sterowania, a wszystkie oparte na wiedzy o człowieku i jego zachowaniu.
Na przykład miły uśmiech sprzedawczyni oraz
jej grzeczność czy poświęcenie
klientom nienachalnej uwagi
sprawiają, że chętniej coś kupią.
Czują się bowiem zauważeni i osobiście obsłużeni. Bardzo mocno działają też promocje, najstarszy sposób na dotarcie
do kieszeni kupujących. Dzięki promocji sklep pozbywa się towarów, które słabo
się sprzedawały, a czasem kończy się im też termin
ważności, klienci natomiast kupują nieplanowane
produkty. Spece od marketingu zbadali również, że na tempo zakupów wpływa
szybsza lub wolniejsza, cicha lub głośna muzyka. Ważne są również: temperatura w sklepie, kolory opakowań i kolory wystroju. Długość alejek handlowych musi być także odpowiednia, aby klienci się
nie nużyli, przechodząc nimi od początku
do końca. Najbardziej pożądane produkty są ustawiane na wysokości wzroku oraz tak, by bez trudu sięgnąć po nie prawą
ręką. Sklepy dopasowują również ceny
do myślenia konsumentów. Płacą oni za jakiś produkt 9 złotych i 99 groszy, ale
są przekonani, że wydali jedynie 9
złotych z groszami. Tymczasem z portfela
(konta) ubyło im 10 złotych bez 1 grosza. I kolejny fortel! W salach sprzedaży nie ma zegarów (żeby klienci się nie spieszyli), nie włącza się też radia,
aby jakieś złe wiadomości (na przykład o podwyżkach cen czy drożejącym franku
szwajcarskim) nie zniechęciły kupujących.
Innym chwytem jest wydłużenie czasu
robienia zakupów. Ostatnie kuszenie odbywa się przy kasie, przy której są słodycze czy gumy do żucia (zwane przez handlowców
przystawkami), a klienci głodni po
długiej wędrówce po galerii.
Dzięki temu, że
Boże Narodzenie zostało skomercjalizowane, przez kilka tygodni klienci
mogą robić zakupy w świątecznej atmosferze. Mają też okazję wydać znacznie więcej pieniędzy
niż zakładali. Czy można uniknąć wpływu neuromarketingu? Pewnie tak! Ale trzeba
pamiętać, że specjaliści od handlu stosują coraz bardziej wyrafinowane metody
sterowania ludźmi. Można robić listy
zakupów i trzymać się ich kurczowo, nie urządzać też nieplanowanych wyjść do
galerii. Wreszcie, iść na zakupy z niewielką ilością pieniędzy, a kartę bankową
zostawić w domu. Albo podczas zakupów
kierować się rozumem a nie emocjami. A
gdy już się wydało za dużo pieniędzy, nie załamywać się, bo Boże Narodzenie
jest tylko raz w roku.
Izz
Grafika:
http://mozartcultures.com/wp-content/uploads/2018/09/marketing-2483867_640.jpg
http://www.newsweek.pl/g/i.aspx/860/-512/newsweek/635854189419655270.jpg
https://pliki.propertynews.pl/i/02/72/50/027250_r0_940.jpg
Gdy czytałam Twój artykuł, przypomniała mi się moja ostatnia wizyta w galerii. Oglądałam kurtki i zauważyłam, że były ustawiane wraz ze wzrostem cen. Zaczynały się od niecałych 200 zł, a kończyły na 300-400 zł. Pomyślałam wtedy, że nie jest to przypadkowe. Końcowa wyższa cena sprawia, że ta początkowa wydaje się mniejsza niż w pierwszej chwili. Zwiększa to chęć kupna, spowodowanego pozornie niską ceną.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nie daję się złapać na te marketingowe chwyty. Z pewnością na zaokrąglenie cen w dół. Zwykle planuję sobie wcześniej, co mam kupić i kupuję tylko to. Czasami nawet biorę ze sobą tyle pieniędzy, ile potrzebuję na zakup danej rzeczy.
OdpowiedzUsuńReklama to podstawa w sprzedaży. Wiadomo, im ciekawsza reklama tym lepsza sprzedaż. Jej twórcy doskonalę ją obmyślają aby zaciekawiła jak największą liczbę nabywców.
OdpowiedzUsuń„Nowoczesna reklama przypomina kameleona – zmienia ubarwienie, by jak najlepiej zlać się z otoczeniem. Bo ma dopaść klienta tak, by biedak się nie zorientował” –czytam w Gazecie Prawnej.pl
UsuńI dalej: „Lista nowych form reklamy wciąż się wydłuża - reklama natywna, content marketing, storytelling, guerrilla marketing, ambient advertising, viral, buzz”.
Od jakiegoś czasu jest stosowany marketing szeptany (buzz marketing - ang. buzz - szum, brzęczenie pszczół). Takie działanie ma na celu dotarcie z informacją marketingową do odbiorcy za pośrednictwem bezpośredniego, wyglądającego na „spontaniczny” przekazu ustnego. Do tego zadania wykorzystuje się na przykład: pracowników zakładów fryzjerskich (promują szampony, odżywki, farby), aktorów udających turystów, agentów – wolontariuszy, którzy są odpowiednio wynagradzani za reklamowanie produktów.
OdpowiedzUsuńJest także marketing wirusowy oraz zbliżony do niego marketing partyzancki (ang. guerrilla marketing), polegający na promowaniu dóbr i usług za pomocą niekonwencjonalnych technik, w zależności od grupy docelowej, jak np. napisy sprayem na murach prezentujące daną markę albo vlepki.
UsuńUwielbiam cały ten przedświąteczny klimat, piękne, błyszczące dekoracje i świąteczne piosenki. "Last Christmas" wprawia mnie co prawda w jakieś dziwne rozanielenie, ale nie powoduje tego, że poddaję się zakupowemu, niekontrolowanemu szaleństwu.
OdpowiedzUsuńSzaleństwu może nie nie ulegam, ale zawsze mi coś się wyjątkowo spodoba (bombka, jelonek, aniołek lub inne cudeńko) i wyląduje w koszyku. A w domu okazuje się, że już mam po trzy sztuki takich samych gadżetów. Takie zachowanie nazywam robieniem sobie przyjemności, bo przecież mi się należy od czasu do czasu.
UsuńPost chyba idealny dla mnie. Łatwo nabieram się na chwyty marketingowe. Idąc na zakupy, kupuję mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, a w okresie świątecznym to już szczególnie i moja mama mnie zawsze za to potępia.
OdpowiedzUsuńA propos niepotrzebnych rzeczy! Właśnie dzisiaj, szukając anielskich włosów (dawnych, z przezroczystej folii), natknęłam się na coś chińskiego - cieniutkie, krótkie nitki - również nazwanego anielskimi włosami. Kupiłam, wyrzuciłam pieniądze, na szczęście niedużo, ale też szkoda. Nitki niczego nie przypominają, do niczego się nie nadają.
UsuńPost całkowicie słuszny! Sam często daję się nabrać na te wszystkie chwyty marketingowe i kupuję nawet niepotrzebne rzeczy. Ponadto wprowadza nas to w nastrój, dzięki czemu lepiej czujemy święta.
OdpowiedzUsuńDzięki atmosferze występującej w centrach handlowych często nabieramy się na chwyty marketingowe. Przed zakupem zastanówmy się, czy ta rzecz jest nam akurat potrzebna.
OdpowiedzUsuńNa szczęście na ogół nie mamy własnych pieniędzy i nasze zapędy skutecznie studzą rodzice. Odbijemy sobie to z nawiązką, gdy dorośniemy. Wtedy będziemy pouczać nasze dzieci.
UsuńBardzo zaciekawiłaś mnie przykładami o wykorzystaniu zapachów w marketingu. Zapach bardzo oddziałuje na nasz mózg, wiec jest to świetny chwyt marketingowy.
OdpowiedzUsuńOwszem, zapachy działają na zmysły człowieka! Na mnie jednak nic tak nie działa jak sympatyczna ekspedientka, która odgaduje (ale nienachalnie) moje pragnienia, mój gust. Potrafi doradzić, uśmiechnie się, czasem coś powie "jak do człowieka". Niczego mi na siłę nie wciska. Ot i cała sztuka sprzedaży! Nie żaden zagraniczny marketing!
UsuńChwyty marketingowe są obecnie bardzo powszechne i tak naprawdę stosuje je większość sklepów. Chwyty same w sobie może nie są złe, ale jeżeli my, jako klienci, nie będziemy na nie wystarczająco wyczuleni, to może nam to przynieść duże straty. Jako konsumenci po pierwsze nie możemy wierzyć we wszystko , co na pierwszy rzut oka wydaje się być bardzo oczywiste. Najgorsze jednak, według mnie, jest to, że w obliczu tego całego zabiegania przedświątecznego, zapominamy o tym, aby przeżyć same święta i spróbować zrozumieć ich sens.
OdpowiedzUsuńPiszesz: "zapominamy o tym, aby przeżyć same święta i spróbować zrozumieć ich sens ". Masz rację! Jedak mam wątpliwości, czy to jedynie wina ""tego całego przedświątecznego zabiegania". Myślę, że złożyło się na to o wiele więcej czynników. Za bardzo się śpieszymy, za dużo pracujemy, jesteśmy najczęściej zmęczeni lub wręcz wyczerpani. Staliśmy się mniej refleksyjni, bardziej płytcy, nie cenimy sobie tak bardzo tradycji i więzi rodzinnych. Wielu z nas nie potrafi przeżywać głęboko wiary. I tak dalej, i tak dalej. Tak to widzę! Nie wiem jednak, czy mam choć trochę racji.
UsuńŚwiąteczna atmosfera udziela mi się już od listopada. Uwielbiam świąteczne dekoracje, kolorowe światła, i wszystko to co kojarzy się z tym magicznym czasem. Przyznam, że nie raz nabrałam się na chwyty marketingowe.
OdpowiedzUsuńMam to samo. Dzisiaj nie mogłam wyjść z L`clerca, ponieważ najpierw oglądałam wszystkie bombki choinkowe, a potem niektóre brałam do ręki (bardzo ostrożnie!). Najchętniej kupiłabym połowę z nich. Ale te ceny!
UsuńZawsze uważałem, że marketing sprzedawców ma na mnie znikomy wpływ, jednak ostatnio zmieniłem zdanie. W czasie tych świąt, ze względu na nawał obowiązków zrezygnowałem z wizyt w sklepach i muszę przyznać, że nie czuję magii świąt. Mimo że cała moja rodzina rozpoczęła uroczyste, świąteczne krzątanie się, to ja dalej trzymam się jakby na uboczu. Wygląda na to, że to właśnie sklepy były odpowiedzialne za mój świąteczny nastrój.
OdpowiedzUsuńAlchemisto, z Twojego komentarza wynika, że atmosfera w sklepach wpływała na Ciebie pozytywnie, ponieważ wprawiała Cię w świąteczny nastrój. Nie możesz zatem pisać: "sklepy były odpowiedzialne za mój świąteczny nastrój".
UsuńSłowo "odpowiedzialny" oznacza osobę ponoszącą winę za coś. ("Słownik poprawnej polszczyzny" pod red. Andrzeja Markowskiego podaje: "Powinno się wskazać odpowiedzialnych i ukarać ich"). Tobie zaś chyba chodziło o coś innego, jeśli się nie mylę.
Idealny post przed świętami! Sama jestem podatna na chwyty marketingowe. Dobrze, że święta są raz w roku! Myślę jednak, że łatwiej będzie nam unikać szału zakupòw, kiedy przypomnimy sobie z jakiego powodu obchodzimy święta. Mi to pomaga.
OdpowiedzUsuńMnie pomaga Wiko! Na początku zdania wstawiamy pełną wersję zaimka, pamiętaj o tym. A co do treści wypowiedzi - w pełni się z Tobą zgadzam:)
UsuńCiekawy temat wpisu. Ludzie są bardzo podatni na chwyty marketingowe i ja również.
OdpowiedzUsuńBardzo łatwo ulec chwytom marketingowym. Świąteczna muzyka w galerii handlowej wpływa pozytywnie na mój nastrój, bo łatwiej mi wczuć się w świąteczną atmosferę. Niestety, spędzam wtedy stanowczo za dużo czasu na zakupach, kupując czasem rzeczy, z których nie do końca jestem potem zadowolona.
OdpowiedzUsuńOsobiście uwielbiam zakupy świąteczne. Nie chodzi już tu chyba o same zakupy, tylko o atmosferę, poczucie, że ten piękny czas jest bardzo blisko. Sama wiem, że wydaję wtedy zbyt wiele na rzeczy, które nie są mi potrzebne. Chciałabym jeszcze odnieść się apropo tych zapachów... Chyba każdy ma takie perfumy, które przypominają mu okres z jego życia. Moim zdaniem warto także znaleźć takie perfumy, które będziemy używać podczas świąt a dzięki temu, gdy tylko poczujemy ten zapach przypomni nam się nie tylko sam czas świąt ale także ciepło rodzinne, miłość, radość i dobro tak bardzo widoczne podczas świąt. ☺️
OdpowiedzUsuńReklama dźwignią handlu, co idealnie widać na każdym kroku. Reklamy są wszędzie i wszędzie będą. Do świata wkradł się konsumpcyjny tryb życia a wszystkie markety chcą to wykorzystać i jak do tej pory, wychodzi im to coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńW czasie wakacji miałam przyjemność odwiedzić Europa Park. Jednym z punktów widokowych parku rozrywki jest wieża imitująca balon, wznoszący się na wysokość kilkuset metrów. Oczywiście, kolejki (zresztą jak wszędzie tam 😜 ) są kilometrowe! Czas oczekiwania waha się od około 20 min do nawet godziny. Oczywiście, kolejka to kolejka, co w tym nadzwyczajnego? A jednak! W zależności od tego, w jakim miejscu się znajdowałam, czułam inny zapach. Zaczynając od delikatnego zapachu popcornu, słodkich bułeczek, chleba, po intensywny aromat pizzy. Ku zdziwieniu w najbliższej okolicy nie ma stanowisk z jedzeniem, a wszystkie zapachy wypuszczane były przez maszyny. Mimo to, każdy kto wysiadł, od razu kierował się do stanowisk z jedzeniem z przeświadczeniem, że jest piekielnie głodny.
OdpowiedzUsuń