Sarmacka Wielkanoc
Wesoły nam dzień dziś nastał,
Którego
z nas każdy
żądał;
Tego dnia Chrystus zmartwychwstał,
Tego dnia Chrystus zmartwychwstał,
Alleluja, alleluja!
(pieśń wielkanocna)
Ostatnio na lekcji języka polskiego
rozmawialiśmy o sarmatyzmie, czytałam też post o zabawach i rozrywkach
szlacheckich. (Jedz pij i popuszczaj pasa
12.10.2013; Rozrywki dawnych Polaków
6.05.2014). Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie specyficzne podejście szlachty
żyjącej w siedemnastym wieku do rozrywek. Kto czytał post, wie, o czym mówię. A
ponieważ zbliża się Wielkanoc, pomyślałam, że byłoby ciekawe dowiedzieć się,
jak wyglądały te święta we szlacheckim dworze.
Wielki
Post. Okres
Wielkanocy poprzedza post. Był to czas refleksji i zadumy religijnej, ale też różnych
obyczajów codziennych. Podchodzono do
niego bardzo poważnie, nie było mowy o zabawach, muzykowaniu czy tłustym
jedzeniu. Warto też pamiętać, że ten okres jest związany z tzw. przednówkiem, czyli czasem, gdy kończą
się zapasy w spiżarni, a na nowe zbiory jeszcze trzeba poczekać. Kalendarz
liturgiczny łączył się zatem z rytmem pór roku, więc ludziom łatwiej było
znosić niedobory żywności, gdy wiązały się z intencją religijną. Dla szlachty
sarmackiej, której kuchnia była oparta na mięsie, mogło to być wyzwaniem.
Sarmaci byli ludźmi pobożnymi, większość więc pościła przez 40 dni. W każdym
razie w Środę Popielcową pani domu zamykała na klucz w spiżarni mięso, smalec,
miód, a nawet nabiał. Co zatem jedzono? Najczęściej ryby, na przykład śledzie,
polewkę piwną (zupę na bazie piwa i chleba żytniego), żur. W Wielki Piątek
młodzież dworska urządzała pogrzeb żuru i
śledzia. Tłukła gar żuru, a śledzie wieszała na gałęzi za karę, że zastępowały
mięso przez sześć tygodni. Niewątpliwie
post wyostrzał apetyt, stąd taka różnorodność potraw świątecznych i bogactwo
wielkanocnego stołu.
Groby. Do jednego z
najstarszych zwyczajów należy chodzenie do grobów. Symboliczne groby Chrystusa
wznoszono w polskich kościołach już w XVI wieku, prześcigając się w wymyślnych
aranżacjach. Czasami wystawiano relikwie, którym wierni oddawali cześć. Ten zwyczaj praktykowali również polscy monarchowie i ich
rodziny. Albrycht Stanisław Radziwiłł w swym Pamiętniku wspomina, że 6 kwietnia 1635 roku przebywający w
Warszawie Władysław IV Waza, mimo chorych nóg (podagra), odwiedził aż pięć
grobów. Dzień później królewna Anna Katarzyna Konstancja, podróżując w kolasie,
odwiedziła wszystkie groby w świątyniach warszawskich. Przy grobach
matrony i zacne panny prowadziły zbiórkę
na potrzeby świątyni, bractw religijnych oraz instytucji dobroczynnych. Z grobami wiążę się
też zwyczaj wystawiania wart honorowych. Często miały one niezwykle egzotyczne,
kolorowe mundury. Te straże zwano turkami
wielkanocnymi, a ich rodowód wywodzi się od zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod
Wiedniem.
Wielka
Sobota.
W Wielką Sobotę odbywał się ostatni
przedświąteczny rwetes - nakrywano stół ze święconym. Stół był duży i długi
ustawiony w jadalni lub jakimś innym pokoju - najlepiej w mało nasłonecznionym.
Na stole był kładziony biały obrus ozdobiony gałązkami bukszpanu, bukiecikami
fiołków bądź pędami widłaka. Z zielonej rzeżuchy był formowany kształt krzyża
oraz baranka. Pojawiał się też baranek z
ciasta lub masła, piętrzyły się ciasta i
zimne mięsiwa, pęta kiełbas, szynki, chleb, chrzan, ocet i sól. A także jaja
- gotowane i malowane. Na wielkanocnym
stole miało niczego nie zabraknąć i to było ambicją każdej pani domu we dworze.
Niecierpliwie czekano na księdza, po którego posyłano konie ze dworu. Przy
obrzędzie święcenia pokarmów asystowała cała rodzina, domownicy oraz większość
służby.
Śniadanie
wielkanocne.
Po rezurekcji udawano się do domów. Dzień
upływał na biesiadowaniu w gronie rodzinnym i na niewinnych rozrywkach. Dorośli
grali w karty, udawali się na przechadzki, tańczyli przy muzyce, dzieci
bawiły się w palanta, ślepą babkę czy serso. Typowo wielkanocną zabawą była gra
w walatkę czy
też wybitkę,
polegająca na stukaniu się pisankami – wygrywał ten, którego jajko zachowywało
nietkniętą - mimo uderzenia -skorupkę. Inna wersja tej gry zakładała toczenie
jajka po stole lub pochyłej desce. Gerard Maurycy Witkowski o Święconym u swoich
przyjaciół pisał: na samym środku stołów
spoczywał ogromny dzik ubity w Puszczy Kozienickiej. Stały nieprzerwanym
ciągiem rzędy ciast, cukrów, pasztetów i tortów z wieżami i kopułami na
wierzchu. Na plackach były różne roboty z drogich kamieni, mianowicie z
brylantów, szmaragdów, topazów, rubinów, tak dobrze naśladowanych, że nawet
najdoskonalszy jubiler musiałby je pierwej do ust włożyć nim by się o ich
wartości przekonał. Trudno jest nie popełnić zbytku w jedzeniu u państwa
Koronieckich.
Wśród wypieków pierwsze miejsce
zajmowała baba wielkanocna, która musiała być pięknie wyrośnięta, puszysta i
lekka. Baba, za bardzo przyrumieniona lub z zakalcem, była kulinarną
kompromitacją. Masa na baby była wlewana do form blaszanych, glinianych bądź
kamiennych. Przykrywano ją lnianym obrusem, zamykając przy tym szczelnie drzwi
oraz okna znajdujące się w kuchni po to, aby baby się nie przeziębiły. W kuchni
rozmawiano tylko szeptem, ponieważ uważano, że hałas zaszkodzi delikatnemu
ciastu i pod żadnym pozorem nie można było zbliżać się do nich mężczyznom. Po upieczeniu baby były ostrożnie
układane na pierzynach, gdzie stygły, nie tracąc przy tym swoich pięknych
kształtów.
Wielkanocny
Poniedziałek. Tego dnia, podobnie jak i dziś, lały
się strumienie wody. Przezornie usuwano z pokojów co cenniejsze meble i
wkładano gorszą odzież, nim w ruch poszły dzbany i miednice. Gdzieniegdzie
wprowadzano jednak do zabawy pewne ograniczenia: nie wolno było chlustać wodą
na drewniane podłogi, z taką pieczołowitością woskowane i froterowane. Ochroną
objęci byli także przedstawiciele starszego pokolenia, których co najwyżej
można było skropić wodą kolońską. Wreszcie śmigusowo - dyngusowe harce należało
zakończyć w odpowiedniej porze – zazwyczaj już koło południa posadzki we
dworach były wytarte do sucha. Drugi dzień świąt mijał zwykle na składaniu
sąsiedzkich wizyt i przyjmowaniu gości.
Wszystkich, którzy chcieliby więcej dowiedzieć
się o zwyczajach świątecznych na dworach szlacheckich, zachęcam do sięgnięcia
po książkę Tomasza Adama Pruszaka O ziemiańskim świętowaniu. Tradycje świąt Bożego Narodzenia i
Wielkiejnocy.
W imieniu Blogerów życzę Wesołych
Świąt! Wesołego Alleluja!
Monika
Grafika
http://archiwum.ziemianie.org.pl/web_images/wielkanoc.jpg
http://www.cieslin.pl/wp-content/uploads/2015/03/Wielkanoc-przedwojenna-poczt%C3%B3wka.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/00/Micha%C5%82_Elwiro_Andriolli%2C_%C5%9Awi%C4%99cone.jpg
http://www.24ikp.pl/skarby/lamy/gazety/20150324tygodnik_illustrowany_swiecone/art.php
http://potrawyregionalne.pl//media/Image/wielkanoc/klopoty_wielkanocne_andriolli_1.jpg
http://allegro.pl/a-setkowicz-wesolego-alleluja-i7242038661.html