Ja, rekonstruktor
Historia
- świadek czasu, światło prawdy,
życie pamięci, nauczycielka życia,
zwiastunka przyszłości.
(Cyceron)
Często
na naszej zamojskiej starówce można dostrzec dziwaków ubranych w kolorowe
stroje, futrzane czapki, z mieczem lub szablą u boku. Nie są to ani cyrkowcy,
ani aktorzy, ani uciekinierzy ze szpitala dla psychicznie chorych. To osoby z
pasją i zainteresowaniami, które poświęcają się, aby inni mogli pogłębiać swoją
wiedzę na temat własnego dziedzictwa, kultury i przodków, a jednocześnie
potrafią czerpać z tego przyjemność. Osoby te nazywają się rekonstruktorami. Na
co dzień wykonują zwyczajne zawody: są elektrykami, adwokatami, lekarzami
czy nauczycielami. Do nich należę też ja - uczeń liceum.
Naszym
podstawowym celem jest przekazanie innym ludziom, zwłaszcza w naszym
wieku, wiedzy historycznej. Robimy to za pomocą pokazywania historii na
żywo. Ludzie mogą zobaczyć stroje szyte zgodnie z dawnymi zasadami krawiectwa,
z takich samych materiałów i z wiernymi replikami wyposażenia takimi jak:
prochownice czy szable. Mogą wtedy nie tylko poczytać czy zobaczyć na
ilustracji, lecz dotknąć przedmiotów wykonanych zgodnie ze staropolskimi
zwyczajami przez dzisiejszych rzemieślników. My pogłębiamy także wiedzę
historyczną - szukanie źródeł w celu udoskonalenia strojów i dostosowania ich
do ówczesnych realiów jest zajęciem wyczerpującym, ale pasjonującym i dającym
wiele satysfakcji.
Odtwarzanie
historii materialnej nie jest jednak najważniejszym elementem rekonstrukcji
historycznych. Skupienie się wyłącznie na kompletowaniu przedmiotów jest prostą
drogą do krótkiego romansu z danym okresem historycznym. Powoduje to, że po ich
uzyskaniu zaczynamy dopracowywać detale, następnie nudzić się aż w końcu
pozostaje tylko zmiana epoki. Wtedy znowu dochodzimy do momentu, że mamy już
doskonale dopracowany strój, błyszczącą zbroję. I co dalej? Ano zmieniamy
epokę. Aż w końcu zmienimy hobby, bo staje się nudne. Teoretycznie każda osoba
posiadająca odpowiednie środki finansowe może zostać wiernym rekonstruktorem. W
Internecie jest wiele sklepów, które dysponują w miarę koszernym (koszerny
(z hebrajskiego: kaszer) znaczy dosłownie odpowiedni, pasujący,
właściwy) wyposażeniem i wystarczy je tylko kupić. Jednak każdy prawdziwy
rekonstruktor chce się wczuć w odtwarzaną przez siebie postać, chce poczuć, jak
to jest być szwedzkim muszkieterem, polskim dragonem lub moskiewskim strzelcem.
Wielką fascynację budzą także pojedynki rycerskie, walka szablą, strzelanie z
łuku lub broni palnej. I choć się dzisiaj nie mordujemy w walce, to wylewający
się strumieniami pot z naszych ciał, krew z ran oraz buzująca w organizmie
adrenalina są tak samo prawdziwe jak przed wiekami. Podobnie jak satysfakcja z
wygranej czy gorycz porażki. Konni zmagający się ze swoimi wierzchowcami,
markietanki dbające o walczących czy obozowi zapewniający całe zaplecze
techniczne – wszyscy angażują się naprawdę. Buduje się między nami poczucie
jedności z grupą - na dobre i na złe. Te właśnie emocje sprawiają, że czujemy
się jak w przeszłości.
To
właśnie ten element jest dla wielu esencją zabawy w rekonstrukcję. Chodzi o
uczucia wyższe. Coś nienamacalnego, acz chwytającego za serce. Niemal
mistycznego. Pewien rodzaj klimatu. Dla mnie to najlepsze, co mogę przeżyć
podczas rekonstrukcji. To uczucie, które rodzi się, kiedy siedzisz
wieczorem przy stole oświetlanym wyłącznie blaskiem świec, a uczestnicy są
odpowiednio ubrani. Nie byle turniej, gdzie wszyscy jedzą bigos i popijają
piwem z puszki. Na stole znajdują się wyłącznie potrawy rodem ze średniowiecza.
Są pieśni i gawędy. To wszystko tworzy magiczny klimat. Albo gdy jedziesz konno
z oddziałem po zmroku. Puste Stare Miasto, pochodnie w dłoni. Za nami podążają
oddziały piechoty, słychać walenie bębnów odbijające się echem od kamienic.
Stukot kopyt zagłuszający śpiewy piechociarzy. Cienie maszerujących tańczące na
kamienicach. Wyobraźcie sobie też galop po ukraińskim stepie w wyposażeniu
XVII-wiecznej jazdy, husarii i pancernych. Ponad dwudziestu jeźdźców w
towarzystwie Kozaków przemierzających bezkresne pole oraz półdzikie konie,
ciągnące zewsząd do galopującej gromady, w chmurze kurzu z wyschniętej ziemi.
Możecie śmiać się z tego. Ale to emocje, których naprawdę Wam życzę.
Kim
natomiast jest ultras lub rekonstruktor koszerny lub niekoszerny
możecie przeczytać w artykule Rafaela z 12 kwietnia 2014 Historia moja
pasja, moje życie: http://1lozamoscblog.blogspot.com/2014/04/kacik-modego-historyka.html
Artur
Grafika:
http://www.zwarszawy-naweekend.pl/artykul.php?art=1039-1100039http://www.zwarszawy-naweekend.pl/artykul.php?art=1039-1100039
http://polskapogodzinach.pl/niewzruszona-twierdza-zamosc/