Dawno, dawno temu …
Nasze życie jest jak wielkie jezioro
wolno wypełniające się strumieniem lat.
W miarę, jak woda się podnosi,
ślady przeszłości znikają pod nią jeden za drugim.
Ale wspomnienia zawsze będą wychylać głowę,
wolno wypełniające się strumieniem lat.
W miarę, jak woda się podnosi,
ślady przeszłości znikają pod nią jeden za drugim.
Ale wspomnienia zawsze będą wychylać głowę,
póki jezioro
się nie przepełni.
(Alexandre Bisson)
Poznaliśmy już wiele
historii opowiedzianych przez absolwentów naszego liceum. Teraz chciałabym
rzucić nieco inne światło na wspomnienia. Słuchając wszystkich absolwentów,
mogę stwierdzić, że doświadczenia uczniów naszej szkoły z przed 5, 10 czy 50
lat różnią się diametralnie. Inne przygody, lekcje, tradycje i całkiem inne
spojrzenie na świat. Słuchając wywiadów, uświadomiłam sobie, że żyjemy w innych
czasach. To, co było niegdyś na porządku dziennym, obecnym uczniom wydaje się science - fiction.
Jesteście ciekawi, jak
wyglądały szkolne dyskoteki? Gdy do szkoły uczęszczał pan Wiesław Wiącek, który zdawał maturę 50 lat temu, wyglądało to tak: Dyskoteki to były najprzyjemniejsze
rzeczy. Liceum było męskie. Dlatego nasze spotkania z koleżankami z Liceum im.
Marii Konopnickiej były organizowane okresowo, na takich wieczorkach szkolnych.
Poza tym, myśmy mieli naukę tańca w szkole i to też była okazja do spotkania koleżanek.
Mieliśmy nauczyciela tańca, którego nasi rodzice opłacali i w auli uczyliśmy się tańczyć. Było bardzo
przyjemnie. To, czego się nauczyłem na lekcjach
tańca, bardzo mi się przydaje w życiu. Z obecną swoją żoną wykorzystujemy te
umiejętności na różnego rodzaju wieczorkach tanecznych. Każdy nas tam podziwia,
że tak dodrze tańczymy.
Pan Jerzy Suchodół (syn
nauczyciela przysposobienia obronnego naszego liceum) i jego koleżanka Ewa Iwańczak – Dąbska także
pamiętają swoje dyskoteki. Pan Suchodół: Dyskoteki, jak najbardziej były. Tylko, że
trzeba było uważać, gdy była profesor
Górska, to trzeba było troszeczkę dalej odsunąć się od partnerki. Co prawda,
nie chodziła z miarką i nie mierzyła, ale wzrok miała dobry. Pani Iwańczak- Dąbska dodała : Ale co innego mierzyła , jak pamiętasz,
odległość naszych spódniczek od kolan. Miało być 20 centymetrów. Oboje państwo przypominają
sobie i inne historie. Pan
Suchodół wspomina: Koleżanki nie mogły chodzić w kozakach, nie mogły też chodzić w spodniach. Ale kiedyś patrzymy, a
Pani Profesor sama chodzi w spodniach. Dopiero od tamtej pory pozwoliła
koleżankom w nich chodzić. Tak, takie były czasy. Pani Iwańczuk – Dąbska przypomina sobie jeszcze coś innego: Byliśmy taką klasą, która zorganizowała zabawę, żeby zebrać
pieniądze na wycieczkę do Krakowa i Wieliczki. W tym celu przygotowałyśmy bufet
i sprzedawałyśmy przekąski. Zabawa był przednia. I tak właśnie klasa
3d pojechała na wycieczkę. Pamiętam, że
pomyliliśmy noclegi. Pensjonat na nas czekał, a my spałyśmy w stodole. Rano w strumyku się kąpałyśmy i mamy
wspaniałe wspomnienia z tego wyjazdu.
Zapytałyśmy o też wspomnienia
ze studniówki. W szkolnej w auli odbywała się nasza studniówka, a koledzy z Liceum Plastycznego
robili nam dekoracje. W tej chwili jeden
z kolegów jest dosyć znanym zamojskim
malarzem – to Marek Terlecki. A drugi to
Mieczysław Gradziuk, który jest profesorem w Szkole Społecznej, uczy zajęć
plastycznych. Ci panowie robili nam dekoracje, do tej pory mamy zachowane
zdjęcia z naszej studniówki. Kawałek dekoracji trzymałem w domu przez 40 lat –
pamięta pan Suchodół. Pani Małgorzata Nowosad- Pałczyńska, nieco młodsza absolwentka, wspomina te imprezy
z uśmiechem. Studniówka to było
przedsięwzięcie na dwa tygodnie. W tym
czasie nie było już normalnych lekcji, bo wszyscy ozdabiali sale balowe. Główne
sale balowe były w auli, sali numer 3 i 20. Pamiętam, że w trójce była orkiestra, a w auli jakiś
chłopak śpiewał. Każda klasa robiła swój
catering. Korytarze były udekorowane i każda klasa robiła odmienne ozdoby. Było
wtedy 6 klas i konkurowali, kto ładniej
udekoruje swoją część. Pamiętam , że robiłam wachlarze z bibułek i potem wszędzie wisiały. Na korytarzu uczniowie zrobili grotę, a polonez był tańczony dookoła szkoły (przez wszystkie korytarze). Każda klasa miała inną tematykę sal. Gdzie
się nie poszło, tak w każdym miejscu było zupełnie coś innego. Stroje nie były bardzo
wyszukane, ale patrząc po latach , uważam, że to było bardzo fajne.
Obowiązkowo musiały być granatowe lub czarne spódnice. Granatowa była taka typowa, a jeśli któraś dziewczyna miała czarną, to była
już bardziej szalona i awangardowa. Do tego była biała bluzka, oczywiście bez
dekoltu , krótkich rękawków i gołych pleców. To był taki standard. Jedyną
rzeczą, na którą pozwoliła nam wychowawczyni, to trochę wyższe buty i
delikatnie podkreślone oczy. Jeśli
chodzi fryzury, to nie było wielkich
ograniczeń, ale jak rozpuściłyśmy włosy,
to już było coś, bo zawsze chodziłyśmy w związanych. Ja miałam związany długi
koński ogon, który sięgał mi za siedzenie. Absolwenci
z 1982 roku mają nietypowe wspomnienie związane ze studniówką: My jesteśmy dzieci stanu wojennego i nie mieliśmy
nawet studniówki. Proponowano nam, by przeprowadzić ją od 13 do 21. Komisarz
zabronił nam innej studniówki. W takim wypadku zrezygnowaliśmy.
Szkolne dyskoteki i
studniówki przywoływały u absolwentów wiele sympatycznych wspomnień. Mówili o
tym, że w szkole panowały niegdyś żelazne reguły dotyczące ubioru, które teraz
są nie do pomyślenia. Jednak poza zabawami istniała też szara, szkolna rzeczywistość. Pan Antoni Lewczyński opowiada, że porządek w szkole był inny niż obecnie: Jak tutaj przyszliśmy... w 1952 roku...to
były apele poranne. W okresie wiosennym,
letnim i jesiennym wiosennym szkoła
ustawiała się w kwadraty na
dziedzińcu. I następowała komenda: „Do hymnu”
I wtedy wszyscyśmy śpiewali:
„Naprzód młodzieży świata”. To się wtedy śpiewało. W zimie ustawialiśmy się w rzędach na korytarzu . W
późniejszym czasie, gdy już się zaczęły
zmiany polityczne w kraju, nie śpiewało się
„Naprzód młodzieży świata”, tylko
„Wszystko Tobie ukochana Polsko”. Tak było od 1956 roku. A co jeszcze w międzyczasie? Jak przyszliśmy do szkoły (1952 rok ), to były czapki rogatywki, ciemne. Były też zakusy, żeby
to zmienić. Nawet nazwę szkoły. Nie imienia Jana Hetmana Zamoyskiego (bo to
hrabia). Koniecznie chcieli zmienić. Liceum męskie miało nosić imię Jana
Krasickiego, natomiast liceum żeńskie - Marii Konopnickiej. Jednak nie zgodzili
się na to nauczyciele z okresu przedwojennego. Jednym z nich był profesor Miller. Znana osobistość. Więc
tylko czapki nam zabrano...te rogatywki. Zmienili na takie okrągłe, zamszowe,
granatowe. A w międzyczasie nastąpiła zmiana dyrektora. Jak ja
przychodziłem, to dyrektorem był Pan Michał Bojarczuk. W lutym 1953 roku, „ze
względu na stan zdrowia”, a tak naprawdę ze względów politycznych, odwołano go. Dyrektorem został
profesor Kazimierz Mazurek i za jego rządów chodziłem do szkoły.
Oczywiście, dyrektor musiał się
dostosować do warunków, które były w tym czasie obowiązywały w szkole. Chodzili
panowie z Urzędu Bezpieczeństwa i badali, jaka jest atmosfera. Czy uczniowie
zbytnio nie rozrabiają. Była w szkole
taka łacińska ósma klasa - 10 C.
Rozrabiała, rozrabiała… Pewnego dnia zginął ich dziennik…Znalazł się. Pływał w parku
w jeziorku... Podpalony, pływał… Kto to zrobił i jak ? Nie doszli...
Byłyśmy ciekawe, czy były zajęcia pozalekcyjne i
jak wyglądały. Pan Wiesław Wiącek opowiedział:
Byłem zaangażowany w
zainteresowania teatralne. Należałem do zespołu „Młodzieżowy Teatr Aktualności”
, który powstał w Zamościu w 1961 roku. Najpierw był on zorganizowany przy
Komendzie Hufca Zamość jako harcerski zespół teatralny, który
przygotowywał różne wystąpienia okolicznościowe dla szkół, ale również
wystawiał sztuki dramatyczne. Ten zespół istniał wiele lat, ja mogę mówić
tylko o moim 4-letnim okresie uczestnictwa. W tym czasie ( z takich większych
inscenizacji) występowałem w „Mazepie” Słowackiego i tam grałem tytułową rolę.
Druga duża inscenizacja to był dramat indyjskiego filozofa, dramatopisarza
Rabindranath’a Tagore „Poczta”. Uczestnictwo w
przygotowaniach, inscenizacjach wypełniał mi czas poza szkołą. Przez cały
rok przygotowywaliśmy ten spektakl i później go graliśmy po wakacjach.
Przygotowywaliśmy przedstawienia i z zespołem wyjeżdżaliśmy na zimowiska,
a w lecie na obozy. Praca w teatrze zajmowała mi sporo czasu, dlatego nie
uczestniczyłem w wycieczkach klasowych czy rajdach. Chociaż wiem, że były obozy
wędrowne organizowane przez nauczyciela gimnastyki.
Wspomnienia absolwentów są piękne i bardzo
interesujące. Dawne realia szkoły były całkiem inne. Mimo różnic w zachowaniu
uczniów na przestrzeni lat, łączyło ich jedno, wszyscy uczęszczali do tego
samego liceum - naszego liceum. Dobrze, że mogli się spotkać z okazji 100-lecia
szkoły i przekazać swoje wspomnienia. A my z kolei uczymy się od nich –
świadków i uczestników przeszłości szkoły – jak to było „dawno, dawno temu”.
Ola
B.
Grafika: własna
Cudowne wspomnienia... Tak bardzo różni się dzisiejsza szkoła od tej sprzed 50 laty. Miło jest poczytać o tym jak było kiedyś i porównać jak była, a jak jest teraz.
OdpowiedzUsuńNiesamowite, jak szkoła bardzo się zmieniła. Jestem pod wrażeniem rygoru jaki kiedyś istniał np. za czasów wprowadzenia stanu wojennego. Przechodząc do studniówek, jest nie wiarygodna zmienia co do ubioru, aż trudno uwierzyć, że dziewczęta musiały ubierać się na galowo, ale myślę, że to może i lepiej, że były takie same stroje. W końcu w studniówce nie chodzi o to, by ubiór był jak najlepszy czy makijaż najpiękniejszy. Myślę, że studniówka jest po to by spędzić te ostatnie chwile z klasą, jeszcze sobie powspominać, bo za kilka miesięcy jest matura i trzeba ''rozstać'' się ze szkołą. Pisząc rozstać w cudzysłowie mam namyśli to, że nasz kochana szkoła organizuje różne -lecia i to jest właśnie ta magia, mogąc się spotkać po latach i na
OdpowiedzUsuńŚwietny post, Olu. Wspomnienia w nim opisane pokazują, jak wiele jest różnic między szkołą dawniej i dziś. Obecnie, reguły obowiązujące uczniów są o wiele mniej żelazne, panuje nieco większa swoboda, np. w kwestii ubioru.
OdpowiedzUsuńMimo "szarej" szkolnej rzeczywistości, byli uczniowie mogą pochwalić się wieloma historiami, które pozostały w ich pamięci mimo upływu lat. Bardzo zaciekawił mnie polonez tańczony dookoła szkoły podczas studniówki, zapewne wyglądało to zjawiskowo.
Wspaniale móc cofnąć się do przeszłości i jeszcze raz przeżyć uczniowskie przygody. Gdyby nie one, czym byłaby szkoła? Zapewne tylko smutnym obowiązkiem, a przecież w łatwy sposób można sprawić, żeby była niezwykłą pamiątką
OdpowiedzUsuńNasza szkoła niesie za sobą piękną historią. Bardzo miło się wspomnienia absolwentów.
OdpowiedzUsuńKolejny post wspomnieniowy, z którego możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego. W tym wypadku mogliśmy zauważyć bardzo dużą różnicę miedzy studniówką kiedyś, a współcześnie. Z chęcią przeczytam następne :)
OdpowiedzUsuńDziwi mnie czasem to, że nie minęło wcale wiele lat, a różnice między szkołą kiedyś i dziś są kolosalne. Nie wyobrażam sobie żeby ktoś zabronił mi chodzić w spodniach do szkoły, ale gdyby zawsze było tak samo, to wspomnienia nie byłyby tak wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńPost o wspomnieniach - mój ulubiony, zawsze mogę dowiedzieć się czegoś ciekawego na temat szkoły i realiów nauki w niej w innych latach. Zaskakujące są dla mnie rygorystyczne zasasy dotyczące ubioru na studniówkach, ale mimo wszystko młodzi ludzie potrafili się dobrze bawić. Pozdrawiam i czekam na następny post zawierający wywiady z absolwentami.
OdpowiedzUsuńWspaniały post.Gratulacje Ola!Bardzo lubię czytać wspomnienia absolwentów szkoły. Powyższe wspomnienia absolwentów ukazują jak bardzo zmienił się świat.Nasz szkoła bardzo zmieniła się na przestrzeni lat.
OdpowiedzUsuńŚwietny post! Widać jak bardzo zmieniła się szkoła przez 50 lat. Teraz nie wyobrażam sobie, że nie można było dziewczynom chodzić w spodniach do szkoły. Trochę mnie to rozbawiło.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisany post. Czyta się go jednym tchem. Chciałabym, żeby teraz też w naszej szkole były apele poranne.
OdpowiedzUsuńRealia szkoły się zmieniły, jednak zachowania uczniów są takie same. Śmieszny był pomysł z pływającym, płonącym dziennikiem :D
OdpowiedzUsuńRóżnica między szkołą kiedyś, a szkołą dziś jest ogromna. Jedyne co w dużym stopniu jest tak jak dawniej to zachowania uczniów, które były, są i będą zawsze takie same :)!
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć, że wszystko się tak zmieniło. Nasza szkoła ma wspaniałą historię i możemy być dumni, że do niej chodzimy.
OdpowiedzUsuńŚwietny post wspomnieniowy. W tamtych czasach panował dość wysoki rygor, teraz nie wyobrażam sobie tego, choć nie byłabym przeciwna. Uwielbiam dowiadywać się ciekawych rzeczy z tego typu postów.
OdpowiedzUsuńUroczystości takie jak 100-lecie naszej szkoły pozwalają nam dowiedzieć się jak było dawniej. Miło jest poczytać o wspomnieniach innych. Dzieci w dzisiejszych czasach mają dużo więcej swobody niż, uczniowie z tamtych czasów. Choć często tego nie doceniają.
OdpowiedzUsuńŚwietny post, bardzo przyjemnie się go czyta. W naszej szkole dużo się zmieniło, chociaż niektóre zasady obowiązują do teraz, jak na przykład długości spódniczek. Jednak żaden z pedagogów nie chodzi z miarką, tak jak robiła to Profesor Górska.
OdpowiedzUsuńTak jak autorka postu wspomniała każde opowiadanie różni się od siebie. Teraz w szkole nie ma tak dużo zakazów np. dotyczących naszych ubrań. Wspomnienia powyższych absolwentów naszej szkoły mają w sobie coś ciekawego, gdyż każda z tych osób uczęszczała do liceum w innych latach. Absolwenci opowiadają swoje historie, a wszystkie są wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe wspomnienia. Mogłoby sie wydawać, że ograniczenia, z którymi stykały się przeszłe pokolenia powodowały, że życie bylo szare i nudne. Nic bardziej mylnego! Jak widać tamtejsi uczniowie byli bardzo kreatywni, umieli poradzić sobie w trudnych czasach i dzięki temu nabyć cudowne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńW zupełności się z Tobą zgadzam. Chociaż niektóre ówczesne reguł wydają się być dziś bardzo surowe. Wspaniały post i wspomnienia absolwentów.
UsuńAż trudno uwierzyć w to jak wszystko się zmieniło. Świetnie napisany post i brawo dla autorek ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy post, szczególnie w momencie o sprawdzaniu atmosfery w szkole przez urząd bezpieczeństwa.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego postu dowidziałem się kilku ciekawych rzeczy. Faktycznie, z czasem wiele rzeczy w naszej szkole się zmieniło. Bardzo miło czyta się wspomnienia absolwentów naszego liceum, są niezwykle interesujące.
OdpowiedzUsuńDzięki postowi możemy przekonać się, że kiedyś szkolna rzeczywistość była rzeczywiście inna niż teraz, jednak muszę przyznać, że teoretycznie, gdyby tak się dało, to chętnie na miesiące przeniósłbym się do tamtych czasów, aby zobaczyć w rzeczywistości jak to wyglądało.
OdpowiedzUsuńJeszcze jeden post ze wspomnieniami! Naprawdę mi się podoba, (po cichu liczę na więcej)Lubię czytać wspomnienia, a te o szkole do której chodzę jeszcze bardziej mnie interesują, czytając to wyobrażam sobie jak to by wyglądało teraz :)
OdpowiedzUsuńPiękny post
Każdy post o wspomnieniach wywołuje we mnie miłe uczucia. W wyobraźni próbuję przenieść się do tamtych czasów. Jestem dumna, ze chodzę do szkoły z tak ciekawą i cudowną przeszłością.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i świetnie napisany post. Różnice między naszymi realiami a tymi, w których żyli autorzy wspomnień są ogromne. Jako uczniowie 1LO powinniśmy być dumni z historii jaką może poszczycić się nasza szkoła.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy czytam wspomnienia absolwentów naszej szkoły, jestem dumna z tego, że mam możliwość uczenia się w tak wspaniałym miejscu. Mam nadzieję, że nasze liceum będzie funkcjonowało przez kolejne 100 lat i jeszcze dłużej.
OdpowiedzUsuńRóżnice między czasami współczesnymi a dawnymi są bardzo duże. Młodzież w teraźniejszych czasach ma dużo więcej swobody, jednak nie wszyscy to doceniają. Świetny post!
OdpowiedzUsuńCudowne wspomnienia. Jestem dumna ,że chodzę do szkoły z tak bogatą historią.
OdpowiedzUsuńŚwietny post- te o wspomnieniach należą do moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, ze za kilkanaście lat też będę mogła spotkać się ze znajomymi ze swojej klasy i powspominać. bardzo lubię słuchać wspomnień starszych ludzi, zawsze opowiadają z wielkim zapałem i radością. liczę na to, ze moje wspomnienia z lat szkolnych nie będą gorsze niż przeczytane te tutaj.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post! Cieszę się, że chodzę do szkoły z tak bogatą przeszłością.
OdpowiedzUsuńZ ciekawością czyta się posty wspomnieniowe. Każdy z nich opisuje coś zupełnie innego. Można zaobserwować jak liceum zmieniało się w ciągu kilkudziesięciu lat.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Wyobraziłem sobie taniec poloneza wzdłuż korytarzy naszej szkoły. Musiało to świetnie wyglądać!
OdpowiedzUsuńStulecie naszej szkoły było bardzo ważnym, ogromnym wydarzeniem i świętem, nie tylko ze względu na okrągłą rocznicę istnienia szkoły. Myślę, że tego typu spotkania są bardzo potrzebne, gdyż bez nich wszystkie te wspomnienia mogłyby przepaść zapomniane. Nie miałam, niestety, tak jak Ola okazji by przeprowadzać wywiady z absolwentami, ale obserwując ich w kawiarenkach wydawało mi się, że cofam się w czasie. Miałam wrażenie, że, niezależnie od wieku, każdy człowiek w głębi duszy czuł się wciąż nastoletnim uczniem tego liceum. To było piękne doświadczenie i mam nadzieję, że za parę dobrych lat sama będę mogła w podobnym uczestniczyć!
OdpowiedzUsuńCzytając zawsze posty że wspomnieniami mam ochotę przenieść się choć na chwilę aby zobaczyć jak wyglądała szkoła w tamtych czasach.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dziewczyny nie muszą już chodzić w spódnicach do szkoły bo byłaby to dla wielka udręka. Ciekawie napisany post.
OdpowiedzUsuńKolejny post ze wspomnieniami, z którego zawsze mogę dowiedzieć się czegoś ciekawego na temat szkoły. Najbardziej rozbawiła mnie historia z pływającym i płonącym dziennikiem. Pokazuje to, że mimo tych 50 lat młodzież się nie zmieniła.
Straaaaaasznie ciekawe są posty o wspomnieniach związanych z naszą szkołą. Można wiele się nauczyć o "dawnych" czasach. Można też wyobrazić sobie różnice, które pojawiły się na przełomie kilkudziesięciu lat. Nie wyobrażam sobie studniówki na korytarzu. Coś niesamowitego!
OdpowiedzUsuńWspomnienia. Czym one są, na pewno dla każdego z nas czymś wyjątkowym czymś unikatowym. Dzielenie się nimi z innymi jest ważne bo urozmaica nie tylko naszą wiedzę, ale postrzeganie innych pokoleń. Pokoleń wolnych od internetu i wolnych od tak wielkiej nienawiści.
OdpowiedzUsuńNie mogę sobie wyobrazić studniówki w auli, a tym bardziej poloneza na naszym korytarzu. Z wielką chęcią wzięłabym w nim udział.
OdpowiedzUsuńCiekawe i wspaniałe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńŚwietny post! Najbardziej rozbawiła mnie opowieść o pomyleniu noclegu i spaniu w stodole. To musiało być wyjątkowo zabawne przeżycie, chociaż nie wyobrażam sobie, żeby np. dzisiaj miało coś takiego miejsce na wycieczce którejkolwiek z klas. Nie mogę też zapomnieć, żeby nie wspomnieć o polonezie tańczonym na wszystkich korytarzach naszej szkoły. Jestem pewna, że taki widok był piękny i chciałabym to zobaczyć.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post. Realia szkoły zmieniły się przez te lata. Najbardziej zaciekawił i nieco zasmucił mnie fakt, że uczniowie stanu wojennego nie mieli studniówki, która jest jednym z ważniejszych wydarzeń w życiu młodego człowieka.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny post. Miło poczytać o tym jak wyglądała nasza szkoła w przeszłości i przyjrzeć się wspomnieniom absolwentów. Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze wiele wywiadów.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię słuchać wspomnień starszych osób, zawsze opowiadają ciekawe historie. Podoba mi się to, że kiedyś, gdy profesor powiedział, że czegoś nie wolno, to nikt nie próbował się przeciwstawić. Ubiór do szkoły był określony, teraz, gdy patrzę na uczniów naszej szkoły, często zastanawiam się czy przyszli do szkoły, czy może jednak na plażę lub dyskotekę i przy okazji wstąpili do szkoły.
OdpowiedzUsuńWbrew wszelkim dzisiejszym standardom, bardzo lubię tę żelazne standardy i cały ubiór dawniejszych czasów. Panowie bez sprzeciwów ubierali się w koszule i spodnie w kant, a w panie sukienki i spódnice - wszyscy wyglądali bardzo elegancko i schludnie. To wprawia i będzie wprawiało w podziw, i chyba nigdy nie wyjdzie z mody - tzw. styl "retro" nadal króluje. Szkoła jest takim miejscem, w którym powinno się tego przestrzegać. Chyba chciałabym żyć za czasów mundurków :)
OdpowiedzUsuńCiekawy post. Lubię czytać wspomnienia absolwentów i mieć świadomość, że coś nas łączy: nasza szkoła.
OdpowiedzUsuńOjej, ta klasa musiała pewnie wszystko pozaliczać od nowa ;/
OdpowiedzUsuńZainteresowało mnie wspomnienie Wiesława Wiącka , czy są może jacyś chętni aby wznowić naukę tańca w I liceum ogólnokształcącym ? ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy post, trudno uwierzyć ze nasza szkoła tak kiedyś wyglądała. Teraz nie ma już tak rygorystycznych zasad, z jeden strony to dobrze, ale ma to też swoje wady.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wspomnienia absolwentów naszej szkoły. Na stuleciu z ogromnym zainteresowaniem słuchałam opowieści o nauczycielach, studniówkach i szkolnych wycieczkach. Jestem w tej szkole już prawie rok i mam wiele miłych wspomnień z nią związanych. Oby było ich jeszcze wiecej.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście czasy się zmieniają i nas młodych cała ta masa starych i rygorystycznych zasad już nie dotyczy, uważam także, że nasza szkoła jest idealnym odzwierciedleniem zmian ustrojowych jakie zaszły Polsce po drugiej wojnie światowej.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać o wspomnieniach absolwentów 1LO. Mając przed oczyma zarówno sam budynek liceum, jak i konkretne miejsca, można sobie wyobrażać i jakby przenieść się w odległe czasy, poczuć że się tam jest!
OdpowiedzUsuń