15 listopada 2015

Wspomnienia, wspomnienia...








               O tym, jak radzimy sobie na lekcjach

                                        Niezapomniane młodzieńcze lata!
                                    Szkolne wspomnienia niezapomniane!
                                                                                       (Artur Oppman)

     (Z pamiętnika pierwszoklasistki oraz z gazetek szkolnych „Bez Tytułu”)                      
                                                         Część III          



Jedne z pierwszych lekcji angielskiego w I d (z rozszerzonym  nauczaniem  języka angielskiego)
Pani  Profesor Magdalena H.: Good  morning.
Klasa: Good  morning.
Pani  Profesor .: Sit down.
Część klasy: Sit down.

English every day. Do czytania i tłumaczenia tekstu zostaje poproszony Andrzej Ch. Po usłyszeniu polecenia, Andrzej błyskawicznie przesiada się do Anety K.
Pani Profesor Magdalena H.  (podejrzliwie): Andrzej , nie masz książki, że się przysiadasz do Anetki?
Andrzej Ch.: Mam!
Aneta K. (potwierdza): Ma!
Pani Profesor (nieufnie): To dlaczego się przysuwasz?       
Andrzej Ch. (brak reakcji).
Pani Profesor (domyślnie): A, ty w innym celu!
Andrzej Ch. (stanowczo): Tak, będę się zalecał.
Pani Profesor: Aaa! W innym celu! No, dobrze.
Pani  Profesor Magdalena H. wywołuje do czytania tekstu Andrzeja H. Andrzej idzie jak na ścięcie, bo – jak zwykle – nie jest przygotowany. Kładzie zeszyt na biurku i otwiera książkę. Pani  Profesor przez moment zerka na zeszyt, bierze go  z obrzydzeniem w dwa palce i podnosi.
Pani Profesor: Andrzej ! Co to jest? What is this? Taki jesteś (patrzy na Andrzeja) chłopak schludny. Taki masz sweterek ładny. Takie masz włosy zawsze czysto umyte. (ogląda zeszyt z coraz większym obrzydzeniem) To jest tragedia! (milknie na moment).
Andrzej H.: London buses...
Pani Profesor: Poczekaj! Ja nie wiem, czy mam cię ochotę w związku z tym pytać. To jest tragedia! Ile tu jest charakterów pisma?! To jest brudnopis? Przepiszesz to. Rozumiesz? Jak nie przepiszesz, dostaniesz dwie jedynki. Jedną za niechlujny zeszyt, drugą za niewykonanie polecenia. Zrozumiałeś?
Andrzej wraca do ławki. W bezpiecznej odległości całuje zeszyt i mówi do niego z wdzięcznością: - Uratowałeś mnie...

Pani Profesor Magdalena H.  dyktuje pracę domową: napisać kilka ćwiczeń, streścić czytankę, nauczyć się zwrotów, odpowiedzieć na pytania, ułożyć „speech”.
Pani Profesor : Ale ja wam współczuję! Jak ja bym miała tyle zadane, to nie wiem, co bym zrobiła!
P jak cudzysłów. Język polski. Magda K. i Aneta K. przeglądają zeszyt Magdy, czytając jej nieocenione notatki. Pani Profesor Marianna Ch. zabiera im zeszyt i zaczyna kartkować. Ma pewne trudności z odszyfrowaniem czegokolwiek, bo Magda wyjątkowo nieczytelnie pisze. W końcu jednak udaje jej się coś przeczytać.
Pani Profesor: Magdusiu, dopiero Andrzej został poinformowany, że „posła” w tytule „Powrót posła” pisze się małą literą.  
Magda K.: Ale to jest małe p.                                                                                      
Pani Profesor: Małe  p to jest to! (pokazuje inny wyraz)
Magda K.: A nie! To jest duże p!
Pani Profesor: Jak to: duże?
Magda K. (przygląda się uważniej): Zaraz, ale to wcale nie jest p!
Pani Profesor: Jak to: nie jest?
Magda K. (dumna z siebie): Oczywiście, że nie.
Pani Profesor: Aha! To jest cudzysłów!

Lecz koniec żałosny. Pani  Profesor  Marianna Ch. (usprawiedliwia się): Waszych prac jeszcze nie sprawdziłam, musiałam najpierw wykończyć IV c.
Polish non stop. Kilka minut po dzwonku na przerwę. I d, tradycyjnie już, siedzi w klasie. Pani Profesor  czyta jakiś tekst i wcale nie zanosi się na to, żeby w najbliższym czasie miała skończyć. Nagle:
Ryk za drzwiami: Przerwa!!!
Dlaczego? Język polski. Omawianie  liryku Tetmajera ”Melodia mgieł nocnych” (Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym). Andrzej Ch. przez cały czas (raz  głośniej, raz ciszej) usiłuje dopytać się, dlaczego staw nazywa się Gąsienicowy. Klasa na różne sposoby stara się mu wyjaśnić zagadnienie, ale Andrzej nie jest usatysfakcjonowany. W końcu Pani Profesor, zostawiając Andrzeja z jego wątpliwościami, mówi: - Przechodzimy do następnego wiersza: „Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej”. Tylko, Andrzej, błagam, nie pytaj, dlaczego Wierchcichej.
Andrzej Ch.: A dlaczego: Świnicy?

Na fizyce też mamy się dobrze. Pani Profesor Teresa H.  wyprowadza wzór na tablicy.
Ktoś: Między ułamkami  jest „razy”?
Pani Profesor: No, przecież nic nie ma. Jak nie ma nic, to jest „razy”. Jakby był plus, to by nie było „razy”.
Pani Profesor Teresa H. przytacza sytuację z klasy III c.
Pani Profesor: Jak ja wam mówię : „zmiana strumienia indukcji magnetycznej”, to wy natychmiast reagujecie: „powstaje prąd indukcyjny”. Jak pies Pawłowa. No, więc mówię: „zmiana indukcji magnetycznej”, a wy?
Ktoś (poważnie): Hau, hau.

I na rosyjskim sobie radzimy.  Andrzej Ch. usiłuje opowiedzieć o swoim ulubionym spektaklu teatralnym, nie zna jednak słówek. Klasa stara się mu pomóc.
Mariusz S.: Akt to „diejstwie”!
Andrzej Ch. – brak reakcji.
Mariusz S.: „Diejstwie”! „Diejstwie”!
Andrzej Ch. – jw.
Mariusz S.: No, „diejstwie”! Akt to „diejstwie”!
Andrzej Ch. – konsekwentnie nie reaguje.
Mariusz S. (zniecierpliwiony, na cały głos): Głupi! Głupi!
Jeśli dobrze pamiętam... zdarzały się również rzeczy mniej wesołe i mniej przyjemne, czasami  też spędzałam czas na nauce, ale czy takie sprawy warto rozpamiętywać?

Aneta K., matura 1995


Grafika:  własna