O czym jest Lawa Konwickiego?
Zamiast uciekać przed polskością,
warto spróbować pójść w nią aż do końca.
Żeromski mówił kiedyś o Tuwimie:
tak się wgryzł w polszczyznę, że się przegryzł
na drugą stronę.
Więc może i w polskość warto tak daleko pójść,
żeby się przegryźć na drugą stronę?
O tym pomyślałem w Paryżu,
żeby zrobić takie studium polskości,
które byłoby samą polskością, kluczem do polskości.
Do końca. A potem już nic – tylko ścianą.
Właśnie „Dziady" świetnie się do tego nadają.
(Tadeusz
Konwicki)
Po Dziady sięgali
najwybitniejsi polscy twórcy. Powstawały przedstawienia, o których głośno było
w Polsce, a nawet poza jej granicami. Nigdy jednak nie pokuszono się o przeniesienie
Mickiewiczowskiego dramatu na ekran. Jako pierwszy swoją wizję Dziadów w
wersji filmowej postanowił przedstawić znany polski pisarz i reżyser Tadeusz
Konwicki, związany swoją twórczością z Wilnem i Wileńszczyzną.
Dlaczego „Lawa”? Tytuł Lawa jest
odwołaniem do słów wypowiedzianych w dramacie przez młodego patriotę
Piotra Wysockiego (scena "Salon
Warszawski"): Nasz naród jak lawa,/Z wierzchu zimna i twarda, sucha i
plugawa,/Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;/Plwajmy na tę skorupę i
zstąpmy do głębi. Te słowa są poetycką metaforą postaw charakterystycznych
dla narodu polskiego w okresie zaborów. Jedna jego część, wywodząca się
głównie z elit, to służalcy cara pogodzeni z rosyjską dominacją oraz zwykli
zdrajcy. "Gorąca lawa" to większość Polaków – nastawionych
patriotycznie, oczekujących wyzwolenia spod jarzma okupanta.
Lawa a pierwowzór. Dziady Adama
Mickiewicza składają się z części II, IV i III, niepowiązanych ze sobą
bezpośrednio. Konwicki zdecydował się na film, który będzie opowiadał historię
wszystkich trzech części, nawiązując przy tym do czasów mu
współczesnych. Reżyser wprowadza więc na ekran jakby samego Mickiewicza, który
po 150 latach pojawia się w miejscach, o których czytaliśmy na kartach
arcydramatu. Poeta powraca w okolice Wilna, odwiedza zrujnowany rodzinny
dworek, miejsca związane ze wspomnieniami romantycznej miłości do Maryli i
dramatycznymi wydarzeniami, jakie przeżyła grupa wileńskich przyjaciół. Znów
trafi do celi więziennej, jeszcze raz przeżyje upokorzenia aresztowania, Wielką
Improwizację, wygnanie. Stanie też w drzwiach warszawskiego salonu, gdzie
wysłucha opowieści o Cichowskim. Jednak przeżywając czasy wileńskie, Poeta
widzi je bogatszy o doświadczenia dwóch wieków: XIX i XX.
Dwóch Konradów. Bezpośrednio z
nowatorską konwencją filmu związane jest wprowadzenie na ekran dwóch Konradów.
Pierwszy z nich, grany przez Artura Żmijewskiego, to młody buntownik, którego
poznajemy na kartach dramatu. Drugi, grany przez Gustawa Holoubka, to postać
wykreowana przez Konwickiego. Jest on starszym mężczyzną - Konradem, który
doświadczony jest przez przyszłe wydarzenia. Dlatego też w Wielkiej Improwizacji
początek wygłasza Żmijewski, by po chwili jego rolę przejął Holoubek. Młody
Konrad mówi bez większego zapału, stary - z ogniem i buntem zwielokrotnionym.
Bunt Mickiewiczowskiego bohatera nie miał racjonalnych podstaw, zaś sprzeciw
postaci Konwickiego owszem – w swoim monologu przywołuje wspomnienia
Oświęcimia, zbrodni katyńskiej, mordowania niewinnych dzieci. Dramatyczne
apogeum następuje, gdy padają słowa skierowane bezpośrednio do Boga: A
Ty mądrze i wesoło. Zawsze rządzisz, zawsze sądzisz, i mówią, że Ty nie
błądzisz!” Wtedy na ekranie pojawia się brama oświęcimskiego obozu z
napisem Arbeit
macht Frei.
Stary Konrad ma więc poważne podstawy do buntu i ponownie pragnie on zrozumieć,
jaki jest zamysł Boga. Stwórca, podobnie jak 150 lat temu, dalej milczy, co
zestawione jest z pustym niebem. Scena Wielkiej Improwizacji
jest z pewnością jedną z najważniejszych scen w filmie. Ukazuje ona
dwojakość postaci Konrada, który nadal wyraża swój prometejski bunt, jednak
czyni to z innego powodu. Można by stwierdzić, że Konwicki tworzy jakoby drugą Wielką Improwizację,
bardziej współczesną dla przyszłych pokoleń.
Odejście od Mickiewiczowskiej idei. Choć film Konwickiego
jest bezpośrednio związany z Dziadami
Mickiewicza, reżyser odchodzi od głównej idei romantycznego twórcy. Sceny z
dramatu nie są przedstawiane po kolei: najpierw pojawiają się fragmenty Widowiska, potem
część IV, następnie część II. W scenę obrzędów Dziadów wpleciono ujęcia z
Senatorem, a także obrazy dziedzińca więziennego. Sceny więzienne i pałacowe
pokazywane są na przemian. Od pierwowzoru odbiega także koncepcja niektórych
postaci. Zosia, ukochana Konrada, Dziewica i jeden z aniołów to ta sama
osoba. Widmo Złego Pana z II części przemienia się w Diabła z części III.
Konwicki wprowadza kobietę, symbolizującą Polskę, która jest równocześnie
Aniołem z I sceny części III gra ja Grażyna Szapołowska). Reżyser
przedstawia także sceny, których bezpośrednio nie opisywał Mickiewicz:
aresztowanie młodego Rollisona, spotkania Gustawa z ukochaną, powrót
Cichowskiego czy wywóz studentów na Sybir. Konwicki symbolicznie skraca
też Widzenie Księdza Piotra z
wizją Polski jako Chrystusa Narodów – reżyser podkreśla tym samym nieaktualność
romantycznej idei. Wprowadza natomiast nawiązanie do ówczesnej sytuacji
Polaków: gdy Ksiądz Piotr wypowiada słowa:Tyran wstał,
widzi za oknem celi Pałac Kultury i Nauki – pierwotnie imienia Józefa
Stalina. Na wspomnienie liczby „czterdzieści i cztery”, jakże tajemniczej
u Mickiewicza, Konwicki ukazuje obraz tłumu Polaków na rogu ulicy
Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich. Sam reżyser tłumaczy swój zamysł: Czterdzieści i cztery
to jesteśmy my,
niezależnie od początkowych intencji pana Adama, z naszymi grzechami, wadami i
wspaniałymi cechami. Ten biedny tłum wciśnięty między granice co chwilę
przesuwane w historii, to w lewo, to w prawo. W innym miejscu widzimy
fragment filmu przedstawiającego papieża Jana Pawła II odprawiającego mszę
świętą przy ołtarzu ustawionym na placu Defilad w Warszawie. W Lawie widać
także współczesne tłumy, a w scenie Balu, gdy
błyskawica rozświetla niebo – mokre samochody na ulicach.
Nie Dziady, lecz Opowieść o
Dziadach.
Film Konwickiego należy traktować raczej w kategorii eseju niż wiernej
ekranizacji Mickiewiczowskiego dzieła, na co chociażby wskazuje pełny tytuł
filmu: Lawa – opowieść
o „Dziadach” Adama Mickiewicza. Reżyser swobodnie połączył poszczególne
części dramatu, niektóre sceny pominął, inne zaś dodał. W zamyśle twórcy było
nadać swojemu dziełu charakter uniwersalny, mimo iż da się zauważyć wiele
nawiązań do czasów polskiej komuny. Konwicki - jak Mickiewicz - stworzył swoje
dzieło, by pokazać światu sytuację Polaków – Mickiewicz carską okupację,
Konwicki – dominację Związku Radzieckiego. Reżyser spojrzał na dramat
romantyczny z perspektywy współczesnego odbiorcy, tworząc film na kształt
retrospektywnego przywołania historii.
A to ciekawe... Lawę kręcono w
Wilnie, Piotrkowie Trybunalskim i Warszawie. Ujęcie Holoubka w Wielkiej
Improwizacji trwa dwanaście i pół minuty! W roli Guślarza wystąpiła kobieta – Maja
Komorowska. Spowodowane to było tym, że na Wileńszczyźnie, skąd pochodzili
Mickiewicz i Konwicki, guślarzami były kobiety. Panią Rollison zagrała Teresa Budzisz-Krzyżanowska, która miała wtedy 46 lat! Co
z wizją, że matka Rollisona miała być schorowaną staruszką? Konwicki
tłumaczy to tak: Jeśli
czytam, że pani Rollisonowa ma syna gimnazjalistę, to przypominam sobie, że
panie wychodziły wtedy za mąż, gdy miały szesnaście, siedemnaście lat. Dlatego
tradycja, że Rollisonową ma grać roztrzęsiona, siwa staruszeczka wydała mi się
mało apetyczna. Lawa jest ostatnim filmem Konwickiego.
Czarna
Grafika:
http://1.fwcdn.pl/po/83/98/8398/7415097.3.jpg