Magiczny wieczór w Anatewce!
Bez naszych tradycji,
nasze
życie byłoby tak chwiejne,
jak…
skrzypek na dachu.
(Szolem Alejchem)
Po raz kolejny gościmy w stolicy. Ostatnim
punktem dwudniowej wycieczki jest Teatr Żydowski, a tam czeka na nas Skrzypek na dachu
- sławny na całym świecie musical. Zadawałem sobie pytania: jaki jest ten
spektakl? Co czyni go sławnym? Co nas czeka?
Stajemy przed budynkiem teatru. Wewnątrz znajomy
hall, znajoma szatnia. Przypominam sobie moment, gdy będąc tutaj ponad pół roku
temu, po wspaniałym spektaklu Dla mnie bomba,
spotkaliśmy wychodzącego dyrektora teatru, Szymona Szurmieja. Pamiętam, że
padło pytanie o Skrzypka
na dachu. Pan Szurmiej odpowiedział, że grany jest rzadko i trudno jest
zdobyć na niego bilety. Nam się udało i jesteśmy. Bileterzy są już przed
wejściem do sali, czas ustawić się w kolejce. Ruszamy na widownię i zajmujemy
miejsca. Ponad drewnianą sceną wisi kurtyna, cała pokryta hebrajskim pismem -
od sufitu, po deski sceny. Oczekujemy w napięciu, sala zapełnia się.
Przyciemnione światło, nagłe uciszenie się widowni. Kurtyna podnosi
się. Na scenie zaskakujący obraz: dwie drewniane konstrukcje (domy) i
trzecia (wieża), wywierające ogromne wrażenie. Na jednym z domów stoi
skrzypek. Wrażenia dopełnia wchodzący na scenę mężczyzna, ciągnący za
sobą wóz. Jest to Tewje - Żyd, mleczarz, ubogi człowiek, mieszkający we wsi
Anatewka z żoną Gołdą i pięcioma córkami. W tle budującego atmosferę, cichego i
klarownego dźwięku skrzypiec, Tewje wypowiada słowa: Skrzypek na dachu.
Brzmi dziwnie, co? Można jednak powiedzieć, że w naszej małej wiosce, Anatewka,
każdy z nas jest skrzypkiem na dachu. [...] Anatewka to nasz dom. A jak
zachowujemy równowagę? Powiem tylko tyle… Tradycja! Ku mojemu zdumieniu
scena rozświetla się i ożywa. Pojawiają się ludzie, mnóstwo ludzi, w
ciągłym ruchu. Przekrzykują się, handlują, pracują. Tewje opowiada nam, jak
wygląda życie w Anatewce. Żyją tu różni ludzie: od biednego włóczęgi, przez
swatkę, aż po najważniejszego - rabina. Są też ludzie spoza kręgu Żydów –
Ukraińcy. Jedni i drudzy są zgodnymi sąsiadami.
Ludzie znikają, a skrzypek gra niesamowitą
i przejmującą melodię. Dźwięki instrumentu są przejmujące. Na oczach widzów
zmienia się dekoracja. Oznacza to zmianę sceny i otoczenia. W domu
Tewjego pojawia się swatka Jente, która znalazła męża dla najstarszej
córki – Cejtel. Kandydat na męża - rzeźnik Lejzer Wolf - jest bogatym
człowiekiem, więc rodzicom wydaje się świetną partią. Cejtel jednak kocha
krawca Motla i - wbrew ojcu - nie chce wyjść za niekochanego człowieka. W myśl
tradycji to niedorzeczne, aby dzieci same decydowały o swoim losie. Tewje staje
zatem przed trudnym wyborem między miłością do córki i poszanowaniem tradycji.
Czy Cejtel wyjdzie za Lejzera? Jaką rolę w odchodzeniu od tradycji odegrał
Perczyk – student z Kijowa? Jaką rolę odegrał duch babki Gołdy, przerażająca i
wysoka postać, która wraz z korowodem umarłych, przypominającym motyw danse
macabre, przechadzała się po scenie – cmentarzu, wśród chóralnego śpiewu umarłych?
Jak potoczyły się losy
Tewjego, jego rodziny i całej Anatewki? Tego zdradzać już nie powinienem.
Pozostawiam jedynie przedsmak tego, co działo się w Anatewce.
Przedstawienie Skrzypek
na dachu w reżyserii Jana Szurmieja ukazało nie tylko perypetie Tewjego z
dorastającymi córkami, ale również kulturę żydowską. Widzieliśmy ślub pod chupą
oraz wesele, na którym mężczyźni wykonali taniec z butelkami wetkniętymi w
kapelusze. Zobaczyliśmy Żydów modlących się w czasie Szabatu, ale też pracujący
i żyjących obok Ukraińców, a potem wypędzonych z ich
domów na mocy ukazu carskiego. Okazało się, że znałem
utwory Anatewka
i Gdybym był
bogaczem ,
lecz nie wiedziałem o ich pochodzeniu. Nie wiedziałem też, że żydowska
muzyka może tak zdumiewać i inspirować.
Z teatru wyszedłem zachwycony, wzruszony
zakończeniem, a przede wszystkim nie byłem zawiedziony. Na postawione przeze
mnie pytania otrzymałem odpowiedź. Czym był ten spektakl? Był wędrówką
do świata fikcyjnej, nieistniejącej w rzeczywistości Anatewki, która na
kilka godzin ożyła, by zachwycać widzów. Aktorzy stworzyli żydowski
świat. Z żydowską tradycją, z kulturą, przedstawioną z humorem i ze smutkiem.
Ze skrzypkiem na dachu jako symbolem. Pozostał tylko jeden, jedyny niedosyt.
Nie było nam dane zobaczyć Szymona Szurmieja. Mam jednak nadzieję, że stanę
wkrótce przed teatrem, wejdę na salę i jeszcze ujrzę go w swoim żywiole, być
może w towarzystwie jego zdolnego syna, Jana. Teatr Żydowski
sprawia, że chce się tu wracać, a nie chce się stąd odchodzić. Jednak
trzeba znów powrócić do rzeczywistości, do świata, w którym nie ma Tewjego,
Gołdy i innych mieszkańców miasteczka. Pozostaje jedynie wspomnienie i
grająca w duszy muzyka skrzypka z Anatewki.
Rafał
Grafika:
https://atart.com.pl/wp-content/uploads/2013/12/skrzypek-na-dachu.jpg
http://www.teatr-zydowski.art.pl/sites/default/files/respondr/tresc/galerie/2014/skrzypek-na-dachu-fot.olga-cieslar/skrzypeknadachufot.olgacieslar39.jpg
http://teatrywarszawa.com/wp-content/uploads/2013/09/Skrzypek-na-dachu-3.jpg