25 czerwca 2014

Myśli o wychowaniu


      A może poskromić lenistwo?
                                           Kara jest także rodzajem lekarstwa.
                                                                                         (Arystoteles)


Długa kolejka rodziców przed drzwiami dyrektora szkoły to  w dzisiejszych czasach nic nadzwyczajnego. Przecież „permissive  parenting”,  czyli tzw. bezstresowe wychowanie stanowczo wyklucza, aby dziecko było  w szkole dręczone przez kogoś z wykształceniem pedagoga.  Czym jednak właściwie jest to „dręczenie” ? Groźne spojrzenie, a może zwrócenie uwagi klasowemu cwaniaczkowi, któremu przecież prestiż w klasie nie pozwala na jakiekolwiek poniżenie. Od naszych dziadków, a nawet rodziców możemy usłyszeć straszne historie o klęczeniu na grochu czy kasztanach  za nieprzygotowanie do lekcji. Kiedyś statuty w szkołach nie ograniczały nauczycieli do możliwości wpisania  uwagi w dzienniku czy nagany przy całej klasie. A dyrektor ? Obecnie może w najgorszych przypadku przenieść ucznia do innej klasy  lub relegować go ze szkoły. Chociaż coraz częściej słyszy się o tym, że to nie uczeń się przenosi, tylko nauczyciel musi odejść , bo nie odpowiada takiej lub innej grupie uczniów.  Nikt nie słyszy  o biciu w szkołach, a jeżeli już taka wieść rozejdzie się po świecie, pełno jest nagłówków w gazetach o znęcaniu się nad uczniem. Sprawa nigdy nie jest przemilczana, a wręcz przeciwnie - dziennikarze nagłaśniają takie problemy, domagając się wyjaśnień od  „kata”. Jedno jest pewne - dla dzisiejszych nastolatków największym poniżeniem jest ośmieszenie przy wszystkich. Każdy z nas zna nauczyciela, którego żarty mogą być piętą achillesową ucznia.   „Z czego się śmiejesz ? Powiedz na głos, może pośmiejemy się razem”. Albo: „Może chcesz za mnie poprowadzić lekcje ?”  To najbardziej popularne docinki  nauczycieli. W podstawówce i gimnazjum takie hasła działały jak środek na uspokojenie. Ale co z liceum, gdzie cwaniactwo jest na wyższym poziomie ? Nauczyciele, którzy uczą kilkanaście lat,  na takich delikwentów znajdą sposób. Tu już wzywanie rodziców nie pomaga. Kiedy mieliśmy po 11 lat, hasło:  „bo będę musiał wezwać twoich rodziców”,  działało na nas z prędkością światła i stawało się dla nas motywacją do zachowania postawy pilnego      i systematycznego ucznia. Teraz,  gdy jesteśmy trochę starsi  i uważamy,   że „wszystko nam wolno”,  wizyta rodziców   w szkole nie robi na nas większego wrażenia, a przynajmniej nie dajemy   po sobie tego poznać.

Nauczyciel uderzyć ucznia nie może, ale czy srogie spojrzenie jest już wykroczeniem ? Nie ! A jakie kary w szkołach stosowano dawniej ? Oczywiście, nie mam tu na myśli średniowiecza, kiedy ludzi rozciągano na stole lub obcinano im uszy. Najpopularniejszą karą w XIX wieku było bicie po ramionach i dłoniach rózgą brzozową. Później nauczyciele używali przyborów należących do uczniów, np. ołówków czy linijek. Nauczyciel uważał jednak , aby nie ranić dotkliwie naczyń krwionośnych, dlatego też uderzał jedynie po wewnętrznej stronie dłoni. Kary psychiczne uważano za najgorsze formy represji, dlatego uczniowie doświadczali ich dość rzadko. Korona ze słomy lub ośla ławka z pewnością nie były dla uczniów powodem do dumy. Jednak chyba każdemu z nas jest dobrze znany sposób karania, który nigdy  nie „wyszedł z mody”. To pisanie po kilkadziesiąt razy w zeszycie wzoru matematycznego lub poprawnie napisanego wyrazu,  spędza sen z powiek niejednemu uczniowi. Kara ta ma szczególną zaletę, bo przecież mimo odcisków na dłoniach, zyskamy wiedzę. Wzór, który napiszemy siedemdziesiąt razy, będziemy pamiętać o każdej porze dnia i nocy.
Kiedyś nikt się nie skarżył na nauczycieli, bo po prostu uczeń wiedział,   że taki jego los. A dzisiaj ? Uczniowie niekiedy wykorzystują postawę rodziców chuchających i dmuchających na swoje pociechy, byleby tylko włos nie spadł im z głowy. Oto codzienność szkolna: jeden wkuwa, aby sprostać wymaganiom programu i nauczycieli,  a drugi błogo trwa w "krainie lenistwa" - jak wyżej  na obrazie Hieronima Boscha-  godzinami ogląda seriale w telewizji lub  siedzi na fejsie,  a złe oceny usprawiedliwia tym, że przecież nauczyciel się uwziął. Jeden codziennie jest w szkole, drugi wciąż opuszcza lekcje, a potem nie rozumie, dlaczego ma kłopoty. Rodzice próbując ratować trudną sytuację, wydają fortunę na korepetycje, zamiast zwyczajnie wyleczyć dziecko z lenistwa. I to jest uczciwsza wersja, bo są i tacy, którzy wiedzą, że jakoś to będzie. I na ogół jest - niestety! Rzadko stosują szlabany, bo jak sprawdzić ,  co dziecko robi, skoro pół dnia spędza się w pracy ? W XXI wieku sytuacja uczniów,  w porównaniu z wiekiem XIX, diametralnie się zmieniła i mimo niektórych, nieco irracjonalnych zmian w systemie edukacji,  te dotyczące zniesienia kar cielesnych wydają się całkiem logiczne. Czym, w porównaniu do bicia linijką,  jest nowa podstawa programowa wprowadzająca zamęt wśród nauczycieli i uczniów ?

Moją wypowiedź dedykuję rodzicom i nauczycielom, apelując w imieniu uczniów, którzy  przez cały rok w trudzie wykuwają swój sukces, nie mając czasu na fanaberie i rozrywki. A potem  połowę czerwca tracą, patrząc, jak ich leniwi (i często cwani) koledzy usiłują po raz enty bezskutecznie zaliczyć tę samą partię materiału. I z góry wiedzą, że i tak tamci otrzymają promocję. Czyżby liceum niepostrzeżenie się stało szkołą obowiązkową jak podstawówka?  Może czas skończyć z fałszywą dobrocią i bylejakością, a docenić wysiłek i wiedzę. Może dla odmiany ktoś się pochyli  nad uczniami ze średnią 4,0 czy 4,3? Może zapyta, ile ich to kosztowało trudu? Może ich pochwali, da jakiś dyplom albo książkę lub pogratuluje rodzicom, zamiast na siłę przepychać z klasy do klasy obiboków? Może ktoś pomyśli, że dla niektórych osiągnięcie średniej 3,0 czy 3,5 to też sukces, okupiony ciężką pracą? Przynajmniej ci, którzy  uzyskali średnią 4,75 (lub wyższą), mogą mówić o szczęściu, bo im chociaż Dyrektor uściśnie dłoń.

Mam  takie marzenie! Wyobrażam sobie, że po wakacjach  przychodzę do szkoły i  widzę, że  jakaś  dobra wróżka uzdrowiła  nasz chory system szkolnictwa. A nie muszę chyba tłumaczyć, że ów system to nie abstrakcja, tylko ludzie!

Ola

Grafika:
http://forumeria.pl/attachment.php?aid=6152
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a5/Pieter_Bruegel_d._%C3%84._037.jpg

68 komentarzy:

  1. Trzeźwo myślący25 czerwca 2014 04:47

    A! Kimkolwiek jesteś - dziewczyną czy chłopakiem. Dziwię się, że Ty się jeszcze czemuś dziwisz. Przecież popieranie miernot i cwaniaków to u nas już niemal cecha narodowa. Mamy magiczne słowo: znajomości, które otwiera wszystkie drzwi. Do wykształcenia, zdobycia pracy, kariery...
    Dlatego potem polityk nie stworzy dobrej ustawy, tylko bubel, dentysta wyrywa zdrowy ząb, lekarz nie umie zdiagnozować choroby, urzędnik nie zna się na przepisach i lekceważy petentów, nauczyciel nie lubi uczniów i tak można wymieniać w nieskończoność. O ile w świecie takie rzeczy się zdarzają, to u nas stały się normą.
    A weźmy takie ściąganie. Czy ktoś je potępia? W odczuciu większości to normalne, że uczeń zalicza klasówki dzięki ściąganiu, tak zdaje maturę, tak pisze pracę magisterską. Magister ściągający - to jakiś oksymoron przecież! Kogo się uznaje za nienormalnego? Tego, kto dochodzi do wszystkiego sam. A niechby poskarżył się na nieuczciwego kolegę, to zostanie zlinczowany. Sami hodujemy święte krowy, a potem się z nimi męczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Całe społeczeństwo opiera się na jednej wielkiej ZNAJOMOŚCI. Kiedyś rozmawiałam z koleżanką i powiedziałam, że chciałabym zostać prawnikiem. Oczywiście wyśmiała mnie, bo jak można zostać prawnikiem, kiedy nie ma się w rodzinie nikogo z tej branży? To przecież jakieś szaleństwo i desperacja! Chciałabym jej tylko kiedyś udowodnić, że jednak się da. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Niestety w tym zawodzie tylko znajomości. Kogo nie zapytasz, to Ci powie to samo.:(

      Usuń
    3. Mam jednak nieco odmienne zdanie. Jeśli ktoś dąży do celu i wkłada w to ogromny wysiłek to w końcu ten cel osiągnie. Ten zawód to tylko znajomości? Oczywiście, bo ktoś powiedział - nie musze się uczyć, bo mój wujek jest prawnikiem. Jeśli ktoś nie ma znajomości, to nawet nie podejmuje próby, bo z góry uważa, że jest przegrany i woli pracować jako sprzątaczka, bo przynajmniej tam znajomości nie są potrzebne. Współczuje takim ludziom, bo niestety do niczego w życiu nie dojdą.

      Usuń
    4. Twój punkt widzenia nazywa się idealizmem. To - oczywiście - nic złego, ale bardzo utrudnia życie i mocno rozczarowuje. Życzę Ci powodzenia, bo pewnie na nie zasługujesz. Boję się jednak, że dżungla ludzka bardzo szybko zweryfikuje Twoją postawę. Oby nie!

      Usuń
  2. Niestety, sprawieliwości na świecie nie było, nie ma i nie będzie. To trochę przykre kiedy ktoś się uczy, osiąga wysoką średnią, a nie usłyszy nawet "gratuluję", bo w tym czasie nauczyciele i dyrekcja są zajęci poprawianiem (często na siłe) osób z jedynkami. Skoro te osoby nie chcą się poprawiać, to po co je zmuszać ? Ktoś nie zda raz, drugi, to na trzeci będzie wiedział, że nie ma nic za darmo. A może właśnie wszystko jest za darmo ? Może cały nasz wysiłek nie ma już sensu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się z Tobą zgadzam. Moim zdaniem takie osoby powinny powtarzać rok, a wtedy może coś by do nich doszło. A tak, jesteśmy skazani na niesprawiedliwość i litowanie się nad leniwymi pasożytami.

      Usuń
    2. Nie martwcie się! Urządzi się jakieś warsztaty, na których jakiś nawiedzony psycholog Wam wszystko wytłumaczy i od razu poczujecie się lepiej. Mamy przecież specjalistów od manipulacji ludźmi. Opowiedzą o asertywności, podmiotowości i innych bzdetach, które mają się nijak do rzeczywistości.
      Wiecie, jak to jest! Jedni mają wszystko za darmo, inni - nie. Widocznie trafiły się Wam marne karty, którymi musicie rozegrać własne życie.

      Usuń
  3. Nie czuję, że tracę "połowę czerwca" przez tych, którzy muszą "po raz enty bezskutecznie zaliczyć tę samą partię materiału". Nie wiem, A., co masz na myśli...., pewnie dlatego, że uczę się zbyt intensywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie ani w gimnazjum, ani w liceum nie zetknęłaś się z taką sytuacją. Tylko się cieszyć.

      Usuń
    2. Nie wiesz, co ma na myśli A.? Przenieś się do innej klasy, to się przekonasz! Widocznie masz ambitnych i pracowitych kolegów.

      Usuń
    3. Zgubiłam "NIE" :)) Nie uczę się zbyt intensywnie. Może lepiej zostanę wśród "ambitnych i pracowitych kolegów"...

      Usuń
  4. Zgadzam się z Tobą odnośnie tych ocen i uważam, że nie ma sprawiedliwości w żadnej szkole. Ja nigdy nie chodzę do nauczyciela i nie proszę o ocenę, bo wolę mieć zasłużoną czwórkę, niż naciąganą piątkę. Ale niestety znam przypadek, kiedy to dziewczyna wmawiała nauczycielom kłamstwa i płaczem manipulowała, aż ma czerwony pasek! Nie pochwalam takiego zachowania i zdecydowanie krytykuję.
    Natomiast co do kar, nie jestem ich zwolenniczką, jednak wydaje mi się, że choćby uderzenie linijką działało jakoś na ucznia i potrafiło poskromić niektórych cwaniaczków.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo spodobało mi się motto zawarte na początku wpisu. Uważam, że kara jest rodzajem lekarstwa, bo kiedy ktoś dostanie kilka jedynek, to prędzej, czy później weźmie się do roboty. Bardziej mnie martwi to, że przez cały czerwiec słyszymy o osobach które mają zagrożenia, a nikt nie wpspomina o tych z dobrymi ocenami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrycjo! Kara byłaby rodzajem lekarstwa, gdyby to był normalny kraj. Wtedy rzeczywiście może jedynki mobilizowałyby do nauki, bo inaczej byłoby powtarzanie roku. Ale po co się uczyć, jeśli ciocia (ojciec, znajomy...) załatwi promocję. Prośbą, groźbą, szantażem - różnie. Opowiedzieć Ci historię z mojej klasy? Jest u nas dziewczyna, która ma głównie jedynki i pusto w głowie. Jeszcze tydzień, półtora temu groziło jej 6 jedynek.Murowanych! I co? Z dnia na dzień zniknęły. Stał się cud bez jej intelektualnego udziału. Tylko jeden nauczyciel się nie ugiął. I jak tu mieć motywację do pracy?
      A potem nauczyciele się dziwią, że nie mają autorytetu. Jakim prawem opowiadają na godzinach wychowawczych o ideałach, jeśli postępują zupełnie inaczej?

      Usuń
    2. metr_60_w_kapeluszu25 czerwca 2014 13:54

      znajoma bajka ;)

      Usuń
    3. Mnie również podoba się motto. Proponuję też takie: "Szkoła bez kar­ności jest jak młyn bez wody". (Jan Amos Komeński)

      Usuń
    4. Również znajoma sytuacja. Dziewczyna miała nie zdać a nagle ma szansę w sierpniu.

      Usuń
  6. Uważam, że kary stosowane kilkanaście lat temu np. bicie linijką, przynajmniej sprawiały, że uczeń dwa razy zastanawiał się, nim coś "wywinął" ;) A co do ocen, to chyba okres ich wystawiania nigdy nie był sprawiedliwy - "Pani da 3" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko nie chciałabym być bita. Ale faktycznie, jeśli uczeń widzi, że nic nie musi robić, żeby przejść z klasy do klasy, to sam się nie zmotywuje do nauki.

      Usuń
    2. Doris! Ty na pewno nie byłabyś bita! :)

      Usuń
    3. Doris, nie będziesz bita, jeśli zgadniesz, fragment czyjego i jakiego obrazu znajduje się w środku postu.

      Usuń
    4. Jest to obraz Pietera Bruegel'a - "Kraina szczęśliwości", z 1567 roku. :)

      Usuń
    5. Brawo, Patrycjo! Gratuluję wiedzy. Cieszysz się, że na dwa miesiące udajemy się do krainy szczęśliwości? Żadnych dzwonków! Ani w zegarku, ani w szkole. Zamiast szczęśliwego numerka, szczęśliwe życie!

      Usuń
  7. To jest bardzo poważny problem, którego nikt nie chce widzieć. Przecież takie przepuszczanie złych uczniów na siłę, wcale dobrze na nich nie działa. To nie jest dla nich przestroga, ale zachęta przez którą mogą później nie zdać matury.

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie przepychanie na siłę przede wszystkim nie działa dobrze na tych, którzy uczciwie pracują. Nawet jeśli człowiek jest koleżeński, to w pewnym momencie ma dość tak jawnej niesprawiedliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Jeden uczeń stara się jak może przez cały rok i jest na wszystkich lekcjach, ale jednak wyjdzie mu ta dwója niestety. Drugi przez cały rok nic nie robi, semestry niezaliczone, wagary a potem w czerwcu też ma dopuszczający. I taki uczeń, jak ten pierwszy się wtedy zniechęca. Ktoś kto nie robił nic przez cały rok się tylko głupio cieszy, że mu się udało. A jeszcze najgorsze jak ta sytuacja powtarza się kolejny rok. I nie ma tu mowy o braku koleżeństwa, tylko jak osoba wyżej napisała, tu chodzi o niesprawiedliwość. Myślę, że taka sytuacja jest w wielu klasach.

      Usuń
    2. Myślę, że jeśli uczeń stara się cały rok to nie wyjdzie mu dwója, a to, że komuś się udało nie ma nic wspólnego z tym, jak powiedzie mu się na maturze. Przecież osoba, która uczciwie dba o lekcje pójdzie w innym kierunku, niż ktoś, kto się nie uczy i zdaje bezpodstawnie, na tak zwanym farcie. Mimo to denerwuje mnie obgadywanie takich sytuacji, gdyż inni nie są ani troszkę pokrzywdzeni przed tę sytuację. Poza tym wyższe oceny w szkole są niekiedy równie niesprawiedliwe... :) Każdy wie, co umie i w czym jest dobry i nie powinniśmy się kierować ocenami ze świadectwa, bo często są one niezgodne z tym na co zasługujemy
      (oczywiście nie mówię o każdym przedmiocie) :)

      Usuń
    3. Co do wyższych ocen ze sprawdzianów i tych na świadectwie to też mam takie zdanie ;)

      Usuń
    4. Raczej jak ktoś przechodzi na farcie i definitywnie widać, że nic nie umie to na maturze na pewno mu nie pójdzie. Ile osób, tyle opinii.

      Usuń
    5. Ja jestem pokrzywdzony! Ja przez cały rok miałem 2 i mam tak na świadectwie. A mój kolega cały rok 1 i też ma na koniec 2...

      Usuń
    6. Ja jednak uważam, że inni są pokrzywdzeni i to bardzo, a najbardziej jest pokrzywdzona osoba, która dostała tę dwójkę za darmo.

      Usuń
    7. Do j j. Nie w tym największy problem, że "się komuś udało", tylko w tym, że bezczelnie przechodzą z klasy do klasy uczniowie, którzy powinni mieć kilka jedynek. I nie chodzi tu o obgadywanie, tylko poczucie elementarnej uczciwości. I nie odgrywaj pierwszej naiwnej, że nie rozumiesz, o co chodzi. Niejeden by chciał leżeć przez cały rok do góry brzuchem, a potem za friko dostać promocję. Na szczęście są jeszcze i tacy, którzy wyżej sobie cenią wiedzę i dumę.

      Usuń
  9. Świetny post. Problem "lenistwa szkolnego" najbardziej widoczny jest pod koniec roku. Uczniowie ze słabymi ocenami nagle zdobywają chęci do walki o lepsze oceny (rychło w czas).
    Takie życie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzezwo myslacy popieram twoje zdanie. Realia sa takie, ze kto potrafi sie zachowac to nie bedzie stwarzal klopotow, przyjmie to wszystko nie zawsze spokojnie, ale da sobie z tym rade . To wszystko zalezy od tego jak jestesmy wychowani, jak radzimy sobie w takich chwilach. W liceum nikt nas nie glaszcze, uczysz sie albo dowidzenia. Sa docinki,ale odchodza zaraz po dostaniu dobrej oceny.Wystarczy tylko byc kulturalnym i pokazac nauczycielowi, ze sie mylil, a nie robic jakies cyrki ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W liceum nikt nas nie głaszcze, uczysz się albo dowidzenia" - mam pewne wątpliwości, czy oby na pewno tak jest. :)

      Usuń
    2. Na pewno tak nie jest. Uczniowie się sami podlizują, nie wszyscy ale jednak.

      Usuń
    3. Ja to najbardziej nienawidzę podlizywania się i krętactwa wśród uczniów....

      Usuń
    4. Fakt, podlizywanie jest irytujące, chociaż ze względu na to, że tacy uczniowie dostają zaraz lepsze oceny, nie zasługując na to.. Znowu niesprawiedliwość.

      Usuń
  11. W końcu poruszono ten temat na blogu! Nawet nie wiecie jak bardzo irytują mnie sytuacje, w których nauczyciele na siłe "naciągają" komuś oceny. To jest totalnie absurdalne, po co uszczęśliwiać kogoś, kto cały rok nie robił nic? Jeszcze go za to wynagradzać! Tak, wynagradzać, bo jak inaczej nazwać otrzymaną za darmo 2, czy 3? Tacy, to dopiero mają życie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się,że ktoś zauważył ten problem. Nasz system oświaty jest śmieszny zamiast utrzymywać stały poziom to ciągle go obniża. To nie uczeń ma dyktować warunki na jakich się pracuje ale szkoła i stalony program......8.....2...

    OdpowiedzUsuń
  13. Średniowieczne kary były okropne, te w XIX wieku także. W porównaniu do nich uderzenie linijką po rękach to nic...

    OdpowiedzUsuń
  14. Moim zdaniem Ci którzy ustalają to na jakich zasadach bedziemy zdawać maturę czy też program nauczania powinni być o wiele młodsi albo mieć dzieci w takim wieku jak my lub BRAĆ POD UWAGĘ ZDANIE UCZNÓW CZY TEŻ NAUCZYCIELI. Robią co chcą , nie patrząc na to, że jednak wszystko rujnują. Wydaje mi się, że ten temat pobudza do burzliwych dyskusji każdego polaka.

    OdpowiedzUsuń
  15. Interesujący post! Wiem z opowieści mamy, że wystarczyło nie tak się popatrzeć a nauczyciel bił po rękach linijką. Co więcej moja mama została oduczona pisania lewą ręką w ten sposób. Temat szkolnictwa jest jak rzeka. Można o nim rozmawiać cały czas. Niekiedy staje się też przyczyną sporów. Jednak chyba nic nie możemy na to poradzić.

    OdpowiedzUsuń
  16. Odpowiedzi
    1. I ta piękna, wakacyjna, słoneczna pogoda! :)

      Usuń
    2. Zapowiadają chłodne lato i burze!

      Usuń
    3. Taki pesymizm skoro się wakacje zaczynają? Więcej optymizmu, na pewno będzie ładnie:)

      Usuń
  17. Pierwsze skojarzenie (cytat) : " sprawiedliwość jest niesprawiedliwością " - Jan Twardowski.
    Paradoks. Nie wiem jak odnieść te słowa do sytuacji... Ktoś ma pomysł? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może sprawiedliwość (w znaczeniu: równość) jest niesprawiedliwa, gdy się wymaga tego samego od osób o różnych możliwościach. Może należy stosować inną miarę do zdolnych, a inną do przeciętnych i niezdolnych? (Wykluczam jednak z tego kręgu leniwych i bezczelnych! Dla nich nie ma litości.)
      Przychodzi mi też do głowy przypowieść o synu marnotrawnym. Młodszy syn - ten posłuszny - ma poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, bo nigdy ojciec nie urządził dla niego przyjęcia, a wita rozrzutnika. Ojciec (Bóg) jednak inaczej rozumie sprawiedliwość. I trudno się człowiekowi z tym pogodzić. Tyle na razie mi przyszło do głowy. Pozdrawiam Zagubionego, choć czuję, że on wcale nie jest taki zagubiony.

      Usuń
  18. Każdy powinien liczyć na swoje umiejętności. Lenistwo, jak kłamstwo ma krótkie nogi. Podczas matury każdy pokaże, co potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  19. "Przepychanie" ucznia z klasy do klasy, podwyższanie stopni, wystawienie zachowań. To wszystko jest niesprawiedliwe. To co umiemy nie weryfikują oceny. Bardzo trudny temat autor poruszył w poście, uważam że każdy zasługuje na szansę, ale najważniejsze jest to aby.umieć z niej skorzystać. Może się udać raz, drugi, trzeci a potem puf i nikt nię chce pomóc. następnie płacz i zgrzytanie zębów. Skoro ktoś dostaje szansę np. w przypadku otrzymania promocji dzięki naciągnietej 2 to powinien pomyśleć i starać się być samodzielnym i ODPOWIEDZIALNYM. Niemniej jednak unikanie odpowiedzialnosci też nie jest odpowiednio obranym kursem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zgadzam się z pierwszą osobą komentującą post. Znajomości często są w stanie załatwić wszystko, nie raz słyszy się „ja pójdę”,” ja to załatwię” i jest to niestety na porządku dziennym.
    Ale można się zastanowić skąd to się wzięło. Z tego co wiem kiedyś szkoła była restrykcyjna. Natomiast w okresie PRL-u wszystko można było ZAŁATWIĆ. Więc teraz pytanie: kto dorastał/żył w tamtych czasach…Większość naszych rodziców.
    Nasuwa się prosty wniosek- to z góry wychodzi przykład cwaniactwa, bylejakości, nieróbstwa i oczekiwania, że „czy się stoi czy się leży 1000zł się należy”. Tymi słowami można opisać postawę uczniów, na których tutaj narzekamy. To się działo zawsze i dalej tak będzie. Nie mam pomysłu jak można zmienić myślenie rodziców.
    Oczywiście nie myślę tutaj o każdym rodzicu, ale o takich, którzy po otrzymaniu kartki z zagrożeniami na drugi dzień nagle(po częstych nieobecnościach na wywiadówkach) pojawiają się w szkole i tłumaczą jak to ich dzieci się starają, nie wychodzi im, że siedzą nad matematyką całe noce, ALE chyba nie zauważyli włączonego komputera i otworzonego czatu na fb i przeglądania różnych mało związanych z uczeniem się stron internetowych. Rodzice powinni zająć się edukacją dziecka, a nie ocenami, które ma na świadectwie/dzienniku. Wiele jest przykładów tego, że ocena w małym stopniu odzwierciedla wiedzę.
    Zadziwiają mnie także osoby, które po 9 miesiącach „nauki” nagle myślą, że są w stanie nadrobić wszystkie zaległości, zaliczają. Tylko co to za zaliczenie na 2(często też ledwie wymęczone)? Gdzie z czymś takim można pójść? Już lepiej mieć zawód po zawodówce, jak mówi jeden z naszych nauczycieli:„Liceum wam nic nie daje oprócz wiedzy, którą możecie wykorzystać lub nie”. Nikt z nas po szkole średniej, bez ukończenia studiów nie jest w stanie znaleźć dobrze płatnej pracy, która nas usatysfakcjonuje(ale tutaj też pojawia się myśl ZNAJOMOŚCI).
    Pytanie jak to wszystko naprawić, skoro w kolejce do zmienienia jest myślenie rodziców, dzieci i nauczycieli, którzy także myślą, że danie szansy uczniowi z 2 jedynkami może wyjść na dobre. Na obecną chwilę nie widzę rozwiązania tego problemu, to odbiorcy absolwentów liceów i pracodawcy muszą zacząć lepiej weryfikować umiejętności, a nie pochodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo ciekawy post i zgadzam się z Tobą odnośnie tych ocen. Ja nigdy nie chodzę do nauczyciela i nie proszę o ocenę, bo wolę mieć zasłużoną trójkę , niż naciąganą czwórkę. Wolę żeby nikt mi nie mówił że ja mam 4 a ona ma 3 .Znam wiele przypadków kiedy to moi koledzy lub koleżanki błagają nauczyciela o ocenę , moim zdaniem to niesprawiedliwe. Każdy powinien zadbać o swoje oceny na początku roku i każdy by chciał żeby nauczyciel postawił mu lepszą ocenę.I gdzie tu sprawiedliwość.

    OdpowiedzUsuń
  22. Oceny tak na prawde nie weryfikują tego co my umiemy. Poczekajmy do matury, po niej sie okaże, kto uczył sie systematycznie. Ja wolę mieć gorsze oceny, ale zasłużone, niż wysoką średnią, wiedząc, że połowa ocen była naciągana. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. ๓คlเภ๏ฬค*29 czerwca 2014 12:57

    Bardzo interesujący post :) Jestem bardzo zadowolona,że w końcu ktoś poruszył ten temat, bo jest on na prawdę ,,na czasie''. Obecnie nie ma sprawiedliwości jeżeli chodzi o oceny, bo niektórzy starają się przez cały rok, a inni nauczą się pod koniec roku szkolnego 3 ostatnich tematów z lekcji i mają już dobrą ocenę...no ale cóż, sprawiedliwości nie ma chyba w żadnej szkole... :/
    A co do stosowania kar to z jednej strony to było dobre,gdyż na lekcji był spokój i w ogóle, ale jakbym miała wyrazic swoje zdanie na ten temat to stosowanie kar w dzisiejszych czasach jest niepotrzebne,gdyż uczniowie byli by tak zestresowani na lekcji,że nikt by się niczego nie nauczył, a tak na marginesie to nawet w XXI wieku są przypadki,że nauczyciele znęcają się nad uczniami, działając na ich psychikę...

    OdpowiedzUsuń
  24. Liceum nie powinno być dla wszystkich. Zgadzam się z autorem, jednak chciałabym poruszyć zjawisko "owalania" całej klasy. NIE UCZYCIE SIĘ, NIE CHODZICIE DO SZKOŁY, JESTEŚCIE KRĘTACZAMI itd. Oczywiście cała klasa jak jeden mąż nic nie robi. Takie komentarze na pewno nie motywują uczniów ambitnych. Kolejny problem to osoby z dwójkami. Niektórzy uczą się, tylko robią głupie błędy a tym samym dostają 2. OK. Bywa. Tylko teraz dlaczego Ci, którzy robią łaskę z tego, że wgl zapisali się do LO, mają prosić o łaskawość, lamentować, błagać o pomoc rodziców, bo świat jest niesprawiedliwi a oni są najbardziej poszkodowani... Dwójka dwójce nie równa. Pragnę zaznaczyć, że sytuacje "o nie, wychodzi kosa, poprawie się" powtarza się za rok itd. Zawsze się prześlizgają, potem maturę też zdadzą cudem i wydaje mi się, że tak całe życie. To tyle.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zgadzam się z 80+2 :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Dlaczego przekreślacie tak na wstępie niektórych uczniów?
    Złe oceny niekoniecznie wynikają z lenistwa ... Dlaczego od razu wszyscy ludzie ZAWSZE oceniają wszystkich z góry? Niepowodzenia w szkole mają również inne podłoże ... Może mają problemy? Przecież nastolatkowie to ludzie wchodzący w życie, ludzie dojrzewający ... Na ich psychikę wpływają przeróżne czynniki ... Jedni są wrażliwi, a więc jedno niepowodzenie może skreślić u nich cel w życiu ... Są leniwi, ale na pewno nie są leniwi w takim stopniu, że NIC NIE ROBIĄ! Często wpływ na wyniki jakie osiąga się w szkole mają zajęcia dodatkowe uczniów, które zarówno jak liceum rozwijają ich psychikę i siłę fizyczną i są tak samo ważne jak liceum! Nauczyciele często przekreślają takich uczniów nazywając ich pogardliwie "gwiazdkami" bądź podobnie ... To są osoby, które są brane również za leniwych, wiem, bo ja jestem z tych osób i dlatego nie zgodzę się z powyższym postem, że poprawianie w czerwcu jest niesprawiedliwe ... Wy, prymusi szkolni pracujecie w szkole przez cały rok na tę dwóję ... Dobrze, jestem naprawdę wzruszona i dumna z takich osób nawet jeśli ich wysiłek nie jest szóstkowy ale moim zdaniem nie każdy ma takie same zdolności! Są osoby ZDOLNE i są osoby PRACOWITE! Należy odróżniać od siebie pracoholików i utalentowanych ... Tak więc proszę, nie miejcie za złe tym osobom, którym łatwiej jest w życiu ... Niektóre osoby swoim "urokiem osobistym" potrafią zdziałać cuda ... Dlaczego od razu zawiesza się na nich psy? Zazdrość? Bądźmy wszyscy racjonalistami i pogódźmy się z tym co jest nam pisane i mam wielką prośbę ... Nie wtykajmy nosa w czyjeś życie, bo mamy swoje życie, na które musimy szczególnie zwrócić uwagę ... Chyba nikt nie chce, żeby jakaś zazdrosna bądź zawistna osoba interesowała się naszym życiem i bezczelnie poza plecami za nim decydowała? :) Proszę Was, zastanówmy się i nie bądźmy zazdrośni! Apeluję, bo wszyscy jesteśmy ludźmi i to nie my mamy decydować o wymierzaniu sprawiedliwości ... Nie życzmy źle nikomu niczego, czego nie chcielibyśmy samemu doświadczyć ... A więc jeszcze raz: NIE BĄDŹMY ZAZDROŚNI I NIE BĄDŹMY ZAWISTNI ... Mamy swoje życie, więc pilnujmy swojego życia :) Pozdrawiam wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  27. Jacy zawistni, jacy zazdrośni? Nie życzycie nikomu źle? No pewnie, bo przecież często korzystacie z pomocy tych pracowitszych. Nie mówimy tu o uczniach mających problemy zdrowotne czy rodzinne. My mówimy o notorycznych leniach, którzy się świetnie bawią cały rok, a potem na bezczelnego przełażą z klasy do klasy. I śmieją się wszystkim w twarz, nie mając nawet odrobiny wstydu.
    Jak to jest? Przez cały rok masz problemy nie do pokonania, a w czerwcu już nie? Nic Ci wtedy nie przeszkadza? Przestań czarować! Ładnie się określasz - gwiazdką. Chciałabyś! Na to są inne, trafniejsze określenia. Masz urok osobisty?! No, no! Miss Zamojszczyzny czy mokrego podkoszulka? Moja rada! Poczytaj trochę i wzbogać zasób słownictwa, bo piszesz fatalnym językiem. Używasz pojęć, których nie rozumiesz, np. prymusi pracujący cały rok na dwóję.
    W poście nie ma mowy też (jak Ci się wydaje) o mniej zdolnych i pracowitych, bo tym chętnie wszyscy pomagają i nie oni sprawiają problemy.
    Więcej zastanowienia nad sobą życzę. I nie godzę się na tolerowanie nieróbstwa, bo jest demoralizujące!

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo ciekawy post. Prościej jest przecież powiedzieć, że nauczyciel się 'uwziął' niz po prostu usiąść, otowrzyć ksiażke/zeszyt i sie pouczyć! Tylko dlaczego reszta klasy ma tracić dobrego nauczyciela przez cudze lenistwo?! Co do ocen, to one sa wazne ale nie najwazniejsze. Najwazniejsze jest to co ma sie w glowie, matura i tak wszystko zweryfikuje. A takie latanie za nauczycielem pod koniec roku szkolengo, blaganie o wyzsza ocene uwazam za dziecinne, niepowazne, uczen w liceum nie powinien juz tak robic. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Jak ktoś już wyżej napisał, przepychanie ucznia z klasy do klasy jest bezcelowe. Jeżeli komuś nie zależy na nauce, na zdobywaniu wiedzy to może znak, że powinien zmienić szkołę na zawodową, tam z pewnością byłoby mu łatwiej, a nie wysyłać rodziców z kwiatami do nauczycieli, żeby tylko liczbę poprawek sierpniowych udało się zmniejszyć do 2 i jakimś cudem przejść do następnej klasy. Według mnie trudno teraz doszukać się sprawiedliwości gdziekolwiek, ale po maturze każdy będzie miał to na co zasłużył. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo ciekawy post. Czasami obarcza się nauczyciela swoimi porażkami, jednak nie zawsze tak jest. Czasami trzeba się uśmiechnąć i przemilczeć wiele rzeczy, a nie wszyscy tak potrafią. Potem taki uczeń, który nie podpadł do gustu, jest nie lubiany przez nauczyciele i właśnie z tego powodu są późniejsze, liczne problemy. Jednak dodatkowo zgadzam się z tym, że wielu osobom się po prostu nie chce. Przemawia przez nich czyste lenistwo, choć nie chce mi się wierzyć, że żaden z blogowiczów nigdy w życiu nie przepisał pracy domowej choć raz. Zdarza się, ale trzeba pamiętać, że to nie może być notoryczne. Wtedy tylko zajmuje się miejsce w szkolnych murach.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. Masz rację. Wiele uczniów "olewa" sobie naukę i twierdzi, że złe oceny to zasługa wrednych nauczycieli. Ale są też tacy, którzy pracują naprawdę wiele i często zwyczajnie im nie wychodzi. Może zdarzyć się tak, że akurat w dniu najważniejszego sprawdzianu czują się fatalnie i nie mogą skupić się na zadaniach czy kompletnie nie rozumieją danego tematu. Dlatego właśnie nie powinniśmy oceniać książki po okładce.

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo interesujący post. Wreszcie ktoś poruszył ten problem. Sama stykam sie z osobami, które nic nie robią, na sprawdzianach oczekują, a nawet żądają (!) podpowiedzi od innych osób, które na naukę poświęciły dużo czasu, gdzie wtenczas tamte osoby oddawaly sie lenistwu i rozrywkom. Przychodzą nieprzygotowani na lekcje licząc, ze w razie czego uratują sie jakąś dobrą wymówka lub po prostu zaczna sie od wejścia podlizywać nauczycielom. Nie mogę patrzeć na to podlizywanie się kiedy przecież powinna liczyć sie praca. Nie rozumiem także dlaczego nauczyciele na silę przepychają uczniow na drugi rok, kiedy golym okiem widać , że ta osoba nie wiele umie i jakie ma podejście. Notoryczne ucieczki, nieprzygotowania.. Co wiec robi w tej szkole? Liceum przestalo juz byc samodzielnym wyborem z nastawieniem na ciężką pracę. Dużo osób idzie tam tylko dlatego "bo mama kazala" , "bo do budowlanki to wstyd". A później takie osoby zaniżają poziom i ogólną renomę klasy, szkoly. Moze warto by bylo wrocic do czasów kiedy to uczen bal sie ucznia a nie odwrotnie? Kiedy huknięcie na klasowego cwaniaczka nie kończylo się u dyrektora z przykrym skutkiem dla nauczyciela.. Jeżeli ktoś nie chce to niech sam przeniesie sie do innej szkoly, klasy. Niech to będzie jego wybor, bo jest to przecież jego życie.,a nikt za niego nie umrze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Już nie raz myślałam nad pracą nauczycielki w szkole. Najczęściej mysle o języku niemieckim bądź biologią jednak gdy pomyślę sobie o tych dzieciach bądź nastolatkach których mogę spotkać w szkole od razu myśl o tym zawodzie szybko odchodzi. Bardzo podziwiam nauczycieli, ze mają do nas tyle cierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
  34. Trafne spostrzeżenia :) Współczuję tym wszystkim nauczycielom, którzy muszą zmagać się na codzień z wszechobecnym niezadowoleniem ze strony rodziców i uczniów.

    OdpowiedzUsuń
  35. @kamil.skwaryło8 maja 2016 12:52

    Bardzo interesujący post,który dotyczy pracy nauczycieli. Często gdy uczeń odezwie się w nieodpowiednim momencie i nieodpowiednim tonem do nauczyciela jest wtedy nalepiana na niego taka nalepka przez którą,gdy nauczyciel widzi tego ucznia od razu kojarzy go z tą sytuacja w której mu uczeń podpadł.Wiele uczniów też "olewa" sobie naukę i twierdzi, że złe oceny to zasługa wrednych nauczycieli,ale są też tacy, którzy pracują naprawdę wiele i często zwyczajnie im nie wychodzi i są nie doceniani po prostu.
    Należą się ogromne gratulacje za wykonany ten post dla autora.

    OdpowiedzUsuń