O mądrym wychowaniu
W
wychowaniu musi być swoboda i przymus.
(Bogdan Nawroczyński)
Obecnie coraz częściej „ideałem” staje się
karykatura wychowania: mylenie wychowania z rozpieszczaniem i z tzw.
„wychowaniem” bezstresowym. Zapomina się, że wszyscy potrzebują klarownych
norm i zasad moralnych – obyczajowych, społecznych, zawodowych. Dotyczy
to zarówno dzieci, jak i
dorosłych.
Nierozsądne, ale i niebezpieczne jest uleganie
modnym sloganom: „nie wolno niczego narzucać’, „dziecko nie powinno niczego w
sobie tłumić”. Dlaczego? Dlatego, że dziecko rozpieszczane i nadmiernie
chronione przez rodziców jest prowokowane do tego, by stać się tyranem –
niewdzięcznym, bezmyślnym, upartym i leniwym. Z czasem takie dziecko nie radzi
sobie w grupie rówieśniczej, jest bezradne wobec własnych słabości, trudności
oraz nieuniknionych rozczarowań i porażek. Przyzwyczajone do roli
dyktatora, by odreagować nową sytuację, albo staje się agresywne, albo się
wycofuje z konfrontacji z życiem, popada w kompleksy i poczucie
bezradności.
Mądrzy rodzice wiedzą, że powinni
bezwarunkowo kochać i wspierać dziecko, ale też określają mu jasne zasady
i granice postępowania. Wprowadzanie w świat wartości nie odbywa się drogą
moralizowania i wykładu, ale przez konkretne zachowania. Dorosły dzięki
swej postawie powinien być wzorem i autorytetem. Nie wystarczy powiedzieć
dziecku: „tak jest źle”, ale trzeba pokazać, jak jest dobrze. Kształtowanie
stosunku do wartości rozpoczyna się już w dzieciństwie. Najpierw pod wpływem
kontaktu z osobami znaczącymi, a potem jest etap przyswajania wartości od rówieśników.
Następnie człowiek tworzy własną hierarchię wartości i konfrontuje ją ze
światem.
Dobrze byłoby, żeby działania wychowawcze
dorosłych były zintegrowane: rodziców i nauczycieli. Tymczasem bywa, że
rodzice zrzucają cały ciężar wychowania na nauczycieli, albo – z kolei - nie
pozwalają im działać, nadmiernie chroniąc swoje dziecko. W obu przypadkach
to błędna postawa. Rodzice czasami reagują obronnie i nie podejmują żadnych
działań korygujących zachowanie dziecka. Zamiast ukazywać dobro, prezentują bezradność.
Zamiast wychowywać, prowadzą do specjalistów. Zamiast objaśniać świat, zdają
się na objaśnianie płynące z mediów. Filozof amerykański Allan Bloom pisze:
"Człowiek nowożytny zatracił zdolność do wartościowania (…).
Samozadowolenie, konformizm, wygodne rozwiązania problemów, wszystko to
wskazuje, że nie potrafi już wznieść oczu ku horyzontom, za którymi kryje się
jego potencjalna doskonałość i przezwyciężenie samego
siebie."
Może nie jest tak źle, jak sądzi filozof?
Mam przekonanie, że większość stanowią mądrzy Rodzice mądrych Dzieci. Nas
właśnie!
Styna
Grafika:
http://bilingualhouse.com/wp-content/uploads/2014/11/dwujezyczne-wychowanie.jpg