Niektórzy tak bardzo
pamiętają o celu, do którego zmierzają – iż zapomnieli o ruszeniu z
miejsca.
(Władysław
Grzeszczyk)
Wraz z Nowym Rokiem wielu ludzi zamierza zmienić
swoje życie lub przynajmniej jakąś jego część. Większość decyduje się na
przykład na porzucenie złych nawyków bądź zrzucenie kilku kilogramów. Pojawiają
się też takie pomysły: być szczęśliwym, zacząć ćwiczyć, żyć pełnią życia. To
piękne i szlachetne cele. Szkoda tylko, że tak rzadko się urzeczywistniają.
Jak pokazują sondaże, już po kilku tygodniach ze
swoich postanowień noworocznych rezygnuje ponad 80% ankietowanych. Dlaczego tak
się dzieje?
Według Grzegorza Więcława, absolwenta wydziału
psychologii i komunikacji na Simon Fraser University w Vancouver, jedną z
przyczyn jest fakt, iż przykładamy zbyt wiele wagi do samej daty. Na naszą
wyobraźnię działają „okrągłe” liczby, które sprawiają, że coś się kończy, a coś
innego zaczyna. A przecież pierwszy stycznia to taki sam dzień jak każdy inny.
Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy zaczniemy coś pierwszego dnia roku, czy
ostatniego. Wszystko zależy od tego, jak mocno zależy nam na zmianach. Jeśli
nasze postanowienia to nie puste gadanie, najlepiej zacząć od zaraz.
Drugą przyczyną braku realizacji noworocznych
postanowień, jaką podkreśla Grzegorz Więcław, jest fakt, iż są źle przez nas
formułowane: mają one charakter życzeń, nie celów.
Sądzę, że znając przyczyny, przez które nasze
zamysły noworoczne spełzają zazwyczaj na niczym, można wyciągnąć odpowiednie
dla siebie wnioski. Najlepiej wyznaczyć sobie cel i konsekwentnie wdrażać go w
życie od zaraz, nie czekając na jakąś szczególną datę, np. Nowy Rok.
Kamila B.
Grafika:
http://www.tapetus.pl/obrazki/n/190881_sylwester-zimny-ogien.jpg
Dlatego nie mam postanowień noworocznych. Lepiej nie patrzeć, jak zawodzę sama siebie. :D
OdpowiedzUsuń"Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość" (Woody Allen)
OdpowiedzUsuńA jednak trzeba coś robić, bo co człowiekowi pozostało, skoro już się znalazł na tym świecie.
Może ktoś mnie pocieszy...
Droga Pesymistko!
OdpowiedzUsuńA może Bóg, słysząc nasze plany, wcale nie śmieje się z nas, ale po prostu uśmiecha z radością na wieść o nich?
Nasze życie jest księgą, którą piszemy. Tak samo, jak pisarz może stworzyć w swojej powieści co tylko zapragnie, tak i my mamy wpływ na to, jak będze wyglądało nasze życie.
Musisz uwierzyć, że znalazłaś się - wszyscy znaleźliśmy się - na tym świecie z jakiegoś powodu i wszystko, co robimy, ma swój cel.
A jeśli ktoś oprócz Boga zaśmieje się kiedyś z Twoich planów, niech stanie się to dla Ciebie motywacją, aby jeszcze mocniej zawalczyć o marzenia i udowodnić wszystkim wątpiącym w Ciebie, w jak wielkim błędzie byli.
Mam nadzieję, że następny komentarz, który napiszesz, podpiszesz już jako "Optymistka" :)
Trzymaj się!
Nie wiem czemu pomysł że znalazłem się tu z jakiegoś powodu i mam jakiś odgórny cel uważasz za optymistyczny.
UsuńSam fakt że się urodziliśmy, to bardzo szczęśliwy (a według niektórych niefortunny) zbieg okoliczności. A jak to bywa ze zbiegami okoliczności, są one raczej bezcelowe.
Ale skoro już ktoś się tu pojawił, to w sumie można coś ciekawego porobić, bo szczerze mówiąc nic co ktokolwiek zrobi nie ma w większej skali(w mniejszej też) żadnego znaczenia.
Więc zamiast szukać swojego celu, powołania, drogi o zbawienia itd., proponuję pomyśleć co fajnego można by porobić zanim zejdzie się na zawał/raka/wylew czy kto co woli.
Droga Uśmiechnięta Buźko, wszystko o czym mówisz zależy od naszej wiary. Jeśli ktoś jest katolikiem, powinien wiedzieć (i wierzyć), że nie urodziliśmy się przypadkowo, jako nic nieznaczące istoty. Szczerze mówiąc, wierzę, że Ktoś ma już dla nas plan na życie, co nie znaczy, że mamy bezmyślnie czekać na jakieś znaki. Powinniśmy robić rzeczy, które wg nas są dla nas dobre, pamiętając jednocześnie, że po śmierci nie wpadniemy w nicość, lecz stanie się z nami coś, co będzie uzależnione od życia ziemskiego. Ale tak jak już mówiłam, wszystko to zależy od naszego światopoglądu i wiary.
UsuńDo Majki. Wprawdzie podpisuję się jeszcze jako Pesymistka, bo smutek jest częścią mojej osobowości,ale prawdę mówiąc, zawstydziłaś mnie swoją dojrzałością i wiarą w sens życia. Obiecuję, że postaram się zweryfikować swoją postawę. Trochę mi głupio.
UsuńMoim zdaniem to prawda, że wielu ludzi rezygnuje z postanowień noworocznych. Sądzę, iż przyczyną tego jest brak determinacji, która jest bardzo ważna w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńŚwiat napędzany jest ciągłym pośpiechem, co zamiast polepszyć sprawę, tylko ją utrudnia. Ludzie stale nie mają czasu na refleksję nad sobą i własnym życiem.
Wśród społeczeństwa pojawiają się przeróżne problemy. Każdy stara się spaść na cztery łapy, przez co realizacja postanowień przechodzi na drugi plan.
Myślę, że nam wszystkim często potrzebna jest wewnętrzna motywacja, którą odnajdujemy niestety dopiero pod koniec roku, gdy można już jedynie podsumować mijający okres i stworzyć plany na nowy. O ile magia dwunastomiesięcznego cyklu podpowiada nam, że czas "coś zmienić", często wracamy do punktu wyjścia. :)
Do Natalii.Piękna wypowiedź!
UsuńUważam, że postanowienia noworoczne w życiu każdego człowieka odgrywają bardzo ważną rolę. Rolę motywującą nas do działania. Ale nasze postanowienia są często zbyt ambitne i wygórowane. Zniechęcamy się prędko, bo chcemy za dużo i za szybko. Nasze przyszłe plany powinny być idealnie ustalone i wyselekcjonowane.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa, Bartek. Wydaje mi się jednak głupie, że właśnie z okazji Nowego Roku ludzie coś postanawiają. Dlaczego nie z okazji Dnia Matki? Obiecać sobie, że nie dostarczy się Jej więcej zmartwień. Albo Dnia Babci? Też się jej coś od życia należy. A z okazji świętego Mikołaja? Zawsze był dla nas taki hojny! (stać go było na to czy nie, to obdarowywał). Albo z racji Święta Wojska Polskiego. Jakie zasługi przez pokolenia! Albo z okazji końca wakacji i początku nowego roku szkolnego. O, tu można dopiero sobie naobiecywać! Pozdrawiam Bartka i wszystkich Innych.
UsuńDo Legens. Uzupełnię Twoją wypowiedź, ponieważ także mam swoje typy. Można postanowić z okazji Świętego Szczepana Męczennika, że zamiast siedzieć przy komputerze, pomęczy się człowiek trochę nad książkami. Z racji imienin Aleksego (tego co to pod schodami leżał biedaczysko) można zrobić coś pożytecznego w domu, a nie wylegiwać się do południa. Albo z tydzień nie jeść kolacji- jak asceza to asceza! A przyjdzie święto takiego Rolanda na przykład, "nawracacza" niewiernych, pomyśleć życzliwie o zbłąkanych duszach różnych wyznań. Franciszek - ten od głoszenia kazań do ptaków- też nie gorszy. Uczcić jego święto i nakarmić psa sąsiada,pogłaskać (psa a nie sąsiada!), bo to stworzenie Boże. Można też coś postanowić z okazji imienin Polikarpa (tego od śmierci), ale może tu już mnie ktoś wyręczy i wyśle ciekawy pomysł. Polecam jeszcze ewentualnie Tristana i Izoldę.
UsuńKażdy dzień jest odpowiedni na zmianę czegoś na dobre. :)
UsuńDo Ridiculi. Pomogę Ci nieco. W imieniny Polikarpa postanowić sobie, żeby nie zadawać głupich pytań, a przede wszystkim, nie mdleć na widok kobiet. Z okazji święta Tristana nie pożądać żony bliźniego swego, a przy okazji - żadnej rzeczy jego. A potem pomyśleć o Izoldzie i nigdy, przenigdy nie kusić do złego skromnych, porządnych chłopców, takich na przykład jak Szymon Słupnik. Najlepiej siąść na upatrzonym słupie - krześle i wkuwać! Tak się dochodzi do świętości.
UsuńJeśli chodzi o postanowienia, nie realizujemy ich z bardzo prostego powodu, a mianowicie chodzi tu o zwykłe lenistwo. Dlatego nie rozumiem dlaczego tyle ludzi deklaruje, że coś zmieni od nowego roku skoro i tak nie dotrzyma słowa? Zastanówmy się na przyszłość co tak naprawdę jesteśmy w stanie zmienić a co zostanie tylko pustą obietnicą...
OdpowiedzUsuńDo Anki. Nie wiesz, dlaczego "ludzie deklarują, że coś zmienią"?
UsuńTo proste! Deklarują, bo to się zrobiło modne, bo celebryci tak robią, więc idoli trzeba naśladować. A celebryci muszą o czymś mówić w wywiadach dla mas. A co z tego wyniknie? Nad tym już nikt się nie zastanawia. Zresztą, co to kogo obchodzi!
Do Anki. Nie wiesz, dlaczego "ludzie deklarują, że coś zmienią"?
UsuńTo proste! Deklarują, bo to się zrobiło modne, bo celebryci tak robią, więc idoli trzeba naśladować. A celebryci muszą o czymś mówić w wywiadach dla mas. A co z tego wyniknie? Nad tym już nikt się nie zastanawia. Zresztą, co to kogo obchodzi!