Szlakiem Janusza Korczaka
Wędrowaliśmy szlakiem tego lekarza, pedagoga,
pisarza, „Starego Doktora”. Od Pomnika Janusza Korczaka przy ul.
Świętokrzyskiej, przez Szpital dla dzieci im. Bersonów i Baumanów przy ul.
Śliskiej. Potem Domy Sierot przy Krochmalnej i Jaktorowskiej. Następnie
siedziba „Małego Przeglądu” przy ulicy Nowolipki. Cmentarz Żydowski z
symbolicznym grobem Janusza Korczaka. Pomnik Bohaterów Getta. Trakt
Pamięci Męczeństwa i Walki Żydów z kamieniem Janusza Korczaka. I Umschlagplatz,
gdzie 6 sierpnia 1942 roku Janusz Korczak wsiadł ze swoimi dziećmi do
pociągu i odjechał do Treblinki. Poniżej: Żydzi czekający na wagony na
Umschlagplatzu.
Władysław Szlengel w „Kartce z dziennika
„akcji” tak opisał ten moment: Janusz Korczak szedł prosto na przedzie/Z
gołą głową - z oczami bez lęku,/Za kieszeń trzymało go dziecko,/Dwoje małych
sam trzymał na ręku.// Ktoś doleciał - papier miał w dłoni,/Coś tłumaczył
i wrzeszczał nerwowo/- pan może wrócić…jest kartka od Branda,/ Korczak niemo
potrząsnął głową.
Ponad czterdzieści lat po wojnie odkryto utwór Janusza
Korczaka napisany zimą 1941/ 1942 roku. To krótki tekst: „Dwie trumny (na
Smoczej i na Śliskiej)” Nie znajdę odpowiednich słów, które mogłyby wyrazić
koszmar życia i śmierci w getcie. Śmierci, która różniła się od śmierci
po stronie aryjskiej. Władysław Szlengel w „Dwóch śmierciach” pisał:
Wasza śmierć – zwyczajna śmierć,/człowiecza i nietrudna,/nasza śmierć -
śmietnicza śmierć,/żydowska i – paskudna.
Utwór „Dwie trumny” przedstawia
„śmietniczą śmierć”. Niech mówi sam Janusz Korczak! Najpierw
pierwszy obrazek z ulicy Smoczej. Pierwsza
trumna. Znacie ulicę
Smoczą. Taka była jak zawsze. Tylu ludzi – tłoczą się –spieszą się - kłócą się
i targują –wykrzykują, co ma kto na sprzedaż: ten kartofle, ten
papierosy, ten garderobę, ten cukierki.
A piękny chłopiec cicho, bardzo cicho, najciszej – leżał na śniegu,
leżał na białym, leżał na czystym białym śniegu. Obok niego stała matka i powtarzała raz po raz:
- Ludzie, ratujcie.
To była z pewnością jego matka. – Tylko
te dwa słowa – i nie krzyczała - powtarzała wyraźnym szeptem tylko to i nic
więcej:
- Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie.
A ludzie przechodzili, nikt go nie
ratował - nie robili nic złego, bo ratunek nie był mu potrzebny.
Leży cichy i taki pogodny, tak jasny na
białym śniegu.
Usta ma uchylone, jakby uśmiechał się – nie zauważyłem, jakiego koloru
wargi, ale chyba różowe. I zęby białe. I oczy ma uchylone, a w jednym
oku, w samej źrenicy - mała iskierka, chyba gwiazdka najmniejsza z małych -
świeci gwiazda.
- Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie.
Drugi obrazek, też wstrząsający, z
ulicy Śliskiej. Druga trumna. Dziecko - małe dziecko - może
trzyletnie! Widziałem tylko małe jego stopy, małe paluszki nóg. Leżało pod murkiem
zawinięte w papier. Także na śniegu. Nie zauważyłem, nie pamiętam, czy papier
ten był szary, czy czarny. Wiem tylko, że ten papier szary czy czarny był
starannie, bardzo troskliwie, bardzo czule, bardzo dokładnie i równo - od dołu,
z boków i z góry - przywiązany był sznurkiem. Tylko te palce małej stopy. Ktoś,
zanim wyniósł i ułożył na śniegu – starannie przewiązywał mały tłumoczek, tę
dziecinną paczuszkę. Rozumie się, że matka. Rozumie się, że nie miała w domu
papieru ani sznurka. Wstąpiła do sklepu i kupiła. Tylko to wiem, nic więcej.
Później narrator próbuje zrozumieć, dlaczego z paczki wystawały stopy i
wyjaśnia czytelnikowi. To dlatego, że przechodzień w pośpiechu mógłby ten
papier kopnąć, by sprawdzić czy twardy, czy może jest coś do zabrania. I po
namyśle uzupełnia: Dlatego tak zrobiła ze swoim zmarłym dzieckiem, ze swoim
maleństwem. Bo
przykro, gdy ktoś kopnie to, co ty
kochasz. A ludzie teraz i niecierpliwi, i roztargnieni, i często mówią
wcale nie to, co chcą, i robią wcale nie to, co chcą, a ot tak, co zdarzy się
akurat.
Nie znajduję odpowiednich słów. Nie znajduję
żadnych słów.
Kris
Grafika:
http://bi.gazeta.pl/im/70/2c/fe/z16657520Q,Pomnik-Janusza-Korczaka.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e2/Umschlagplatz_Warsaw_Ghetto_01.jpg
http://www.dw.com/image/16729139_302.jpg