Wiele hałasu o nic to sztuka,
na którą 6 listopada wybraliśmy się 6 listopada. Sztuka na
podstawie komedii Wiliama Szekspira, wyreżyserowana przez Macieja Prusa w
Teatrze Narodowym w Warszawie.
Na treść utworu składa się kilka wątków: zaloty
Claudia do pięknej i bogatej Hero, rozwijająca się miłość między Benedickiem i Beatrycze,
którzy przysięgali pozostać do końca życia w stanie bezżennym oraz działania
zazdrosnego brata księcia, który nie może znieść widoku szczęścia ludzkiego.
Choć bohaterowie skazani są na liczne perypetie, ostatecznie zwycięża miłość,
która pokonuje nie tylko zazdrość, ale także upór i niechęć do małżeństwa.
Z całą pewnością „motorem” całego przedstawienia był Grzegorz Małecki (Benedicko) oraz pełna temperamentu Patrycja Soliman (Beatrycze), której cięta riposta, w połączeniu z humorem Małeckiego, stanowiła mieszankę wybuchową. Małecki był rzeczywiście świetny i – moim zdaniem- przyćmił Artura Żmijewskiego (który był jedynie bardzo poprawny). Otrzymywał zasłużone brawa. I nic dziwnego, bo już w 2009 roku był nominowany do Feliksa Warszawskiego w kategorii „najlepsza pierwszoplanowa rola męska” za rolę Benedicka.
Z całą pewnością „motorem” całego przedstawienia był Grzegorz Małecki (Benedicko) oraz pełna temperamentu Patrycja Soliman (Beatrycze), której cięta riposta, w połączeniu z humorem Małeckiego, stanowiła mieszankę wybuchową. Małecki był rzeczywiście świetny i – moim zdaniem- przyćmił Artura Żmijewskiego (który był jedynie bardzo poprawny). Otrzymywał zasłużone brawa. I nic dziwnego, bo już w 2009 roku był nominowany do Feliksa Warszawskiego w kategorii „najlepsza pierwszoplanowa rola męska” za rolę Benedicka.
Bardzo dobrze wypadły postacie drugoplanowe- strażnicy księcia. Sceny z ich udziałem były naprawdę zabawne i najciekawsze w całej sztuce. To niewątpliwie zasługa Stanisława Barańczaka, który przetłumaczył sztukę Szekspira, oraz młodych aktorów.
Nie było to porywające przedstawienie, mimo talentu Szekspira i Prusa. Może po prostu intrygi dworskie są już dziś mało zabawne. Spektaklu nie można jednak spisać całkiem na straty, bo jednak część widzów się śmiała, więc pewnie coś w nim było. Ja jednak nie odczułam budowanego napięcia, przez co cała intryga wydała mi się nudna. Do tego można dodać, że ruch sceniczny był minimalny (poza sceną baletu). Scenografia przerażająco ascetyczna. Ostatecznie można rzec, że tytuł sztuki zwięźle i trafnie opisuje jakość spektaklu i reakcje widzów.
Czekam na polemiczne komentarze ;)
Patrycja
Grafika:
http://www.kulturalna.warszawa.pl/pi/9188_ab05eb2bd.jpg
http://www.e-teatr.pl/pl/realizacje/zdjecia/2013_06/44758/it_t_81320.jpg